Więzienie za spoty wyborcze wygenerowane przez AI. Świat próbuje poradzić sobie z technologią deepfake w kampanii

Więzienie za spoty wyborcze wygenerowane przez AI. Świat próbuje poradzić sobie z technologią deepfake w kampanii
Fot. shutterstock.
Pierwsze informacje o tym, że Meta, firma Marka Zuckerberga mająca w portfolio m.in. Facebooka i Instagrama, aktualizuje zasady dotyczące reklam politycznych, tworzonych przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji, pojawiły się na początku listopada. Dziś znamy już więcej szczegółów o zasadach, których będą musieli przestrzegać reklamodawcy, korzystający z obrazów i filmów generowanych przez sztuczną inteligencję. Czy uchronią one wyborców od manipulacji przekazem, którą znacznie łatwiej tworzyć przy użyciu AI?

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Zmiany - zdaniem Mety - są niezbędne, bo w USA za mniej niż rok odbędą się wybory prezydenckie. W zwaśnionych partiach dosłownie wrze. To nie jest etap zgody także wewnątrz obozów demokratów czy republikanów. W najlepsze trwa kampania, która ma wyłonić ostatecznych kandydatów tych ugrupowań na stanowisko prezydenta kraju.

Meta wydaje się być zdesperowana, żeby wprowadzić odpowiednie regulacje dotyczące stosowania AI w kampanii, nauczona przez doświadczenia, że na koniec – to pod adresem Facebooka i Instagrama posypią się słowa krytyki, ze względu na wpływ social-mediów na wynik wyborów.

Nowe zasady mają wejść w życie na całym świecie - jeszcze nie wiemy, czy w tym samym czasie - na pewno pojawią się jednak też w Indiach, Indonezji, Meksyku i krajach Unii Europejskiej. To o tyle istotne, że np. w Polsce tylko w 2024 roku czekają nas dwie kampanie wyborcze - do organów samorządów terytorialnego i Parlamentu Europejskiego. Zapewne nie unikniemy w niej wielu emocji i prób użycia najnowocześniejszej technologii.

- Sztuczna inteligencja pozwala tworzyć naprawdę udane kampanie reklamowe. Filmy czy grafiki możemy stworzyć dużo taniej, mogą być one dużo ciekawsze i jeszcze bardziej sugestywne dla widzów. Dodatkowo, w bardzo szybki sposób możemy na bazie jednego skryptu stworzyć wiele wersji reklamy dostosowanej do bardzo małych grup wyborców, a tym samym jeszcze bardziej wzmacniać przekaz i skuteczność - tłumaczy Michał Mokrzycki, Senior SEM/PPC Specialist w ZnajdźReklamę.pl, firmy oferującej obsługę kampanii reklamowych.

Polski startup ze sporym finansowaniem w pre-seed. Ponad dwa miliony dolarów od funduszy

W Polsce początki AI w reklamie politycznej są “niewinne”

W ostatniej bardzo gorącej polskiej kampanii wyborczej, partie polityczne i sami kandydaci dość wybiórczo korzystali z możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja. Pobito jednak wszelkie rekordy z wykorzystywania mediów społecznościowych, a tym samym narzędzi AI umożliwiającym szybką analizę danych i wyświetlanie spersonalizowanych reklam określonym grupom wyborców.

Przy kreacji zdjęć i filmów mieliśmy do czynienia raczej z “zabawą” nową technologią niż używaniem jej na masową skalę. Głównie kończyło się na jeszcze sprawniejszym retuszowaniu zdjęć czy tworzeniem krótkich wideo. Jednak nawet kilka filmów, które przebiły się do świadomości szerszej grupy odbiorców, od razu wzbudziło zainteresowanie ekspertów, którzy nierzadko zwracali uwagę twórcom na niedostateczne oznaczanie reklam. Często dopiero po takiej oddolnej inicjatywie opisy poprawiano.

- Bardzo rzadko mieliśmy do czynienia z poprawnym informowaniem wyborców o tym, że film został stworzony przez sztuczną inteligencję. Rozumiem przez to takie oznaczenia, które jednoznacznie wskazuje nie tylko sam fakt użycia AI, ale też do jakich celów. Dla przykładu - gdy słyszymy w takiej reklamie głos polityka, który został stworzony przez AI musimy wiedzieć, czy sama wypowiedź jest prawdziwa, ale jest to cytat np. z jakiegoś dokumentu czy np. są to w pełni wykreowane zdania na podstawie kilku innych wypowiedzi polityka - zaznacza Michał Mokrzycki.

Meta wyprzedza polityków. Ona decyduje co można

Ekspert ZnajdźReklamę.pl zauważa, że przy użyciu reklam tworzonych przez AI na masową skalę, oddolna kontrola nie jest możliwa. Stąd też decyzja Mety, na której blogu możemy przeczytać, że:

„Od nowego roku reklamodawcy będą musieli ujawniać, kiedy wykorzystują sztuczną inteligencję lub inne techniki cyfrowe do tworzenia, lub modyfikowania reklamy o tematyce politycznej, lub społecznej. Zasady mają zastosowanie, jeśli reklama zawiera fotorealistyczny obraz lub film, lub realistycznie brzmiący głos czy inny dźwięk, który został cyfrowo stworzony lub zmieniony, aby przedstawić prawdziwą osobę mówiącą lub robiącą coś, czego faktycznie nie powiedziała ani nie zrobiła”.

I dalej:

„Odpowiednio oznaczać należy również treści wtedy, gdy reklama przedstawia realistycznie wyglądającą osobę, która nie istnieje, lub realistycznie wyglądające wydarzenie, które nie miało miejsca, zmienia materiał filmowy przedstawiający prawdziwe wydarzenie lub przedstawia realistyczne wydarzenie, które rzekomo miało miejsce, ale nie jest to prawdą. Dotyczy to zarówno zapisu obrazu, jak i wideo lub dźwięku z takiego wydarzenia” – napisano.

Dodatkowo każda reklama musi przejść autoryzację i poinformować w swoim opisie przez kogo jest opłacana. Meta oświadczyła, że będzie również kontynuować swoją politykę blokowania wyświetlania nowych reklam o tematyce politycznej, wyborczej lub społecznej w tygodniu poprzedzającym wybory. Robi tak dlatego, że może nie mieć czasu na zakwestionowanie praktyk stosowanych w reklamach. To nie dotyczy jednak tych postów sponsorowanych, które były stworzone wcześniej. One nadal będą wyświetlać się użytkownikom.

- Na pierwszy rzut oka takie zasady nie wzbudzają większych kontrowersji. Choć już możemy się zastanawiać, kto będzie decydował o zablokowaniu reklamy w procesie autoryzacji i na podstawie jakich kryteriów to zrobi. Sęk w tym, że dziś dbałość o etyczność przekazu leży niemal tylko na twórcy i zamawiającym. Regulacje są potrzebne, pytanie tylko, czy kwestie użycia sztucznej inteligencji powinny regulować korporacje takie jak Meta, czy jednak rządy w porozumieniu z twórcami technologii- zastanawia się Michał Mokrzycki.

Idą wybory. Uwaga na dezinformację opartą na AI

Wybory w USA zmanipulowane przez “deepfejki”?

Skąd takie zdecydowane działanie Mety? Firma Marka Zuckerberga była w przeszłości ostro krytykowana za swoje praktyki. Dla przykładu w 2019 roku pozwoliła na umieszczenie na Facebooku zmodyfikowanego cyfrowo filmu przedstawiającego Nancy Pelosi - jedną z bardziej rozpoznawalnych polityczek Partii Demokratycznej w USA, która w filmie bełkotała z powodu zatrucia. Film nie był reklamą, ale zdobył miliony wyświetleń, powodując, że wiele osób kwestionowało jej stan zdrowia. Sytuację wykorzystali m.in. ówczesny prezydent Donald Trump i były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, którzy w prześmiewczy sposób skomentowali wideo. W międzyczasie Google i YouTube podjęły decyzję o usunięciu tego samego filmu ze swoich platform.

Przykłady bywają jeszcze bardziej drastyczne. W zeszłym miesiącu, panel ekspertów Mety analizujący przekaz umieszczany w reklamach na platformach społecznościowych, rozpatrywał skargę dotyczącą filmu, w którym stwierdzono, że prezydent Joe Biden jest „pedofilem”, a osoby, które na niego głosowały, były „chore psychicznie”. W filmie zmieniono istniejący materiał przedstawiający Bidena odwiedzającego lokal wyborczy z jedną ze swoich wnuczek, aby sytuacja wyglądała tak, jakby prezydent niewłaściwie dotknął klatki piersiowej dziecka.

Więzienie za spoty wyborcze wygenrowane przez AI? Świat próbuje poradzić sobie z zastosowaniem deepfake w kampanii

Co ważne nie tylko korporacje próbują zebrać zasady dotyczące używania AI w reklamie. Odpowiednie przepisy przygotowuje Parlament Europejski, ale też rządy poszczególnych krajów czy jak w przypadku USA nawet pojedyncze Stany. Tam Kongres i Federalna Komisja Wyborcza nadal debatują nad szeroko zakrojonymi przepisami przed wyborami w 2024 roku, natomiast stan Michigan zdecydował, że kampanie na szczeblu stanowym i federalnym będą musiały jasno wskazywać, które reklamy polityczne są emitowane w tym stanie. Zakazane będzie również wykorzystanie deepfake’ów generowanych przez sztuczną inteligencję na 90 dni przed wyborami, jeśli nie będzie w nich wyraźnego wskazania o manipulacji. Prowadzący kampanie wbrew tym przepisom mogą nawet trafić do więzienia (na maksymalnie 93 dni), zapłacić do tysiąca dolarów grzywny lub otrzymać obie kary jednocześnie.

W warunkach recydywy kary będą znacznie surowsze. Czy podobne przepisy mogą zostać wprowadzone w Polsce – przekonamy się o tym, jednak zapewne dopiero po nadchodzącym wyborczym wyścigu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ