Trump wszechmogący

Donald Trump i Władimir Putin.
Donald Trump i Władimir Putin. / Shutterstock
Okazałe zwycięstwo w wyborach i liczni poplecznicy w Izbie Reprezentantów i Senacie mogą doprowadzić do sytuacji, w której Trump dojdzie do wniosku, że jest wszechmocny. A to źle się może skończyć. Nie tylko w geopolityce i gospodarce, ale też na rynkach finansowych.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2025 (113)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Końcówka 2024 i początek 2025 r. pozostawały pod wpływem tego, co rynki usłyszały i zobaczyły po posiedzeniu w USA Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC). Decyzja FOMC była zgodna z oczekiwaniami – stopy spadły o 25 p.b. (przedział 4,25–4,50 proc.).

Oczekiwano, że w prognozach na 2025 r. liczba „gołębi” się zmniejszy, ale nie oczekiwano, że średnia oczekiwań członków FOMC pokaże oczekiwanie na obniżkę jedynie o 50 p.b. Przedtem oczekiwano czterech obniżek po 25 p.b., czyli w sumie o 100 p.b. Nic dziwnego, że prognozy te spowodowały gwałtowne umocnienie dolara i ponad trzyprocentowe spadki indeksów na Wall Street.

Można było spodziewać się, że „jastrzębi” Fed stał się szpilką, która przebiła nadmuchany balon. Tak się nie stało, bo potem indeksy dzielnie odrabiały straty, ale przełom roku był znowu bardzo słaby. Najsłabszy od wielu lat. Tak zwany rajd Świętego Mikołaja, który wielu określa jako wzrosty indeksów w ciągu pięciu ostatnich dni roku kalendarzowego i pierwszych dwóch dni handlowych stycznia, tym razem nie miał miejsca, co kazało zachować szczególną ostrożność.

Można powiedzieć, że oprócz roku potężnej zmienności 2025 r. z pewnością będzie zasługiwał na miano „roku Donalda Trumpa”. I nie jestem przekonany, że będzie to kryło pochwałę pod adresem prezydenta USA. Pisałem ten tekst w połowie stycznia i już wtedy wypowiedzi Donalda Trumpa potrafiły zatrząść rynkami, a przecież zaprzysiężenie prezydenta było się 20 stycznia.

Dwóch samców alfa w zagrodzie

Można sobie wyobrazić, co prezydent wraz ze swoim, coraz bardziej się rozpychającym, sojusznikiem Elonem Muskiem może jeszcze zrobić. Ten ostatni swoimi wypowiedziami usiłuje wpłynąć na politykę Niemiec (popiera skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec - AfD) oraz Wielkiej Brytanii (wzywa króla do odwołania rządu i popiera nacjonalistyczną partię Refom UK). Generalnie widać, że popiera te partie, które dążą do rozbicia Unii Europejskiej. To już powoduje gwałtowne protesty europejskich rządów.

Donald Trump nie zostawał w tyle. Notabene absolutnie nie wierzę w to, że cały 2025 r. będzie dla pary Trump–Musk rokiem harmonijnej współpracy. Dwóch samców alfa w jednej zagrodzie? To się nie może udać – burzliwe rozstanie jest według mnie bardziej niż pewne. Nawiasem mówiąc, Elon Musk podbudowany swoim bogactwem coraz bardziej zachowuje się jak król całego globu. To nie jest dobry kierunek, kiedy miliarderzy decydują o tym, gdzie powinien iść świat.

Wróćmy jednak do Donalda Trumpa. W pierwszych dniach roku „The Washington Post” poinformował, powołując się na trzy źródła, że nowa administracja USA ograniczy zwyżki ceł do poszczególnych sektorów - nie będą to uniwersalne podwyżki ceł. Indeksy w Europie i kontrakty w USA ruszyły na północ, a dolar mocno tracił. Trwało to jednak krótko.

Pojawił się Donald Trump i zaprzeczył rewelacjom „Washington Post”. Widać było jednak, że inwestorzy nie wiedzą, co mają robić. Następny dzień przyniósł kolejne rewelacje. Negatywny wpływ na zachowanie rynków miała pogróżka Trumpa, który w publicznym wywiadzie nie wykluczył użycia siły w celu przejęcia Grenlandii i Kanału Panamskiego. To nie koniec, bo już następnego dnia nastroje na rynkach nagle się pogorszyły. Co umocniło dolara i pogorszyło nastroje na rynkach akcji? Tak, oczywiście znowu Donald Trump. Telewizja CNN poinformowała, że dla przyspieszenia swojego programu podnoszenia ceł ma zamiar ogłosić „krajowy stan wyjątkowy w gospodarce”. Chyba nikt nie wie, co to może znaczyć – podobno jest już gotowa lista stu dekretów prezydenckich…

Kolejna wojenna eskalacja

Mam wrażenie, że wielu inwestorów i komentatorów traktowała wypowiedzi Donalda Trumpa jak żarty lub też uwagi rzucone bez większego zastanowienia. Mają oni nadzieję, że jak już usiądzie w Gabinecie Owalnym to spoważnieje i przestanie grozić Danii, Panamie czy Kanadzie (chciałby, żeby Kanada przyłączyła się do USA). Jest też teza (najbardziej prawdopodobna) mówiąca o tym, że Trump buduje pozycję negocjacyjną. Ja mam duże wątpliwości, czy tylko o to chodzi, bo okazałe zwycięstwo w wyborach i liczni poplecznicy w Izbie Reprezentantów i Senacie mogą doprowadzić do sytuacji, w której Trump dojdzie do wniosku, że jest wszechmocny. A to źle się może skończyć.

W tych pierwszych dniach roku Donald Trump nie mówił o tym, jak zamierza zakończyć wojnę Rosji z Ukrainą. Dawał jednak znać, że nie uda mu się tego zrobić w pierwszy dzień po objęciu urzędu, ale że może to potrwać kilka miesięcy. Dla Polski, gospodarki, akcji, waluty to jest najważniejszy temat. Uważam, że prawdopodobieństwo rozejmu wynosi 50 proc. Może się bowiem okazać, że nie tylko wojna się nie zakończy, ale Władimir Putin obrazi czymś Donald Trumpa, a to wprowadzi wojnę na kolejny stopień eskalacji, co bardzo by Polsce zaszkodziło.

Reasumując, 2025 r. z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie można określić mianem roku potężnej zmienności na rynkach finansowych, a spirytus movens będzie prezydent Trump. Nie tylko zresztą w geopolityce i gospodarce, ale też na rynkach finansowych.

Złoty się wzmacnia

Ważne będą też działania FOMC. Publikowane na przełomie roku w USA dane makro w (szybki wzrost gospodarki) zwiększają prawdopodobieństwo obniżek stóp dopiero w drugiej połowie roku. Może nawet nie należy użyć liczby mnogiej, bo już wielu analityków mówi o jednej tylko obniżce. To doprowadziło do potężnego wzrostu rentowności amerykańskich obligacji. Dla obligacji dziesięcioletnich doszła do poziomu z końca 2023 r. (4,8 proc.). Na tym rynku najbardziej widać, że inwestorzy tracą nadzieję na liczne obniżki stóp.

Zobaczymy co z tym zrobi Fed podczas posiedzenia 29 stycznia. Jedno jest pewne – brak obniżek stóp spowoduje krytykę Białego Domu. Donald Trump przed wyborami twierdził, że nie będzie się starał usunąć Jerome Powella, szefa Fed, przed końcem jego kadencji (kwiecień 2026 r.). Obawiam się, że może zmienić zdanie, a to doprowadziłoby do przeceny dolara i potężnych spadków indeksów na giełdach.

Miejmy nadzieję, że polski złoty podczas tych perturbacji zachowa się tak, jak zachowywał się w 2024 r. Przypomnijmy, że co prawda kurs USD/PLN, dzięki globalnemu umocnieniu dolara, znacznie wzrósł, ale bardziej dla polskiej gospodarki istotny kurs EUR/PLN w pierwszym tygodniu stycznia testował poziom 4,25 zł, który w 2024 r. wielokrotnie hamował spadki, czyli dalsze umocnienie złotego. Reasumując, można powiedzieć, że złoty był bardzo silny.

Nasza polityka na szczęście złotego nie rusza. Wynik wyborów prezydenckich może jednak mieć wpływa na zachowanie rynków. Wygrana kandydata Koalicji 15 października zapewne dałaby krótką, pozytywną reakcję. Potem ważne było to, co rząd i prezydent będą robili. Wygrana kandydata PiS miałaby negatywny i długotrwały skutek. Nie piszę tego z powodu własnych poglądów politycznych. Po prostu prezydent spoza obozu Koalicji 15 października zapewniłby miesiące lub nawet lata potwornego rozgardiaszu politycznego.

To inwestorom, szczególnie zagranicznym, nie mogłoby się spodobać, mimo tego że nasza gospodarka wydaje się mieć bardzo dobre perspektywy. Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiada, że w tym roku ruszą inwestycje finansowane przez 120 mld zł z funduszy unijnych (KPO i fundusze spójności). Prognozowany jest wzrost PKB nieco niższy niż 4 proc., a stopa bezrobocia mierzona przez Eurostat metodą BAEL lokuje Polskę na drugim miejscu (ex aequo z Maltą, a po Czechach) krajów Unii Europejskiej z najniższym bezrobociem. Zdecydowanie nie jest to katastrofa, o której mówi kandydat PiS na prezydenta.

Teoretycznie zamarznięcie frontu w Ukrainie byłoby dodatkowym dopalaczem dla gospodarki. Teoretycznie, bo jest i ciemna strona takiej sytuacji. Jeśli Ukraińcy uwierzą w to, że rozpoczynają się lata spokoju to część z nich będzie chciała wrócić do kraju, a to pozbawi Polskę tak koniecznych pracowników. Pracodawcy już teraz koniecznie powinni o tym myśleć.

Więcej możesz przeczytać w 2/2025 (113) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ