Rozmowy nierozpoczęte

Igor Zalewski
Igor Zalewski, fot. materiały prasowe / Fot. mat. pras.
Dawno temu przeprowadzałem mnóstwo wywiadów z politykami. Jedną z bardziej pamiętnych rozmów była ta z Leszkiem Moczulskim, twórcą Konfederacji Polski Niepodległej. Moczu, jak wielu wodzów w historii, uwielbiał gadać, uwielbiał swój głos i uwielbiał słuchać – ale siebie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2023 (92)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Wywiad z nim nie był łatwy. My – czyli ja i mój dziennikarski partner – stawialiśmy pytania, a Moczulski się nimi nie przejmował i płynął w nieznane w wartkim potoku swych słów.

W końcu się poddaliśmy i dość biernie słuchaliśmy niekończących się wywodów lidera KPN. Zapadłem się w siebie i znużony monologiem Moczulskiego straciłem kontakt może nie tyle z rzeczywistością, co z wywiadowanym. Kiedy ocknąłem się, jakiś kwadrans później, ze zdziwieniem stwierdziłem, że Moczu peroruje właśnie o Karolingach. Jak z Polski AD 1992 przemieścił się w do państwa Franków ok. 800 r. – trudno dociec. Natomiast bez wątpienia był to przeskok zaiste historyczny. 

Po latach zauważyłem, że wodzowskim manierom ulegają nie tylko wodzowie. Żeby zupełnie nie być zainteresowanym swym rozmówcą, nie trzeba być przywódcą politycznym otoczonym chórem pochlebców. Okazuje się, że wystarczy być całkiem zwykłym albo nawet wręcz nieciekawym człowiekiem, by traktować rozmowę jak ulicę jednokierunkową.

Nie wiem, czy to efekt działania mediów społecznościowych, które napędzają nas do nadawania i dają ułudę, że świat jest zainteresowany naszymi komunikatami. Na socjale zwala się teraz wszystko, więc w imię oryginalności zaryzykuję tezę, że i kiedyś było podobnie. Ale faktem jest, że spotykam coraz więcej ludzi, którzy mylą konwersację z wykładem. I gdybyż był to choć wykład o Karolingach! 

Ktoś powie, że małostkowo się skarżę i cóż – przyznam mu rację. Ale naprawdę jestem zmęczony ludźmi, którzy zupełnie nie są zainteresowani moim zdrowiem. Do licha, jeśli już rozmawiamy, przestańmy na chwile opowiadać o sobie i zagadnijmy drugą osobę. Choćby obłudnie, choćby nieszczerze, ale pochylmy się na chwilę nad jej małym, nieistotnym życiem. Nawet nie z grzeczności. Nie z szacunku dla innej osoby. Po prostu będzie się to opłacać. Dobrych relacji nie da się zbudować na monologach. 

Wyznam, że skreślam osoby, które do mnie mówią, a nie ze mną rozmawiają. Oczywiście ja jestem szaraczkiem, więc to moje „skreślenie” nikogo nie zaboli. Ale chyba nie tylko mnie męczą osobnicy zapatrzeni w siebie. Skoro zaczęliśmy anegdotą polityczną, skończmy na takowej. Otóż był sobie kiedyś bardzo wpływowy minister finansów, a przy okazji niebywały wręcz narcyz. Ministrowi temu Ambasada Polska w Waszyngtonie załatwiła spotkanie z szefem Rezerwy Federalnej Alanem Greenspanem, przez lata absolutnie dominującą postacią świata finansów. Panowie mieli dla siebie 40 minut, a czas ich spotkania został precyzyjnie podzielony. Każdy miał po pięć minut, potem głos miał przejmować ten drugi. Ponieważ spotkanie odbywało się za oceanem, najpierw oddano głos naszemu ministrowi. Ten zaczął mówić i mówił, mówił, mówił… Całe 40 minut. Na koniec Greenspan grzecznie podziękował za spotkanie i sobie poszedł. 

Nasi dyplomaci rwali sobie włosy z głowy. – Panie ministrze! Dlaczego nie trzymał się pan planu rozmowy?! – dopytywali. – No bo Greenspan wydawał się bardzo zainteresowany tym, co mówię – odparł dumny z siebie minister. Była to oczywiście jego ostatnia rozmowa z Greenspanem. Zresztą, nawet jej nie można chyba nazwać rozmową.

My Company Polska wydanie 5/2023 (92)

Więcej możesz przeczytać w 5/2023 (92) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ