Pułapki komunikacji

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
Może widzieliście taki wiekowy już film z młodym Tomem Hanksem. Grany przez niego bohater w straszliwą ulewę uparł się, że wyjdzie z psem. Wyszedł, od razu skierował swe kroki do budki telefonicznej (tak, było kiedyś coś takiego) i zadzwonił do kochanki. Tyle że przez pomyłkę wykręcił numer do domu. Odebrała żona i wszystkiego się domyśliła.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2021 (72)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nawet zwyczajny telefon i to taki z budki mógł – przy odrobinie roztargnienia – przyczynić się do komunikacyjnej wpadki. Mnie nieraz zdarzało się pisać SMS-y nie do tego, do kogo były przeznaczone, co może potwierdzać teorię mojej żony, że jestem gamoniem. Cóż, prowadziło to do licznych towarzyskich kryzysów.

Media społecznościowe i towarzyszące im komunikatory mnożą jeszcze te pułapki. Na początku ery Facebooka, gdy nie wszyscy jeszcze łapali jego istotę, słynne były intymne zwierzenia publikowane na tablicach kochanków, zamiast w prywatnej wiadomości. Teraz pewnym wyzwaniem jest gąszcz grup messengerowych, do których należymy (pandemia i praca zdalna przyczyniły się do pączkowania tego sposobu kontaktów) oraz rodzaj komunikacji, który nazwałem sobie pionową.

Już tłumaczę na czymże owa komunikacja pionowa polega. Powiedzmy, że udzielam się na klasowym forum rodziców i omawiamy właśnie plan wycieczki na wrzesień. Są dwa pomysły i – jak to bywa – dochodzi do sporu, przechodzącego w impas. Na grupie klasowej przekonuję do mojego pomysłu. Ale jednocześnie na małej trzyosobowej grupie zaprzyjaźnionych ojców nabijam się ze swoich oponentów i wspólnie rwiemy sobie włosy z głowy, z jakimi to cymbałami musimy się użerać w imię dobra naszych dzieci. Ale najbardziej hardcorowe teksty zostawiam dla mojego najbliższego kumpla w bilateralnej korespondencji. Znamy się jak łyse konie, o wszystkim rozmawiamy, podobnie myślimy. Więc tu już zupełnie nie owijam w bawełnę tylko walimy prosto z mostu i to czasem dość grubo. 

Czyli jednocześnie prowadzę trzy rozmowy. A zdarzało mi się jednocześnie prowadzić podobną debatę zawodową: ogólnie dostępną na grupie firmowej, węższą z bliskimi współpracownikami i tajną – z zaufaną prawą ręką. A zatem sześć konwersacji i czasem trzeba się mocno skupić, by podczas tej żonglerki nie popełnić żadnego błędu.

Ale że jesteśmy ludźmi, to błędy się zdarzają. Tutaj niespodzianka – mnie się jeszcze to nie przydarzyło, chociaż są tacy, którzy mają mnie za gamonia. Ale na tej ogólnej grupie klasowej pojawiały się wpisy przeznaczone dla węższego grona w tym także na mój temat (bo inni też taką pionową komunikację stosują i też się nabijają, np. ze mnie), coś w tym stylu: „Tego grubego mądrali to już mam po dziurki w uszach”, a potem „Oj, przepraszam, to miało być w innej rozmowie”.

Tak to już jest, że nadmiar kanałów komunikacji czasem komunikację utrudnia zamiast ją ułatwiać. Gadamy z kimś na WhatsAppie, nagle przerzucamy się na Messengera, dorzucamy coś w SMS-sie, a potem szukamy ważnego wątku naszej rozmowy i nigdzie go nie ma. Chociaż przeszukaliśmy wszystkie możliwe konwersacje i grupy na komunikatorach. Aż dwa dni później znajdujemy tę kluczową rzecz w e-mailu. Bo okazuje się, że jeszcze pisaliśmy do siebie e-maile.

A niedawno na takiej zorganizowanej ad hoc grupie właścicieli psów z osiedla, jeden człowiek napisał: „Ej, możesz mi skołować trochę trawy na wyjazd?”. Biedaczynie coś się pomerdało.

My Company Polska wydanie 9/2021 (72)

Więcej możesz przeczytać w 9/2021 (72) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ