Viralowy fitness

Viralowy fitness
Viralowy fitness / Fot. materiały prasowe
Dźwiganie żelastwa, maratony czy crossfit są passé. W fitnessie coraz bardziej liczą się nie tyle spalone kalorie czy wyrzeźbione mięśnie, ile efektowne „rolki” na Instagramie lub TikToku. Zapraszamy na zajęcia, które już dziś podbijają media społecznościowe.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2025 (118)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Wyobraź sobie, że po godzinie intensywnych ćwiczeń leżysz na plecach i odpoczywasz. Stres i napięcie dawno odpłynęły, a twoje myśli błądzą wokół samych przyjemnych spraw... I wtedy szczeniaczek labradora zaczyna lizać cię po twarzy! To nie sen, ale rzeczywistość z łódzkiego studia Namaste Puppy Yoga prowadzonego przez Kingę Federowicz.

W czasach, gdy pilates stał się nowym joggingiem, a co druga dziewczyna na Instagramie pozuje w pozycji „psa głową w dół”, branża fitness przeżywa prawdziwą rewolucję. I nie chodzi już tylko o spalanie kalorii.

– Ludzie przychodzą tu zamyśleni, sfrustrowani, może trochę zmęczeni, a wychodzą rozradowani, totalnie zrelaksowani, uśmiechnięci – opowiada Kinga Federowicz, założycielka Namaste Puppy Yoga i właścicielka MOV Studio. – Niektórzy rzeczywiście powtarzają całą sekwencję po trenerce, ale są i tacy, którzy się nawet nie łudzą. Oni po prostu siadają, biorą pieska na kolana i godzinę miziają go za uchem.

Fenomen puppy jogi to coś więcej niż sztuczka marketingowa (szczeniaki to zawsze sposób na sukces). W Polsce, gdzie stres związany z pracą dotyka ponad 60 proc. pracowników, alternatywne metody relaksu stają się koniecznością, nie luksusem. A połączenie tradycyjnej jogi zi piesków to prawdziwa bomba endorfinowa.

Zajęcia trwają godzinę – 45 minut to tradycyjna joga, ale w towarzystwie od czterech do nawet 14 szczeniaków w wieku od sześciu do 12 tygodni. Pozostałe 20 minut to czas wolny na przytulanie i… ewentualną adopcję. To właśnie ta część okazuje się najskuteczniejsza. – Wraz z Adopcjami na 4 Łapy adoptowałyśmy przez jogę 45 psiaków – dodaje przedsiębiorczyni.

Biznes Kingi opiera się na ścisłej współpracy z hodowlami zrzeszonymi w Związku Kynologicznym w Polsce. To kwestia nie tylko etyki, ale i bezpieczeństwa – szczenięta muszą być odpowiednio zaszczepione i socjalizowane. Z jej wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu hotelu dla psów (ponad 300 zwierząt na liczniku) hodowcy szybko zaufali jej profesjonalizmowi.

Fitness na obcasach

Obok puppy jogi drugim filarem MOV  Studio stają się zajęcia high heels. To połączenie tańca na obcasach z pilatesem i stretchingiem. Że łatwe? Nic bardziej mylnego. – High heelsy są strasznie męczące. Dwie godziny tańca na obcasach na serio daje w d… – śmieje się Federowicz. Aż chce się powspominać chodzenie na dyskoteki w latach 2000., gdy każda dama nosiła obcasy. Tylko że zajęcia, o których mówimy, to nie zabawa, ale poważny wycisk.

Przysiady, wstawanie z podłogi, kontrolowane ruchy, a to wszystko w pozycji na palcach!

High heels pomagają zbudować pewność siebie. Uczestniczki to głównie kobiety do 30. roku życia, które przychodzą nie tylko po to, by spalić kalorie, ale też by poczuć się dobrze we własnym ciele. Filozofia studia jest prosta: żadnego „zen” i otwierania czakr, za to dużo pozytywnej energii i śmiechu.

Za sukcesem nowych form fitnessu kryje się przemyślana strategia biznesowa. Kinga Federowicz nie ukrywa, że to emocje są tu głównym produktem. – Nie chcę być McDonaldem wśród studiów fitness – mówi wprost. Jej model biznesowy opiera się na połączeniu dwóch światów: studio fitness zarabia na podstawowe koszty, a puppy joga generuje prawdziwy zysk. To strategia, która pozwoliła jej przetrwać okresową wojnę cenową, gdy w Łodzi działało jednocześnie siedem studiów puppy jogi. – Niektórzy nie mieli skrupułów, by przyjść i powiedzieć: „Słuchaj, byłam u ciebie, ja robię to samo, bo mi się podoba, otwieram swój biznes” – wspomina przedsiębiorczyni. Po roku większość tych firm upadła lub została wykupiona.

Estetyka studia również ma znaczenie. Różowe oświetlenie LED, białe ściany odbijające światło, grupa maksymalnie 10 osób zamiast 50-60 uczestników jak w tradycyjnych szkołach tańca. To wszystko tworzy świetną bazę pod instagramowy content, który praktycznie robi się sam, a sprzedaje jak świeże bułeczki.

Obecnie Kinga rozwija drugą lokalizację Namaste i planuje ekspansję na mniejsze miejscowości w województwie łódzkim. Jej plany obejmują stworzenie franczyzy opartej głównie na puppy jodze.

Teraz wstajemy z maty i idziemy się bujać.

Hamak zamiast maty

Na pierwszy rzut oka przypomina cyrk lub akrobacje z „Mam talent”. Aerial joga łączy elementy tradycyjnej jogi z gimnastyką w powietrzu, a jej adepci twierdzą, że uzależnia bardziej niż kawa. W Warszawie przybywa studiów oferujących tego typu zajęcia, a na Instagramie można znaleźć wiele profili poświęconych tej dyscyplinie.

Ewa Morka prowadzi zajęcia aerial dance w Art Creative Studio na warszawskiej Pradze Południe od października ubiegłego roku. Jej historia z tą dyscypliną zaczęła się jednak znacznie wcześniej.

– Sześć lat temu złamałam nogę. Z nudy gapiłam się w telewizor. Trafiłam na kryminał, w którym bohaterka robi efektowne spadki. Choć leżąc w gipsie, miałam świadomość, że to lekko absurdalne, poczułam, że chcę spróbować – wspomina instruktorka. Ewa najpierw chodziła na indywidualne lekcje, potem skończyła kurs instruktorski i rozpoczęła prowadzenie własnych grup.

Aerial joga, zwana też jogą w hamaku, to połączenie tradycyjnych pozycji jogi z elementami akrobatyki wykonywanej w specjalnym materiale zawieszonym pod sufitem. W przeciwieństwie do klasycznej jogi, gdzie ćwiczy się na macie, tu większość ćwiczeń wykonujemy w powietrzu. – Można iść na pierwsze zajęcia i zrobić podstawowe rzeczy, które już dobrze wyglądają – zapewnia Ewa.

Muszę szczerze powiedzieć, że pierwsze zwisy w moim wykonaniu wyglądały żałośnie, ale z każdą kolejną próbą czułam się coraz lepiej w powietrzu. Poza tym, jak zobaczy się w lustrze, że jest się zdolnym do tak efektownych fikołków, chęci na więcej tylko przybywa.

Hamak daje ćwiczącym nowe możliwości ruchowe. Pozwala na głębsze rozciąganie, odciąża kręgosłup podczas ćwiczeń do góry nogami i umożliwia wykonywanie figur niemożliwych do zrobienia na ziemi.

Jednym z największych mitów dotyczących aerial jogi jest przekonanie, że mogą ją uprawiać tylko osoby o wyjątkowej sprawności i sile. Ale okazuje się, że przeciwwskazań jest bardzo niewiele. – Główne przeciwwskazania medyczne to osteoporoza, bardzo wysokie nadciśnienie czy zawał serca – zaznacza instruktorka.

Między niebem a ziemią

Aerial joga to nie tylko sport, ale też forma terapii. Jedna z instruktorek, o której wspomina Ewa, jest terapeutką i używa hamaka w pracy sensorycznej z dziećmi. Odwrócone pozycje i poczucie zawieszenia między niebem a ziemią mają działanie relaksujące i terapeutyczne. – Samo bycie w hamaku i kołysanie się było dla niektórych uczestników czymś wyjątkowym. To dawało im poczucie spokoju i bezpieczeństwa – zauważa Ewa.

Choć aerial joga wymaga pewnej siły, szczególnie w rękach i brzuchu, to technika często okazuje się ważniejsza od samej siły fizycznej. – To, czy dasz prostą nogę, czy zgiętą, gdzie postawisz stopę, co zrobisz po kolei – to wszystko ma znaczenie – wyjaśnia instruktorka. Zdarzają się sytuacje, gdy osoby teoretycznie mniej sprawne fizycznie radzą sobie lepiej z trudnymi figurami niż te silniejsze.

Jak w każdym sporcie, w aerial jodze istnieje ryzyko kontuzji. Ewa sama spadła z hamaka kilka razy, ale podkreśla, że przy odpowiednich środkach ostrożności zajęcia są bezpieczne. – Zawsze mamy materace pod hamakami, żeby w razie czego było miękkie lądowanie. I oczywiście należy dobrze się ubrać – nogi i tułów powinny być zakryte, żeby hamak nie darł skóry – radzi. Choć sam materiał szarfy jest przyjemny, gładki i cudownie błyszczący, przy szybszych figurach i opieraniu na nim ciężaru całego ciała przestaniecie myśleć o hamaku tylko jako o ozdobie.

Dla osób zainteresowanych rozpoczęciem przygody z aerial jogą Ewa ma prostą radę: – Najlepiej przyjść na zajęcia otwarte lub warsztaty, żeby zobaczyć, czy ci się podoba. To nie jest dla każdego, ale jeśli poczujesz, że to twoje, to może się okazać, że znajdziesz nową pasję na długie lata.

BTS spotkało się z TikTokiem

Z tego spokoju, huśtania i przytulania piesków skaczemy na południe Polski. A tu szybkie ruchy rąk, precyzyjne kroki, perfekcyjna synchronizacja. Oto K-pop dance, jeden z najszybciej rozwijających się trendów tanecznych ostatnich lat. Na czele grupy, którą obserwujesz, stoi Adrianna Bizoń-Sosgórnik, jedna z nielicznych w Polsce specjalistek od koreańskich choreografii.

– Gdy w 2009 r. zaczęłam słuchać K-popu, w Europie mało kto wiedział, co to jest. W Polsce wszyscy fani tej muzyki znali się osobiście albo z grupy fanowskiej – wspomina.

To, co zmieniło K-pop na zawsze, to pojawienie się zespołów trzeciej generacji, takich jak BTS, który zadebiutował w 2013 r. Grupa z Big Hit Entertainment (obecnie HYBE) jako pierwsza w historii K-popu zdobyła pierwsze miejsce na amerykańskiej liście Billboard 200, a ich choreografie do utworów takich jak „Dynamite” czy „Butter” stały się globalnym fenomenem. BTS udowodnił, że koreańska muzyka może podbić nie tylko Azję, ale i cały świat.

Równolegle rozwijała się czwarta generacja, reprezentowana przez zespoły takie jak Blackpink, który zadebiutował w 2016 r. To właśnie członkinie Blackpink – Jisoo, Jennie, Rosé i Lisa – zrewolucjonizowały sposób, w jaki K-pop łączy się z mediami społecznościowymi. Prawdziwy przełom nastąpił wraz z eksplozją popularności TikToka między 2018 a 2020 r. Platforma, która rozpoczęła swoją globalną ekspansję jako Musical.ly, stała się idealnym miejscem dla krótkich, chwytliwych fragmentów K-popowych choreografii.

Współczesny K-pop to już nie tylko muzyka i taniec – to przede wszystkim strategia marketingowa oparta na viralowości. – Większość zespołów, które wydaje piosenki, wypuszcza tzw. challenge, by nabić wyświetlenia i słuchalność – wyjaśnia Adrianna. – To zazwyczaj refren z konkretnym układem choreograficznym do odtworzenia.

Kluczowym momentem była pandemia COVID-19, która zmusiła ludzi do pozostania w domach i spędzania czasu w mediach społecznościowych. Choreografie K-popowe okazały się idealnym contentem – wystarczająco proste, by nauczyć się ich w domu, ale na tyle efektowne, by przyciągnąć uwagę. Challenge do „Savage” aespa czy „Next Level” generowały miliony wyświetleń, a tancerze z całego świata nagrywali swoje wersje.

15 sekund

Fenomen TikToka zmienił nie tylko sposób promocji K-popu, ale także samo podejście do tworzenia choreografii. Układy muszą być teraz zaprojektowane z myślą o 15-30-sekundowych fragmentach, które będą łatwe do odtworzenia przez amatorów. – Challenge robią się coraz trudniejsze – zauważa Adrianna. To zjawisko ma bezpośrednie przełożenie na zajęcia taneczne. – Bardzo często dzieciaki pytają, czy mogę pięć minut zajęć poświęcić na to, żebyśmy na końcu nagrali rolkę – opowiada Adrianna. Paradoksalnie ona sama nie ma konta na TikToku, ale doskonale rozumie mechanizmy, które napędzają współczesną popularność K-popu.

Wbrew pozorom K-pop dance nie jest zarezerwowany tylko dla nastolatków. Adrianna prowadzi zajęcia głównie dla młodszych adeptów, ale zauważa rosnące zainteresowanie także wśród dorosłych. – Mamy dużo zapytań od osób w różnym wieku. W przyszłym roku otworzymy kilka grup – planuje.

Największą barierą jest brak podstaw technicznych. – To są już gotowe układy, więc jeżeli nie umiesz tańczyć, może ci być trudno – przestrzega Adrianna. – Zacznij raczej od poziomu podstawowego niż zajęć open.

Era profesjonalizacji

Intensywność współczesnych choreografii K-popowych wymaga zupełnie nowego podejścia do przygotowania fizycznego tancerzy. Adrianna, która równolegle prowadzi zajęcia z high heels, doskonale zna problemy związane z przeciążeniami i kontuzjami.

– Wracamy do podstaw. Dużo osób przychodzi na taniec, aby „sobie potańczyć”, ale w rzeczywistości to mocny trening – wyjaśnia instruktorka.

W środowisku tanecznym nastąpiła prawdziwa rewolucja. – Bardzo wielu tancerzy ma swojego fizjoterapeutę, do którego chodzi minimum raz w miesiącu, i swojego trenera personalnego, który układa treningi – opisuje nowe standardy Adrianna.

Rewolucja K-popowa to nie tylko zmiana w sposobie słuchania muzyki czy postrzegania kultury popularnej. To również ewolucja w podejściu do tańca jako dyscypliny wymagającej profesjonalnego przygotowania, świadomości ciała i systematycznego treningu. W rytmie koreańskich hitów rodzi się nowe pokolenie tancerzy – świadomych, przygotowanych i gotowych na wyzwania współczesnej choreografii.

Polski rynek alternatywnych form fitnessu dopiero nabiera rozpędu. Obok puppy jogi, aerial jogi czy high heels pojawiają się już zajęcia K-pop dance czy pilates na reformerach. Czy to przyszłość fitnessu? Wszystko wskazuje na to, że tak.

My Company Polska wydanie 7/2025 (118)

Więcej możesz przeczytać w 7/2025 (118) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ