Uważajcie na walutowym polu

© Shutterstock
© Shutterstock 75
Świadome działania danego państwa osłabiające jego walutę w stosunku do innych powiązanych z nim znacząco gospodarek określa się mianem wojny walutowej. Ja jednak wolę terminologię ze świata sportu i twierdzę, że rynek walutowy przypomina dziś pole golfowe, na którym wszyscy regularnie oszukują.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2016 (9)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Skąd golf na rynku walutowym? Bo jest to jedyny popularny sport, jaki znam, który – dla wyrównania szans pomiędzy graczami o bardzo różnych umiejętnościach –  oferuje im tzw. system handicapowy. Dzięki temu nawet słabszy technicznie golfista ma szansę ograć dużo lepszych rywali. 

I taką właśnie rolę, moim zdaniem, odgrywa na świecie rynek walutowy. Poprzez obniżkę relatywnych kursów wspiera mniej konkurencyjne gospodarki, a tym samym ogranicza przewagi osiągane przez te, które postrzega się jako atrakcyjniejsze. Zwykle bowiem kapitał ucieka (oczywiście, mówiąc w dużym uproszczeniu) od ryzyka niższych stóp procentowych, będących konsekwencją gorszych wskaźników rozwojowych, i liczy jednocześnie na idące w górę stopy procentowe w krajach, gdzie tempo wzrostu gospodarczego jest szybsze. 

Przy czym zasada ta nie dotyczy jedynie państw rozwijających się na tle bardziej rozwiniętych. Z podobnego mechanizmu, w różnych fazach cyklu koniunkturalnego, korzystają (lub na nim relatywnie tracą) tzw. gospodarki surowcowe. Rynki walutowe reagują też usłużnie na kryzysy polityczne czy znaczące anomalie pogodowe. Również Polski nie okrzyknięto by zapewne „zieloną wyspą” na tle Europy pogrążonej w wielkiej recesji, gdyby nie prawie 50-procentowa dewaluacja złotego w ciągu zaledwie kilku kryzysowych miesięcy!

Trzeba też przyznać, że rynek walutowy potrafi być bardzo brutalny w swoich zachowaniach, zwłaszcza tych krótkoterminowych. Śmiem również twierdzić, że często zbyt pochopnie rezygnujemy z prawa do ograniczania napływu do naszych gospodarek nadmiernych ilości tzw. gorącego kapitału, który szuka okazji do szybkich zysków. Jednak największe problemy pojawiają się wtedy, gdy poszczególne kraje zaczynają świadomie manipulować kursami swych walut dla osiągnięcia bieżących celów ekonomicznych lub, co gorsza, z powodu koniunkturalnych ambicji politycznych. 

Wielu zapewne pamięta spektakularne zwycięstwo George’a Sorosa w 1992 r. nad brytyjskim bankiem centralnym, który z uporem maniaka i kosztem utraty olbrzymiej części swoich rezerw walutowych bronił zbyt drogiego funta, wbrew wszelkim zdroworozsądkowym argumentom. Soros zgarnął wtedy ze stołu pulę ponad miliarda dolarów. Wkrótce potem brytyjska gospodarka odbiła się od dna, właśnie dzięki swej słabszej i przez to bardziej konkurencyjnej walucie. 

Obecna sytuacja na świecie wygląda jednak zupełnie inaczej, ponieważ nikt już nie broni swoich imperiów walutowych, a wręcz przeciwnie. Prawie wszyscy więksi gracze cierpią dzisiaj na makroekonomiczną zadyszkę i w słabszej walucie upatrują szansy na gospodarczą odnowę, przede wszystkim dzięki relatywnie tańszemu eksportowi i zarazem droższemu importowi. Problem w tym, że kiedy tak wiele krajów próbuje tej samej walutowej taktyki i to jednocześnie przeciwko wszystkim pozostałym rywalom, ekonomia i rynki kapitałowe zaczynają im płatać różne nieprzewidziane figle. Okazuje się, że światowa wojna walutowa pozbawia poszczególne państwa zdecydowanej większości oczekiwanych przez nie korzyści. I na nic wtedy publiczne uskarżanie się polityków na nieprzyjazne kursy wymiany, wynikające ich zdaniem z niezrozumienia przez rynek lub wręcz jego złej woli. 

Dlatego uważajcie, proszę, na swoje inwestycyjne portfele. Na walutowym polu golfowym nawet najbardziej poważani gracze nie przestrzegają dotychczasowych reguł i zbyt łatwo sięgają po arsenał manipulacji. To zaś sprawia, że kursy obstawianych przez nas walut stają się coraz bardziej nieprzewidywalne (jak choćby znowu relacja franka szwajcarskiego do euro!). Stąd moje kolejne ostrzeżenie. Jeżeli ktoś próbuje was namówić na łatwe i niewiarygodnie regularne ogrywanie rynku walutowego na swojej platformie transakcyjnej albo obiecuje złote góry dzięki swemu magicznemu darowi systematycznego zarabiania na zmienności kursów walut (nawet pozornie najbardziej przewidywalnych), od razu przejdźcie na drugą stronę inwestycyjnej ulicy! Mam nadzieję, że do zobaczenia. 

My Company Polska wydanie 6/2016 (9)

Więcej możesz przeczytać w 6/2016 (9) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ