To nie jest psi biznes

Grzegorz Sadowski, Dorota Rymaszewska, Sławomir Wi
Grzegorz Sadowski, Dorota Rymaszewska, Sławomir Wiatr, Luna i Buba, fot. Michał Mutor
Uroczy kocur Ernest jest prawdziwą maskotką na farmie. Przyjaźni się z każdym zwierzakiem, który przebywa na miejscu. Bawi się m.in. ze świniami, końmi, krowami, czy owcami. Jego wybryki śledzą miliony widzów. Na innym filmie kobieta o imieniu Karen wybrała się na poranną przechadzkę po sąsiedztwie. Zauważyła, że ktoś ją śledzi. Podążał za nią bezpański owczarek niemiecki. Przygarnęła go, a kilka dni później w jej domu ta suczka urodziła szczeniaki. To tylko pierwsze z brzegu filmy, które codziennie publikuje profil The Dodo mający dziesiątki milionów subskrybentów na każdej platformie społecznościowej.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2022 (85)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nic jednak nie przebije kota rasy ragdoll o imieniu Puff z Nowego Jorku, który zgromadził w sumie 7 532 180 184 odsłon na swoim kanale YouTube „Ten mały Puff”. Kot przygotowuje jedzenie (co nie bardzo mu wychodzi), pokazuje różne domowe sztuczki, generalnie robi wszystko to, czego nie robi zwykły domowy kot, który przez większość dnia śpi. I ludzie to kochają. Zresztą YouTube sam podaje, że żadna inna kategoria filmów nie ma tak wysokiej „klikalności”. Próbowano nawet badać to zjawisko, okazuje się, że oglądanie kotów wyraźnie dodaje nam energii, zwiększa pozytywne i redukuje negatywne emocje, takie jak niepokój, rozdrażnienie i smutek.

The Dodo nie jest jednak hobbystyczną stroną do wrzucania filmów. To startup założony w 2015 r. przez Izzie Lerer, która jest córką Kennetha Lerera, współzałożyciela Huffington Post. Izzie początkowo próbowała kariery akademickiej, specjalizując się w zagadnieniach związanych z etyką zwierząt. Jednak stwierdziła, że w filmach o zwierzętach –  niezależnie czy są to historie ujmujące, chwytające za serce, bawiące czy nawet smutne – tkwi ogromny viralowy potencjał. Uwielbiamy oglądać filmy, gdzie miłość i nienawiść może istnieć obok siebie (Freud się kłania), gdzie widzimy te niespodziewane przyjaźnie psów z kotami, świnek z papugami czy orangutanów z jeleniami. Wierzymy, że w ludziach drzemie dobro, że niezwyczajnymi bohaterami niosącymi dobro mogą być zwyczajni ludzie. To sprawia, że wiara w ludzkość zostaje odzyskana. Z kolei kot Puff niezdarnie przygotowujący dania w kuchni pokazuje nam, że przecież to jest o mnie, że tak wygląda rzeczywistość (coś w stylu Chujowej Pani Domu), a nie tak jak ją pokazuje telewizja.

Ale filmiki o zwierzętach to tylko bardzo niewielka część ogromnego i bardzo mocno rosnącego biznesu, który z angielska nazwa się PetTech. Można by powiedzieć psi biznes, ale to pejoratywne, kojarzące się z psim groszem. A tu są ogromne pieniądze. Głównie za sprawą generacji Z, która nazywana jest „najbardziej samotnym pokoleniem” i która wkracza w swoje lata wydawania pieniędzy. To oni są dziś posiadaczami 45 proc. psów (za kilka lat będą właścicielami 60 proc). W odróżnieniu od poprzedników ludzie pokolenia Z w jeszcze większym stopniu traktują swoje psy i koty jak członków rodziny, niczym swoje dzieci. I ten biznes ma już kilkanaście kategorii: ubezpieczenia dla zwierząt, inteligentne opaski i sprzęt domowy, telemedycyna, strzyżenie i pielęgnacja, żywność, opieka weterynaryjna, suplementy diety, marketplace. I tych kategorii będzie przybywać, bo modele biznesowe na tym rynku dopiero się tworzą, a Polska – co ciekawe – jest dziś na pierwszej linii frontu tego fenomenu. Wniosek jest jeden: zwierzęta nas łączą, sprawiają, że czujemy się lepszymi ludźmi. A to nie ma ceny.

My Company Polska wydanie 10/2022 (85)

Więcej możesz przeczytać w 10/2022 (85) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ