Polska marka kosmiczna

materiały prasowe
materiały prasowe 33
W podbój kosmosu zaangażowanych jest na świecie wiele małych i średnich firm, w tym szybko się wybijająca, polska Creotech Instruments. Jej strategia podporządkowana jest jednemu kluczowemu celowi: za kilka lat stać się narodowym integratorem mikrosatelitów.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2016 (6)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Najpierw była praca naukowa, w tym przy Wielkim Zderzaczu Hadronów. Potem, w 2008 r., Grzegorz Brona oraz Grzegorz i Paweł Kasprowiczowie wpadli na pomysł założenia własnej firmy, działającej na styku nauki i biznesu. Creotech Instruments zajął się tworzeniem autorskich systemów elektronicznych, projektując je dla dużych ośrodków badawczych CERN (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych) i DESY (Niemieckiego Synchrotronu Elektronowego). Trzem wspólnikom w rozkręcaniu biznesu pomogły nie tylko posiadane know-how, lecz także liczne, zdobyte wcześniej kontakty. W 2011 r. dołączył do nich Jacek Kubrak: kapitał firmy został zwiększony, a ona przekształcona w spółkę akcyjną. W następnym roku zdobyła kolejne pieniądze na rozwój podczas niepublicznej emisji swoich akcji. Wtedy miała już też wyznaczone cztery strategiczne obszary działania: urządzenia przemysłowe (tzw. machine-to-machine i kamery), aparatura naukowa (w tym systemy dla akceleratorów cząstek), produkcja elektroniki na zamówienie i przemysł kosmiczny.

Kiedy w 2012 r. nasz kraj stał się członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), ta zaprosiła Creotech, wraz z siedmioma innymi polskimi firmami, na biznesowe spotkanie. – Dostrzegliśmy wówczas możliwość włączenia się w budowanie rodzimego przemysłu kosmicznego, by rzeczywista składka, jaką Polska co roku wpłaca do ESA, mogła wrócić do kraju – mówi dr Grzegorz Brona, prezes Creotech Instruments. – Wtedy to było takie „wow”, przecież ten przemysł się rodził.

Ich przygoda z branżą kosmiczną zaczęła się na dobre. Tak się do tego zapalili, że gotowi byli nawet na początku stracić. Najtrudniejszym momentem było ochłonięcie po owym „wow”. – Podpisaliśmy pierwsze kontrakty z ESA, po czym przekonaliśmy się, jak trudna jest ich realizacja – wspomina Grzegorz Brona.

Zakasali rękawy i wzięli się do ciężkiej pracy. Kapitałowo wspomogły ich ESA, Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych i Agencja Rozwoju Przemysłu, która objęła 19 proc. akcji Creotechu. To była pierwsza inwestycja polskiego państwa w prywatną spółkę po II wojnie światowej.

Komunikujmy kosmiczne ambicje

Jeszcze w 2012 r. uruchomili pierwszy w Polsce clean­room – pomieszczenie spełniające rygorystyczne standardy montażu elementów optycznych przeznaczonych dla stacji kosmicznych i satelitów. Wyśrubowane normy każą utrzymać w nim czystość na poziomie 1 tys. do 10 tys. cząstek pyłu na stopę sześcienną. Podejmowali się coraz większych projektów, sukcesywnie rozwijając swoje know-how. Niebawem jeden z nich będzie miał swój finał – zakończył się montaż modułu kamery umieszczonej na sondzie misji ExoMars 2016, która wystartuje już w marcu. Kamera będzie wykonywać w wysokiej rozdzielczości zdjęcia obszarów Czerwonej Planety, gdzie mogą wydobywać się śladowe ilości gazów. Ich identyfikacja pozwoli lepiej poznać jej historię geologiczną i pomoże szukać śladów pozaziemskiego życia. Z kolei w ramach innego kontraktu z ESA, wartego 3 mln zł, Creotech powinien w latach 2016–2017 przygotować fragmenty układów elektronicznych, które zostaną wykorzystane do badania zjawiska burz słonecznych w ramach misji PROBA-3.

Spółka zakłada, że w tym roku 90–95 proc. jej przychodów stanowić będą pieniądze z projektów kosmicznych, a reszta – ze zleceń komercyjnych dla wielkich firm, jak Airbus czy Thales, oraz dla EUMESTAT-u  (Europejskiej Organizacji Eksploatacji Satelitów). Współpracę z nimi prezes Brona określa jako „trudną konkurencję”, ale, jak dotąd, pomagała ona utrzymać przedsiębiorstwo i przysposabiać ekipę do nowych technologii.

Generalnie Creotech stosuje strategię ścisłej koncentracji na wybranych partnerach: co miesiąc spotyka się z przedstawicielami firm przemysłowych, pojawia na spotkaniach ESA i na targach branżowych, choć jeszcze nie jako wystawca, lecz by nawiązywać kontakty. To sposób na pozyskiwanie klientów, wzrost konkurencyjności i budowanie marki. – Przede wszystkim należy głośno komunikować, że Polska ma ambicję podboju kosmosu. Trzeba przestać myśleć „a co my umiemy”, że przemysł kosmiczny to nie dla nas – mówi Brona.

Przychody jego spółki w 2015 r. sięgnęły ok. 5 mln zł, w tym powinno być już 10 mln zł. Z roku na rok, przynajmniej przez najbliższych kilka lat, Creotech chce podwajać swoje zarobki.

Liczy się trend

Ta koncentracja na wybranych klientach to element szerszej strategii firmy polegającej na podporządkowaniu wszystkiego jednemu celowi: w ciągu kilku lat osiągnąć zdolność do integracji mikrosatelitów w Polsce. Wiele krajów w UE ma u siebie takich narodowych integratorów, chociażby ze względów bezpieczeństwa. Hiszpanom wykreowanie odpowiedniego partnera zajęło 18 lat.

– W dłuższej perspektywie Polska nie może sobie pozwolić na odcinanie się od posiadania komercyjnych czy wojskowych satelitów – tłumaczy Brona.

Podkreśla też, że sukces w branży kosmicznej nie musi oznaczać innowacyjności w tym sensie, jak np. w sektorze IT. Nowinki bowiem niekoniecznie szybko się w niej przyjmują, szczególnie jeśli są związane z kosmosem bezpośrednio. Wszystko, co leci w pozaziemską przestrzeń, musi być bowiem niezawodne, bardzo dokładnie przetestowane. Kluczem do trwałego zaistnienia w tej branży jest więc raczej dostrzeganie pewnych trendów i możliwości. Jednym z takich, które dziś są obserwowane i warto się do nich podłączyć, jest miniaturyzacja satelitów. – Zamiast dużych satelitów krążących w nieskończoność, wysyłamy małe, na niskie orbity, które będą kończyć swoją „służbę” po kilku lub kilkunastu latach, jako niewielki meteor przecinający nieboskłon – mówi prezes Creotechu.

W firmie kosmicznej o powodzeniu decydują w ogromnym stopniu zatrudnieni w niej ludzie. Fakt, że wykształcona i ambitna kadra jest w naszym kraju tańsza niż na Zachodzie, na pewno pomaga być bardziej konkurencyjnym, ale z drugiej strony, niełatwo takich wartościowych pracowników znaleźć. Szczególnie gdy potrzeba specjalnych kwalifikacji. Można jednak sobie pomóc – i to też jest element strategii Creotechu – budując rozpoznawalność firmy w mediach. To rodzaj tzw. employer brandingu (czyli budowania marki pracodawcy), żeby poszukiwani fachowcy zgłaszali się do firmy sami. Grzegorz Brona chciałby też, aby wykwalifikowani absolwenci nie opuszczali kraju, lecz zakładali tu własne przedsiębiorstwa kosmiczne. Creotech gotów jest dzielić się z nimi swym doświadczeniem w pozyskiwaniu kapitału. – Wciąż jeszcze jest miejsce dla kilku podmiotów, które, mając duże aspiracje, chciałyby podzielić ten wspólny kawałek tortu – mówi.

 


Dr Grzegorz Brona, prezes Creotech Instruments

Kiedy w 2012 r. Polska stała się członkiem ESA, a ta zaprosiła m.in. naszą firmę na biznesowe spotkanie, dostrzegliśmy możliwość włączenia się w budowanie rodzimego przemysłu kosmicznego, by rzeczywista składka, jaką Polska co roku wpłaca do agencji, mogła wrócić do kraju. Chcemy komunikować, że mamy ambicję podboju kosmosu. Trzeba przestać myśleć, że to nie dla nas. 

My Company Polska wydanie 3/2016 (6)

Więcej możesz przeczytać w 3/2016 (6) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ