By praca stała się lżejsza

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2025 (117)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Czy jesteśmy analfabetami, jeśli chodzi o analizę danych?
Niezależnie, do jakiej firmy zajrzysz, wszędzie znajdziesz różnego rodzaju wykresy czy excele poświęcone funkcjonowaniu organizacji. Problemem jest fakt, że mało kto potrafi odpowiedzieć na pytanie, co z tych informacji tak naprawdę wynika. Mam trochę wrażenie, że próbujemy z coraz większej ilości jeszcze bardziej skomplikowanych danych wysnuwać proste wnioski w stylu: „dobrze, niedobrze”. Brakuje naszej wewnętrznej zgody na niuansowanie danych. Mamy mnóstwo danych, które oczywiście są złotem współczesności, niestety brakuje świadomości i umiejętności ich analizy.
Jak podejść do procesu analizy danych?
Przedsiębiorcy doskonale wiedzą, gdzie patrzeć i szukać danych, natomiast kolejny problem polega na tym, że oni manipulują informacją, jaką chcą usłyszeć. Kiedy zaczynam współpracę z konkretną firmą, najczęściej proszę po prostu o „surówkę”, czyli dostęp do całej bazy danych. Nigdy nie korzystam z przetworzonych informacji, bo one niosą znamiona tego, co przedsiębiorca chciałby uzyskać. Najczęściej dzieje się tak, iż przedsiębiorcy szukają w danych potwierdzenia swoich tez, nikt nie uczył ich nigdy właściwego wnioskowania.
Czyli nie chodzi tu o edukację w kontekście technicznych skilli, lecz o zmianę mindsetu?
Zdecydowanie tak! Ludzie mają tendencję do myślenia, że skoro dzieje się coś niedobrego, a wskaźniki wykresów nie idą w górę, to zamiast się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, to zaczynają w taki sposób „poprawiać” dane, żeby wskaźniki miały choćby znamiona tego, że idą w górę. Tymczasem podejście powinno być zgoła odmienne – lepiej pokazać najgorszą prawdę, niż manipulować informacjami, z tego nigdy nie wyjdzie nic dobrego.
Idąc dalej, to problem nie tylko w biznesie, ponieważ pewne nawyki łapiemy w życiu codziennym. Nie wiem, czy wnioskowałeś kiedyś o kredyt, ale w dokumentach musisz wykazać pewne informacje, żeby twój wniosek został zaakceptowany. Często dochodzi do takich absurdów, że przedstawiciele banków doradzają ci, jak „poprawić” dane, żeby np. uzyskać większą kwotę kredytu.
Ważnym hasłem w kontekście tej rozmowy są „cyfrowe bliźniaki”. Jak je rozumieć?
Cyfrowy bliźniak to wirtualne odwzorowanie wszystkich firmowych procesów, co umożliwia nie tylko identyfikację problemów w czasie rzeczywistym, ale również wnioskowanie na przyszłość – czyli, mówiąc wprost, pomaga podjąć takie działania, żeby problemów uniknąć. Oczywiście definicji jest wiele, ale ta jest moim zdaniem najwłaściwsza.
Z perspektywy danych cyfrowy bliźniak daje dostęp do wcześniej niedostępnych poziomów informacyjnych. Konkretny przykład: jeśli opomiaruję pracę wózków widłowych, będę wiedział np., jak one się poruszają, a następnie skoreluję te informacje chociażby z obsługiwanymi w danym czasie zamówieniami, to będę mógł wyciągnąć rzetelne wnioski. Bliźniak cyfrowy nie jest narzędziem do kontroli – ma sprawić, żeby praca stała się lżejsza.
Z racji, że to nowa, świeża technologia, cyfrowe bliźniaki mają wciąż ogromny potencjał rozwoju. Sądzę, że ich kolejnym etapem będzie sytuacja, w których cyfrowy bliźniak będzie przewidywał przyszłość i sam podpowie ci, jakie działanie podjąć w konkretnej sytuacji, ty już nie będziesz musiał robić szerokiej analizy.
Jak myślisz, kiedy ta technologia ma szansę stać się powszechna?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba skupić się na preferencjach zakupowych konsumentów. Jeśli przyjmiemy, że preferencją zakupową właściciela bliźniaka cyfrowego będzie całkowita kontrola jego pracowników, to w Polsce w ciągu pięciu lat zapewne pojawi się mnóstwo cyfrowych bliźniaków, gdyż większość pracodawców chce mieć ścisłą kontrolę nad personelem. Jeśli natomiast motywacją do wdrożenia narzędzia będzie faktyczne wnioskowanie w celu uzyskania wskazówek, to zapewne jeszcze 30 lat przed nami.

Więcej możesz przeczytać w 6/2025 (117) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.