„Kasjerzy nie są nieśmiertelni”. Pandemia bije też w sklepy spożywcze

Koronawirus w handlu istnieje i zbiera żniwo
Koronawirus w handlu istnieje i zbiera żniwo, fot. Adobe Stock
„Ktoś powiedział mi ostatnio dowcip. Są dwa miejsca, w których nie ma pandemii. To kościoły i sklepy spożywcze” – opowiada mi jeden z kasjerów pracujący dla jednej z największych sieci handlowych. Prawda jest jednak inna. Pandemia w sklepach zbiera swoje żniwo, także te najpoważniejsze.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Choć mało kto o tym mówi, to problem zachorowań na COVID-19 w branży handlowej jest poważny. Mimo że sklepy spożywcze i ich pracownicy są na „pierwszej linii walki z pandemią”, to od wielu miesięcy sprawa zakażeń w sklepach jest tematem tabu. Teoretycznie sklepy po każdym wykryciu zakażenia w miejscu pracy powinny wysłać takiego pracownika wraz osobami, które miały z nim kontakt, na kwarantannę. Powinny także sytuację zgłosić też do Sanpidu. 

Rzeczywistość jest jednak nieco inna i – jak wynika z relacji naszych rozmówców - kończy się na wysłaniu osoby chorej na kwarantannę i dezynfekcji powierzchni sklepu. Następnego dnia wszystko wraca do normalności, a ci którzy mieli kontakt z chorym pracują nadal. Choć warto zaznaczyć, nie jest to wszędzie normą. Wiele zależy od konkretnego sklepu, znaleźliśmy przypadki nie tylko zamknięcia i oczyszczenia sklepu, ale także wysłania jego pracowników na kwarantannę. 

Co z kolei robi Sanepid? Nasi rozmówcy twierdzą, że nie reaguje. Mimo, że w sklepach dochodzi do sytuacji, kiedy w pracy pojawiają się osoby z potencjalnymi objawami zakażenia.

Efekt? Nie tylko liczne zachorowania wśród pracowników, ale także przypadki śmierci pracowników sklepów. Oczywiście stuprocentowe powiązanie źródła zarażenia z miejscem pracy jest niemal niemożliwe ze względu na specyfikę COVID-19, czyli długi okres tzw. „wylęgania” i bardzo wysoką zaraźliwość. Pracownicy sklepów i reprezentujący ich związkowcy podkreślają jednak, że sytuacja jest poważna biorąc pod uwagę zbliżające się święta. – Pracownicy sklepów boją się o tym głośno mówić ze względu na obawę przed reperkusjami ze strony sieci – mówi członek Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Jeronimo Martins Polska, który chce zachować anonimowość.

Skala problemu

Obecnie dokładna skala problemu zakażeń w sklepach spożywczych nie jest znana. Zapytaliśmy o to Główny Inspektorat Sanitarny – bez odpowiedzi. Adam Niedzielski, minister zdrowia, w czasie jednej z ostatnich konferencji powiedział, że nawet 50 proc. przypadków nowych zakażeń pochodzi z miejsca pracy. Dlatego zaapelował do pracodawców o przejście na pracę zdalną.

Takiej możliwości nie mają sklepy spożywcze. Od początku pandemii, mimo że zamykane były całe branże, nikt z oficjeli nie sugerował możliwości zamknięcia sklepów. Dystrybucja żywności stała się jednym z priorytetów rządu. Na bezpieczeństwo postawili wszyscy – kasjerzy otrzymali maseczki, płyny do dezynfekcji czy też pleksi oddzielające ich od klientów. Kolejne miesiące przyniosły jednak stopniowe luzowanie podejścia do tematyki bezpieczeństwa, mimo że liczba zakażeń rosła. 

„Na kwarantannę idzie tylko chory i rodzina, cała reszta pracuje”, „kilka osób choruje, nawet teraz, nikt sklepu nie zamykał”, „u mnie był dwa razy taki przypadek. Nikt sklepu nie zamykał, wieczorem była robiona dezynfekcja” – to tylko kilka z wielu komentarzy na grupie pracowników sklepów Biedronki, największej w Polsce sieci handlowej. Podobne spostrzeżenia mają pracownicy także innych sklepów. – Nie słyszałam nawet o jednym przypadku zamknięcia sklepu albo odsunięcia od pracy większej liczby pracowników po kontakcie z osobą zakażoną – mówi Katarzyna Toporkiewicz, szefowa Związku Pracowników Sieci Handlowych przy Auchan Polska.

Związkowiec z innej sieci handlowej deklaruje, że w większości przypadków osoby, które miały kontakt z zarażonym pracownikiem, dalej pracują.

Podobnie mówi Robert Jacyno, były członek związku zawodowego NSZZ Solidarność 80 w Jeronimo Martins, który nadal utrzymuje kontakt z licznym gronem pracowników. – Sytuacja jest trudna, bo pracownicy nie mają wyjścia. Nawet, jeśli się boją, to muszą przychodzić do pracy – dodaje. Jacyno opowiada także o licznych rozmowach z pracownikami sklepów. – Jedna z kierowniczek sklepu poprosiła kierownika rejonu o to, by po przypadku COVID-19 wysłać pracowników na kwarantannę. Usłyszała, że przecież się z nią nie całowały i mają dalej pracować – dodaje.  

Jedna z pracownik sklepu z Katowic żali się, że w jej sklepie w ostatnim czasie zachorowało łącznie 5 osób. Żadnej dezynfekcji nie było. Dwie osoby zachorowały m.in. w sklepie w Żarach. Podobne relacje pochodzą z innych miast w całej Polsce i dotyczą różnych sieci handlowych.

Co robią sieci handlowe?

Większość sieci handlowych deklaruje, że mają wdrożone procedury, które pozwalają na minimalizowanie ryzyka zarażenia się personelu. To m.in. wprowadzenie stacji do dezynfekcji rąk czy zapewnienie środków ochrony osobistej. – Opracowaliśmy również konkretny schemat postępowania w sytuacji podejrzenia lub stwierdzenia wirusa SARS-COV-2 u któregoś z naszych pracowników, dzięki czemu jesteśmy w stanie podejmować szybką i zdecydowaną reakcję oraz zapewnić bezpieczne i nieprzerwane funkcjonowanie naszych placówek. Za każdym razem, po otrzymaniu informacji o złym samopoczuciu pracownika lub pozytywnym wyniku testu, natychmiast podejmowaliśmy odpowiednie środki bezpieczeństwa, współpracując z oddziałami lokalnej Inspekcji Sanitarnej. Osoby, które miały kontakt z chorym, były kierowane na kwarantannę. Często prewencyjnie dezynfekowaliśmy również przestrzeń, z którą osoba zarażona mogła mieć kontakt. W ten sposób ograniczaliśmy ognisko zakażeń, a przypadki wystąpienia wirusa SARS-COV-2 wśród pracowników należały do jednostkowych – deklaruje Maja Szewczyk, dyrektor Działu Komunikacji Korporacyjnej Kaufland Polska.

- Obecnie praca pracowników sprzedaży odbywa się w sposób ciągły, bez zakłóceń. Ze względu na bezpieczeństwo i zdrowie pracowników w każdym sklepie zespoły naszych pracowników są dzielone na grupy (A i B lub A, B, C) tak, aby kontakt między nimi był jak najmniejszy. Nieustannie monitorujemy stan zdrowia osób zatrudnionych w Lidl Polska oraz zapewniamy im środki ochrony osobistej – komentuje Aleksandra Robaszkiewicz, Head of Corporate Communications and CSR, Lidl Polska.

Dorota Patejko, dyrektor ds. komunikacji i CSR w Auchan Retail Polska zadeklarowała, że firma wprowadziła m.in. pracę rotacyjną dzieląc pracowników na ekipy A lub B. – Wszystkie te podjęte działania oraz restrykcyjne procedury zapewniły stabilne funkcjonowanie naszych placówek - od początku pandemii nie zamknęliśmy żadnego sklepu z powodu zakażenia pracownika na COVID-19. Nasze hipermarkety to duże obiekty z dużą powierzchnią sprzedaży, co sprzyja zachowaniu dystansu, a tym samym bezpieczeństwa zarówno dla pracowników, jak i klientów. Procedury zakładają, że w przypadku wykrycia zakażenia u pracownika Auchan odkażany jest dział, w którym pracował zakażony pracownik oraz przestrzeń pracownicza, z której korzystał (szatnia, stołówka, toalety, palarnia). Każdorazowo po podjęciu informacji o pracowniku, który zaraził się poza firmą wskutek kontaktu z osobą chorą, przeprowadzane jest rozpoznanie kontaktów bezpośrednich tego pracownika. Jeśli zachodzi konieczność - odsuwamy od pracy tych pracowników, którzy mogli mieć bezpośredni kontakt z zakażonym. O każdym przypadku zakażenia oraz kontaktach bezpośrednich informowana jest Państwowa Inspekcja Sanitarna. Informację o zakażonych pracownikach przekazujemy jedynie wewnętrznie do pozostałych pracowników danej placówki – tłumaczy.

O to, jak powyższe działania funkcjonują w praktyce, zapytaliśmy Katarzynę Toporkiewicz ze związku zawodowego w Auchan. – Pracownicy hali są podzieleni na grupy, ale co z tego, jeśli codziennie widzą się w sklepie – mówi. Zmiana, która kończy pracę często po prostu idzie robić zakupy i ma kontakt z kolejną zmianą. Poza tym, jak deklaruje Toporkiewicz, praca rotacyjna nie dotyczy kasjerów. Do wielu sklepów, nie tylko sieci Auchan, pracownicy dowożeni są z okolicznych miejscowości specjalnymi autokarami lub busami. Jedna z pracownic sklepu tej sieci w rozmowie z redakcją opowiedziała o przypadku COVID-19 u osoby, która regularnie dojeżdżała w ten sposób do miejsca pracy. Inni podróżujący tym samym środkiem transportu, co więcej pracujący w różnych sklepach, nie zostali skierowani na kwarantannę. Ten przypadek miał miejsce w jednym ze sklepów franczyzowych sieci.

- Nie słyszałam o przypadku, by w sklepach dochodziło do odsunięć od pracy z powodu kontaktu z osobą zarażoną albo żeby zamykano pomieszczenia lub prowadzono dochodzenie, kto z pracowników miał kontakt z chorym – dodaje Katarzyna Toporkiewicz.

„Nie mów o mnie sanepidowi. Nie chcę znów siedzieć w domu”

Paweł Skowron przewodniczący „Solidarności” w Carrefour Polska zwraca uwagę na inny problem. – Instytucją, która powinna dbać o bezpieczeństwo, jest Sanepid. Tymczasem z moich doświadczeń wynika, że w sprawie sklepów spożywczych niemal nic się nie dzieje. Sanepid nie nakłada kwarantanny na pracowników. W dodatku zdarza się, że pracownicy przychodzą do pracy nawet wtedy, kiedy źle się czują – tłumaczy.  

Głównym problemem ma być zbyt mała liczba pracowników w sklepach. – Jest za mało ludzi. Jeśli trzeba by wysłać całą zmianę na kwarantannę, to kto pracowałby w sklepie? Jedyna opcja to zamknięcie, ale na to nikt nie może sobie pozwolić – dodaje. W dodatku pracownicy boją się, że pójście na zwolnienie lekarskie mogłoby się skończyć się problemami. Czy to ze strony kierownictwa sklepu – np. obawiają się ich nieprzychylnej reakcji, czy też współpracowników – którzy musieliby wykonywać dodatkowe obowiązki pod ich nieobecność.

Jedna z kasjerek dużej sieci handlowej pokazała SMS-a, w którym kolega z pracy prosi o nie podawanie jego nazwiska Sanepidowi. „Ja drugi raz w domu nie chcę siedzieć” – napisał. 

Co robi Sanepid? W niemal każdej relacji po poinformowaniu o miejscu zatrudnienia temat się kończy. Są wyjątki – ale nieliczne. Zapytaliśmy Sanepid o to, jak wyglądają procedury związane z pracownikami sklepów i czy różnią się od tych stosowanych względem innych firm. Nie otrzymaliśmy komentarza. Żadna z zapytanych przez nas sieci nie poinformowała także, ile sklepów od początku pandemii zostało zamkniętych z powodu wykrycia przypadków COVID-19 ani ilu pracowników uległo zarażeniu. Na rządowej stronie poświęconej tematyce zaleceń dla branż w związku z pandemią, na próżno szukać rozwiązań dla sieci spożywczych. W zaleceniach dla centrów handlowych czy też marketów meblowych pojawia się m.in. zapis, że na kwarantannę powinni pójść pracownicy mający kontakt z osobą zarażoną. Takie przypadki należą jednak do rzadkości. Rząd nie planuje także (przynajmniej do końca II kwartału br.) rozpoczęcia akcji szczepienia pracowników w sieciach handlowych.

Nie wszyscy popełniają błędy

Sytuacja w poszczególnych sklepach nie jest jednoznaczna – wiele zależy od kierowników poszczególnych placówek. Przykładowo, pracownicy niektórych sklepów Biedronka informują, że w ich przypadkach po wykryciu przypadku COVID-19 sklepy były zamykane i dokładnie czyszczone, włącznie z ozonowaniem, a wszyscy pracownicy z tej samej zmiany trafiali na kwarantannę do czasu, aż wykonali test. Tak było np. w Łodzi, gdzie sklep zamknięto po pierwszej zmianie a całą załogę wysłano na badania i kwarantannę. W ich zastępstwie przyjechali pracownicy rezerwowi. Okazało się, że ostatecznie żaden z pracowników, którzy byli w sklepie, nie zakaził się koronawirusem. W jednej z Biedronek do sklepu przybył pracownik z gorączką. Kierownik nie wpuścił go do lokalu i wysłał do lekarza z poleceniem powrotu po potwierdzeniu, że nie jest zarażony koronawirusem.

Podejście do tematu pandemii sieci Dino chwali z kolei Mariola Bielak, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w Dino Polska. – Nie mogę powiedzieć złego słowa. Z tego co wiem, za każdym razem przy wykryciu przypadku koronawirusa u pracownika na kwarantannę szedł cały sklep albo, jeśli to było możliwe, cała zmiana. Sklep był dokładnie czyszczony a następnego dnia do pracy przyjeżdżali tzw. mobilni pracownicy, czyli osoby wyznaczone do uzupełniania braków kadrowych w sklepach. Nie słyszałam o sytuacji, by dochodziło do masowych zakażeń – dodaje. 

Sieć Dino nie odniosła się jednak do pytań o procedury w sklepach i statystyki związane z zamknięciami sklepów. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy także m.in. od Jeronimo Martins (Biedronka), Carrefoura, Netto, Tesco czy Żabki.

ZOBACZ RÓWNIEŻ