Z korporacji na swoje

rys. Rafał Szczepaniak
rys. Rafał Szczepaniak 6
Masowe zwolnienia w wielkich korporacjach miewają dobre strony. Ich konsekwencją jest bowiem zakładanie nowych firm, z których wiele oferuje ciekawe, innowacyjne rozwiązania.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2015 (3)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Praktycznie nie ma tygodnia, by nie pojawiły się informacje o redukcjach w korporacjach. Za każdą taką wiadomością kryje się dramat tych, którzy z dnia na dzień stracili, wydawałoby się, stabilną pracę. Część  zwolnionych, zamiast szukać nowego pracodawcy – zakłada własną firmę.

– Lab4Motion nie byłaby tam, gdzie jest, gdyby nie zwolnienia i program dobrowolnych odejść (PDO) w Polkomtelu – mówi Michał Kowalski, prezes i założyciel tej poznańskiej spółki. Jego firma analizuje to, co np. pracownicy i klienci robią w sklepach, bankach, punktach obsługi itd., i dostarcza te analizy w czasie rzeczywistym. – Ciężko założyć własny biznes, gdy nie angażujesz się w niego na całego – podkreśla Kowalski, który z Polkomtelem rozstał się trzy i pół roku temu i przyznaje, że co najmniej o rok za późno. – Firma byłaby dalej w rozwoju – uważa.

Decyzję o skorzystaniu z PDO podjął szybko. – Gdy odchodzisz, musisz mieć poduszkę finansową, która pozwoli ci funkcjonować kilka, a czasami kilkanaście miesięcy. Odprawy dawane w ramach PDO tę poduszkę stwarzały – wyjaśnia i dodaje, że poduszka jest szczególnie potrzebna, kiedy uruchamia się startup, który z założenia przez wiele miesięcy nie będzie miał przychodów, a gdy te się już pojawią, to zapewne o wiele później, niż się zakładało.

Kowalski przyznaje, że doświadczenia z pracy w korporacji przydają się we własnej firmie. Pozwalają lepiej rozumieć procesy biznesowe i partnerów.

– Takie doświadczenie to element niedoceniany przez tych, którzy starają się animować w Polsce powstawanie startupów – ocenia.

Przykład Finlandii

Jego spostrzeżenia potwierdzają informacje płynące m.in. z fińskich startupów, które w ostatnich latach zakładali zwalniani pracownicy Nokii. Firmy te powstawały za pieniądze z odpraw, a także z rządowego wsparcia, które dostają tam „na rozruch” nowe przedsiębiorstwa. Ich założycielami były głównie młode osoby, ale szybko pracę w nich znaleźli ludzie z wieloletnim korporacyjnym stażem. Doświadczenie i kontakty tych ostatnich – w tym z potencjalnymi zagranicznymi klientami – okazały się w młodych biznesach bardzo przydatne. Co ważne, rząd zmusił Nokię i Microsoft, który przejął dział telefonów komórkowych fińskiego producenta, by startupy tworzone przez zwalnianych mogły kontynuować projekty zaniechane przez ich byłego pracodawcę, oraz by udostępniono im, na korzystnych warunkach, patenty, które uzyskano dzięki założycielom tych biznesów i osobom, które zatrudniają.

Jedną z najbardziej znanych firm, założonych przez osoby zwolnione z Nokii, jest Jolla – producent smartfonów z systemem operacyjnym Sailfish. System ten jest następcą MeeGo, który Nokia porzuciła, gdy jej kanadyjski prezes zdecydował, że stanie się ona partnerem Microsoftu i w swych urządzeniach będzie wykorzystywać Windows Phone amerykańskiej korporacji.

Innymi ciekawymi startupami, stworzonymi przez inżynierów zwolnionych z Nokii, są Quuppa i Piceasoft. Quuppa tworzy systemy do bardzo dokładnego określania położenia wewnątrz budynków, zaś Piceasoft produkuje oprogramowanie pozwalające przenosić dane między urządzeniami mobilnymi oraz wymazywać je ze starych, oddawanych do recyklingu.

My Company Polska wydanie 3/2015 (3)

Więcej możesz przeczytać w 3/2015 (3) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ