Samochodowy wskaźnik nastrojów
© Andrzej Wieteszkaz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2016 (9)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Gdy w 2008 r. zaczął się w Europie kryzys, sprzedaż aut w dotkniętych nim krajach poszła w dół. Konsumenci i firmy przestawali kupować nowe samochody, wychodząc z założenia, że te, których aktualnie używają, nie są takie stare i jeszcze chwilę można nimi pojeździć bez uszczerbku dla reputacji i narażenia się na opinię, że korzysta się z aut ze szrotu. Ot, zwykły proces odkładania inwestycji.
Dołek samochodowej koniunktury miał miejsce w sierpniu 2013 r., a 2014 r. przyniósł wyczekiwane przez branżę motoryzacyjną i jej kooperantów odbicie: całoroczny wzrost liczby rejestracji aut, która utożsamiana jest z ich rzeczywistą sprzedażą. 2015 r. był naprawdę udany. Liczba rejestracji w krajach Unii Europejskiej skoczyła o 9,3 proc., do 13,7 mln sztuk, i tylko w jednym państwie – bogatym, ale niewielkim Luksemburgu – była niższa niż rok wcześniej. Produkcja aut w krajach Unii także była wyższa niż w 2014 r. – o 6,2 proc., sięgnąwszy 15,9 mln sztuk.
Po dobrym 2015 r. od razu pojawiły się pytania, jaki będzie ten następny. Prognozy są ostrożne i mówią o ruchu w górę o 2 do 4 proc. Nieźle to odzwierciedla nastroje w europejskiej gospodarce, która, choć rośnie, to stale boryka się z problemami. Eksperci podkreślają, że mimo dobrych dwóch lat, branża samochodowa nadal jest daleko od rekordowego 2007 r., gdy w Europie wyprodukowano 17 mln aut, a sprzedano 15,5 mln.
Motoryzacja to z jednej strony wielkie koncerny, a z drugiej – rzesza poddostawców i kooperantów. Dlatego to, co dzieje się na rynku samochodów, ma wpływ na wiele sektorów gospodarki, nawet na te z pozoru tak odległe jak teleinformatyka. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że motoryzacja odpowiada w sumie za 12 mln miejsc pracy i 4 proc. unijnego PKB.
Obserwowanie popytu na samochody pozwala zarówno całkiem trafnie oceniać nastroje konsumentów i biznesu, jak i pośrednio szacować koniunkturę gospodarczą i weryfikować te spostrzeżenia z oficjalnymi prognozami.
Dodatkowym wskaźnikiem, który może być przydatny, są ceny mieszkań. I one po kryzysie z 2008 r. poszły w dół. Spadki, tak jak w przypadku sprzedaży aut, były szczególnie dotkliwe w krajach, które najgłębiej pogrążyły się w recesji. Sugerowanie się cenami mieszkań ma jednak pewną wadę. Eurostat podaje je raz na kwartał i na dodatek z ponadtrzymiesięcznym opóźnieniem. Dlatego, szukając tych danych tylko dla Polski, warto przeglądać publikacje GUS.
Jednak żaden wskaźnik nie jest wieczny. Tu dobrym przykładem jest Intel. Przez lata, patrząc na kwartalne przychody tego największego światowego producenta półprzewodników, można było próbować oceniać, jaka będzie koniunktura w branży technologicznej – a pośrednio w globalnej gospodarce – w najbliższych miesiącach. Niestety, ostatnio ten wskaźnik coraz częściej zawodzi. Wynika to z faktu, że za blisko 60 proc. przychodów Intela odpowiada sprzedaż procesorów wykorzystywanych m.in. w komputerach, których sprzedaż spada niezależnie od ekonomicznej koniunktury. Do tego Intel ma słabą pozycję na rynku procesorów dla urządzeń mobilnych. Tym samym – przynajmniej na razie – oceniając kondycję gospodarki, lepiej jednak patrzeć na sprzedaż aut.
Więcej możesz przeczytać w 6/2016 (9) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.