Rebelianci grają bez prądu

© Michał Szlaga
© Michał Szlaga 88
Rebel.pl – 13 lat temu sklepik z grami-planszówkami prowadzony w Gdańsku przez dwóch przyjaciół. Dziś dwa punkty sprzedaży, hurtownia i wydawnictwo, generujące w sumie 27 mln zł obrotu rocznie. „Niech moc będzie z wami” – mawiają bohaterowie „Gwiezdnych wojen”.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2016 (9)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jest rok 2003. Piotr Kątnik, świeżo upieczony absolwent zarządzania i marketingu na Uniwersytecie Gdańskim, zatrudnia się w sklepie sprzedającym karabiny na kulki, odzież militarną i tym podobne zabawki dla dużych chłopców. Wydaje się, że będzie tu pasował: sam jest trochę dzieciakiem, fanem „Gwiezdnych wojen”, zapalonym graczem, włóczykijem, górołazem, poszukiwaczem zaginionych bunkrów. A jednak coś zgrzyta. Piotr ma pewne pojęcie o prowadzeniu firmy – teoretyczne, po studiach, i praktyczne, bo obserwował biznes swego ojca. Co więcej, ma głowę pełną pomysłów. Ale nikt nie chce go wysłuchać. 

Mijają trzy miesiące. Postanawia sam zostać  szefem – u siebie. Zakłada spółkę z bliskim przyjacielem Pawłem Piechotą i otwierają sklep Rebel.pl.  Nazwa nawiązuje do Sojuszu Rebeliantów z ich ulubionego filmu. 

O kredycie na rozkręcenie działalności mogą tylko pomarzyć. W końcu dostają pożyczkę z Urzędu Pracy, ale dopiero wtedy, gdy poręczy ją trzech żyrantów (ojciec, wujek i babcia Piotra). Wspólnicy wybierają sobie niszę: gry. Wszelkiej maści – karcianki, RPG, komputerowe, planszowe. Sklep ma być taki, w jakim sami chcieliby kupować. Postawienie na niszę okazuje się dobrym krokiem, bo konkurencja jest niewielka, a zainteresowanie klientów szybko rośnie. Niektóre założenia od razu trzeba jednak zweryfikować. Wycofują się z gier komputerowych. To trudny rynek błyskawicznie rotujących produktów. Ponadto fani planszówek i miłośnicy gier komputerowych mają zupełnie inne wymagania. Na coś się trzeba zdecydować. 

Kierunek: internet

W pierwszych latach nowego milenium jest już jasne, że rola internetu w handlu z czasem tylko wzrośnie. Piotr Kątnik od razu stawia na sklep online. Szczęśliwie zna Magdalenę i Artura Jedlińskich. Artur jest informatykiem i projektuje strony www. Magdalena to koleżanka Piotra z uniwerku zafascynowana rodzącym się marketingiem internetowym. Do tego oni też uwielbiają gry planszowe, fantastykę i science fiction. Rebelowa rodzina rośnie. 

Platforma powstaje przez kilka miesięcy, bo Jedlińscy zajmują się nią „po godzinach”. Pierwszy dzień po jej aktywacji nie powala na kolana. Pojawiają się dwa zamówienia – w tym jedno złożone przez znajomego. Po tygodniu – pięć. Potem przychodzi okres przedświątecznych zakupów i robi się coraz lepiej. Po latach liczba sprzedawanych gier wzrośnie do 35 tys. rocznie (licząc tylko sprzedaż detaliczną). 

Pracy jest dużo. Od czasu do czasu czwórka rebeliantów pakuje się ze swymi planszówkami do „osobówki” i jedzie na ten czy inny konwent fantastyki. Zapraszają ludzi, żeby z nimi grali, pokazują, co i jak. Z każdym rokiem konwentowicze przychodzą coraz chętniej, przyprowadzają znajomych. Po Ameryce, Niemczech, Czechach, w Polsce zaczyna się planszówkowy boom. Jednak większość rodaków wciąż kojarzy takie gry z szachami czy Monopolem. 

Spotkania twarzą w twarz mają ogromne znaczenie, ale to internet jest najważniejszym polem bitwy. Tu strategia Rebel.pl jest prosta: postępować odpowiedzialnie i mieć szacunek do klienta. Ozna­cza to szybkie reakcje na problemy z produktem czy dostawą, jasną politykę zwrotów. Zespół Rebel.pl  tworzy też program lojalnościowy (przyznając „pedeki” nawiązujące nazwą do gier RPG), zaczyna wydawać dla klientów elektroniczny biuletyn „Rebel Times”, rozsyła newsletter (na który do dziś zapisało się prawie 60 tys. osób). 

Wsiąść do pociągu

Przychodzi rok 2011. Firma jest liderem swojej niszy, zresztą coraz mniej niszowej. Jest mnóstwo nowych sklepów internetowych i fizycznych handlujących planszówkami, te ostatnie wkraczają też do dużych sieciówek, jak Empik czy Matras. Piotr Kątnik potrzebuje nowych wyzwań. Część znajduje, realizując swoje pasje: zdobywa Mont Blanc i Elbrusa. Aż wreszcie, za sprawą bestsellerowej gry „Ticket to Ride” wydawnictwa Days of Wonder, pojawia się pomysł. 

– Słuchajcie – mówi ktoś – sprzedajemy tego tyle, że właściwie moglibyśmy wydać polską edycję. 

Piotr, który „od zawsze” kieruje się maksymą mistrza Yody – „Rób albo nie rób, nie ma próbowania” – szybko podchwytuje tę myśl. Tłumaczenie instrukcji to nie problem, Rebel i tak już dołączał do gier swoje przekłady z domowej drukarki. Szybko powstaje wydawnictwo i dział hurtu. W świat rusza pierwsza gra: „Ticket to Ride” wydana pod polskim tytułem „Wsiąść do pociągu” (nawiązującym do piosenki Maryli Rodowicz). Pierwszy nakład wydaje się szalenie wysoki – 1 tys. egzemplarzy. Ale wkrótce sprzedaż tylko tego tytułu sięgnie 19 tys. sztuk rocznie. 

Sukces wydawnictwa jest oszałamiający. Obrót firmy z każdym rokiem rośnie o ok. 50 proc., a zysk netto się podwaja. Są też inne osiągnięcia. „K2”, stworzona przez Adama Kałużę, a wydana przez Rebel.pl, zostaje pierwszą polską grą nominowaną do planszówkowego Oscara, niemieckiej nagrody Spiel des Jahres. Sklep detaliczny, osiągnąwszy granice wzrostu, staje się rodzajem wizytówki. Nadal jest jednak istotny dla zachowania kontaktu z klientami i śledzenia zmian na rynku. 

Biznes to gra kooperacyjna

Planszówki dzielą się na konkurencyjne i kooperacyjne. W tych pierwszych gracze rywalizują, żeby uzyskać najwięcej punktów, stworzyć najpotężniejsze państwo, zbudować największy statek kosmiczny itp. W tych drugich grają przeciwko grze: muszą np. ugasić pożar na łodzi podwodnej albo nie dopuścić, by przebudził się przedwieczny demon. 

Biznes kojarzy się z konkurencją, ale i kooperacją. Rebel.pl „stoi na ludziach”, jak mówi Jedlińska. Praca zespołowa to podstawa filozofii firmy. Wszak Luke Skywalker nie dałby rady zniszczyć Gwiazdy Śmierci, gdyby nie osłaniający go skrzydłowi. Znajomość „Gwiezdnych wojen” jest zresztą jednym z podstawowych kryteriów przy przyjmowaniu do Rebel.pl nowych osób. A gdy ktoś popełni duży błąd, nikt go  nie karze (byle można było na nim polegać). Błąd  poddawany jest pod dyskusję i rozwiązywany. 

Czasy, gdy Rebel.pl tworzyła czwórka przyjaciół jeżdżących po konwentach z bagażnikiem pełnym gier, dawno minęły. Dziś firma zatrudnia ok. 20 osób. Ale luz i przyjazna atmosfera są wciąż te same. Piotr Kątnik, jak dawniej, przesyła dowcipy na komunikatorach albo opowiada o ostatniej rozgrywce w „Cywilizacji” (planszówka bazującą na kultowej grze komputerowej). I nie wymiguje się od żadnej roboty. Podejmuje kluczowe decyzje finansowe i strategiczne, ale gdy trzeba, wsiada w dwudziestoletnią terenówkę, by przewieźć meble ze sklepu do biura, albo łapie za nożyczki i wycina elementy nowej gry. 

 


Piotr Kątnik

Z wykształcenia marketingowiec. 

Od 2003 r. szef firmy Rebel.pl. 

Fan gier (z prądem i bez), wypraw wysokogórskich i opuszczonych bunkrów. 

Szczęśliwa własność dwóch kotów. 

My Company Polska wydanie 6/2016 (9)

Więcej możesz przeczytać w 6/2016 (9) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie