Pokazaliśmy, że Polak potrafi!

Kamil Sankowski
Kamil Sankowski, fot. materiały prasowe
Gdy na kartce rozpiszemy sobie rachunek zysków i strat, wyjdzie nam jednoznacznie, że instalacja fotowoltaiczna po prostu się opłaca – mówi Kamil Sankowski, członek zarządu spółki Polenergia Fotowoltaika.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2023 (91)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Niedawno w imieniu firmy odebrał pan nagrodę Lidera Transformacji Energetycznej, a jeden z magazynów ekonomicznych wyróżnił pana tytułem jednego z 30 najlepszych biznesmenów przed trzydziestką. Branża energetyczna przeżywa trudne chwile, ale pan chyba nie narzeka?

Nie narzekam. Źródłem sukcesu jest atmosfera, którą stworzyliśmy w naszej firmie, oraz ludzie, których udało mi się do niej przyciągnąć. Jestem farciarzem, że ich na swojej drodze spotkałem.

W lutym ubiegłego roku pana startup z branży OZE przejęła duża firma Polenergia. Dziś jest pan członkiem zarządu spółki Polenergia Fotowoltaika. Czy mimo wejścia w korporacyjne tryby ta startupowa atmosfera u was przetrwała?

W znacznej mierze tak. Utrzymaliśmy podejście, które nam towarzyszyło, gdy byliśmy startupem, pełne przedsiębiorczości, kreatywności i entuzjazmu. Pod tym względem „korporacyjna skaza” nas nie dotknęła. Ale z drugiej strony zyskaliśmy więcej stabilności, spokoju i porządku. Świetne połączenie.

Jak ono działa biznesowo?

Dzięki transakcji, o której mówimy, możemy się dalej rozwijać, nie musimy się martwić, co będzie z nami za kilka lat. Umożliwiło nam to rozszerzenie oferty, bo dziś możemy zaproponować klientom nie tylko budowę instalacji fotowoltaicznych, ale też usługę bilansowania i dostawy w 100 proc. zielonej energii wytwarzanej w odnawialnych źródłach Polenergii. To gwarantuje nam sukces. Potencjał Polenergii pozwala nam również zaoferować nowe usługi, m.in. agregatora, który będzie w stanie kupować nadwyżki zielonej energii z instalacji prosumenckich i odsprzedawać je później na rynku. Dzięki temu klient zyskuje gwarancję opłacalności inwestycji w fotowoltaikę.

Ma pan więc szerokie spojrzenie na branżę. Spytam więc, czy plan osiągnięcia poziomu 40 proc. OZE w polskim miksie energii w 2030 r. jest wciąż do osiągnięcia?

Jestem przekonany, że tak. W ostatnich latach pokazaliśmy przecież, że Polak potrafi. Naszymi wielkimi sukcesami są liczba i tempo wzrostu instalacji prosumenckich. Zaczynając od zera, w ciągu kilku lat dorobiliśmy się ich 1,2 mln. Dzięki temu jesteśmy dziś, obok Niemiec, największą fotowoltaiczną potęgą w Europie. Do tego polska energetyka ma w planach duże inwestycje w morskie farmy wiatrowe. Mimo wielu trudności pojawia się też światełko w tunelu, jeśli chodzi o rozwój wiatraków naziemnych. Tak więc jestem optymistą. Na marginesie dodam, że Grupa Polenergia swoimi działaniami mocno ten optymizm wzmaga, będąc swoistym pionierem transformacji energetycznej w Polsce. Jesteśmy przecież jednym z największych krajowych producentów energii z lądowych farm wiatrowych, a do tego prowadzimy zaawansowane projekty morskich farm wiatrowych zlokalizowanych na Morzu Bałtyckim.

A jaka jest przyszłość fotowoltaiki?

Przybywa projektów wielkoskalowych, wzrasta liczba dużych inwestycji. W fotowoltaikę wchodzi duży biznes, coraz więcej klientów korporacyjnych chce mieć na swoich dachach panele. Ten trend będzie się utrzymywał, choćby ze względu na konieczność realizowania przez firmy celów ESG. To ważna dźwignia wzrostu rynku OZE.

A w jakich barwach widzi pan przyszłość polskiej energetyki prosumenckiej?

Zdecydowanie w jasnych, choć niewątpliwie jej kształt będzie się zmieniać. Wzrośnie rola magazynów energii, dzięki którym będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw fotowoltaiki nie tylko wtedy, gdy świeci słońce, ale też wówczas, gdy go brakuje.

Gdy rozmawialiśmy w ubiegłym roku, mówił pan, że rynek fotowoltaiki ma przyszłość. Czy dziś powtórzyłby pan to samo?

Zacznę od bardzo ogólnego, wręcz trochę banalnego stwierdzenia, że bez energii elektrycznej się nie obejdziemy. Całe nasze życie uzależnione jest od tego, czy w naszym gniazdku płynie prąd. Bez niego nie działają domowe urządzenia, alarmy, ale też ratujący życie sprzęt w szpitalach. Za chwilę bez prądu nie pojedziemy też samochodem. Nic nie wskazuje na to, że to się zmieni. Powstaje więc pytanie, jak tę energię pozyskiwać. Polski miks energetyczny oparty jest na węglu, co daje nam sporą stabilność, ale jednocześnie wiemy, że w Unii Europejskiej węgiel nie ma przyszłości. Musimy więc sobie jakoś tę energetyczną układankę poskładać na nowo. I energetyka prosumencka doskonale się do tego nadaje.

Dlaczego?

Zdywersyfikowany system energetyczny wydaje się bardziej demokratyczny i nowocześniejszy niż sytuacja, w której to, czy będziemy mieli prąd, zależy od – powiedzmy - pięciu wielkich graczy. Poza tym wojna w Ukrainie pokazała, że także z punktu widzenia bezpieczeństwa bazowanie wyłącznie na wielkich elektrowniach bywa ryzykowne. Jednym z motorów napędzających branżę fotowoltaiczną staje się też rozwój technologii.

W jakim sensie?

Widzimy, że klienci, którzy mają instalacje, coraz częściej decydują się na jej rozbudowę. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Skoro mam darmowy prąd na klimatyzację, to czemu mam nie mieć także pompy ciepła? Albo dlaczego nie mogę ładować w domu samochodu elektrycznego? Technologia fotowoltaiczna rozwija się bardzo szybko, wielu klientów będzie chciało ją wymieniać na bardziej nowoczesną i wydajną. Trochę jak kupujemy nowe smartfony, choć te stare jeszcze całkiem nieźle działają.

Muszę jeszcze spytać o rządową decyzję o zamrożeniu cen energii. Czy w kontekście przyszłości nie jest to poniekąd dawanie ludziom złudnego poczucia bezpieczeństwa?

Owszem, jest to trochę mydlenie oczu. Klient zyskuje fałszywe poczucie, że to, co zarabia, starcza mu na życie, utrzymanie rodziny czy domu. Przyjdzie jednak dzień, gdy się okaże, że tak nie jest. Wiele osób zwyczajnie się zdziwi, gdy koszty energii elektrycznej wzrosną np. o 100 proc. Mam wrażenie, że politycy nie za bardzo chcą ich do tego momentu przygotowywać. A sytuacja, w której ktoś nagle się zorientuje, że rachunki za prąd zjadają mu oszczędności, może być przykra.

Czy zamrożenie cen energii zmniejsza zainteresowanie fotowoltaiką?

Zdecydowanie tak. Wyobrażam sobie sytuację, że ktoś, kto zastanawia się nad zakupem instalacji, odkłada tę decyzję o rok, bo w tym czasie będzie miał i tak tańszą energię. Są też tacy, którzy pozostają bierni, bo po prostu nie wiedzą, co ich czeka.

Jak odpowiadacie na to złudne poczucie stabilności?

Dbamy o to, by naszej ofercie zagwarantować przewidywalność w zakresie rozliczania prosumentów i zapewnić im gwarancję dużo większej stabilności cen energii. Polenergia, jako grupa pionowo zintegrowana, ma tu całkiem sporo możliwości, bo mamy i będziemy mieć prąd z własnych zielonych źródeł, to znaczy farm fotowoltaicznych i wiatrowych, a w przyszłości także z farm wiatrowych na morzu, bo nasza grupa pracuje nad nowymi mocami wytwórczymi z offshore. Dziś 90 proc. instalacji, które sprzedajemy, powiązanych jest z gwarancją stabilności ceny. Klienci wybierają nasze rozwiązanie. Jednak w dzisiejszych czasach pewność ceny przez kolejne osiem lat, co znajduje się w naszej ofercie Polenergia 360, to naprawdę wizja atrakcyjna. Zwłaszcza że energia z OZE jest już dziś tańsza niż konwencjonalna.

Wiemy, że z powodów obiektywnych instalacje fotowoltaiczne będą drożały. Jak to wpłynie na decyzje konsumentów?

Ma pan rację, mamy wysoką inflację, rosną koszty wynagrodzenia pracowników, drożeje transport, a także niektóre komponenty. Niewątpliwie będzie to miało wpływ na ceny. Czy w związku z tym zainteresowanie fotowoltaiką wyhamuje? Szczerze mówiąc, nie sądzę. Gdy na kartce rozpiszemy rachunek zysków i strat, wciąż nam wyjdzie, że instalacja fotowoltaiczna się opłaca. Przecież alternatywą są coraz wyższe rachunki za energię.

A jak wygląda perspektywa rozwoju rynku pomp ciepła?

W zeszłym roku zauważyliśmy duży wzrost zainteresowania pompami, co zapewne miało związek ze znacznym wzrostem kosztu ogrzewania metodami tradycyjnymi. Nie muszę chyba nikomu przypominać, jak drożały węgiel, ekogroszek czy pellet. Do tego dochodziła niepewność dotycząca cen gazu. Nie mam wątpliwości, że wzrost zainteresowania pompami ciepła to trend nieodwracalny. Po pierwsze, taka pompa połączona z fotowoltaiką powoduje, że nasz dom jest naprawdę energooszczędny, a ogrzanie go staje się niemal bezobsługowe i mało kłopotliwe. Tak więc do niższych kosztów i ekologii dochodzi wygoda.

Na koniec muszę spytać o coś, co mnie w waszej działalności bardzo zainteresowało, czyli o instalacje charytatywne.

Pomysł narodził się na wczesnym etapie naszej działalności, bo już w 2020 r. W strategii naszej firmy od początku ważna była pomoc najbardziej potrzebującym. Do tej pory zbudowaliśmy już m.in. słoneczne elektrownie dla Domu Dziecka Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Warszawie, Domu Dziecka im. Matki Weroniki w Siennicy czy Domu Dziecka w Jasieńcu Iłżeckim Dolnym. Ostatnio postanowiliśmy wesprzeć położone niedaleko Grodziska Mazowieckiego schronisko Pegasus. To najstarszy azyl dla zwierząt gospodarskich w Polsce, na prawie 50 ha żyje tam blisko 140 zwierząt. Głównie konie, ale też kozy, owce, lamy, alpaki, psy, koty, a nawet szopy. Niestety rachunki za prąd dobijały tę instytucję, korzystała ona z pieca typu koza, woda w stajni zamarzała… Dzięki naszym instalacjom charytatywnym mamy poczucie, że choć trochę zmieniamy świat na lepsze. Na pewno będziemy tę działalność kontynuować.

My Company Polska wydanie 4/2023 (91)

Więcej możesz przeczytać w 4/2023 (91) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ