Babcia Alicja biegnąca do Paczkomatu, czyli jak odkrywać cyfrowy świat

Michał Sukiennik
Michał Sukiennik / Fot. materiały prasowe
Babcia Alicja nie jest moją "prawdziwą" Babcią. Tak naprawdę poznaliśmy się na rodzinnym obiedzie weryfikacyjnym parę dobrych lat temu, kiedy moja dziewczyna, a obecnie prawie żona, stwierdziła, że ten gadatliwy i nadpobudliwy gość rokuje na coś więcej, więc przyszedł czas na przejście przez tak zwane "sito rodzinne".

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Moi dziadkowie zmarli bardzo dawno temu, dlatego nie wyobrażacie sobie mojego szczęścia, kiedy Alicja - po 30 minutach obiadu - powiedziała "Mów do mnie Babciu". I od tej pory tak zostało, nigdy nie byliśmy na Pan/Pani, nie stosowaliśmy żadnych dziwnych, bezosobowych form, przeznaczonych dla osób, które zasadniczo nie wiedzą jak się do siebie zwracać, bo ani z nich brat ani swat. U nas relacja została określona szybko i precyzyjnie - Babcia i koniec.

Już sam rok urodzenia Babci Alicji pokazał mi, że nie mam do czynienia z osobą, która w łatwy sposób da się nabrać na moje językowe gierki i gładkie komplementy. Bo w rankingu lat trudnych 1939 plasuje się dość wysoko, sami musicie przyznać. Udało jej się przetrwać wojnę, komunizm, strajki, kryzysy i wszystkie partie - od lewej do prawej. Urodzić się w kraju rozdartym wojną, żeby emeryturę spędzać w scyfryzowanym świecie smartfonów, Unii Europejskiej i tanich lotów zagranicznych.

Babcia Alicja, mimo 86 lat na karku, jest w ciągłym biegu. W ogródku rosną pomidory, obok ogórki, a i miejsce dla szczypiorku się znajdzie. Kocha kwiaty i jak każda Babcia, kocha przekarmiać swoje wnuki. A do tego czerpie pełnymi garściami z możliwości jakie daje jej technologia.

Ostatnio minęliśmy się w drzwiach, Babcia Alicja w berecie ruszyła, prawie biegiem. Gdzie? No przecież do Paczkomatu, odebrać nową mąkę zamówioną przez internet. Znalazła ciekawy przepis na pierogi na YouTubie, nie może się doczekać, żeby przetestować. Sporo czyta, ale czasami męczy ją za mała czcionka. Kindle może rozwiązać ten problem. "Tu się klika, żeby zmienić stronę” mówię "przecież to oczywiste” odpowiada, patrząc na mnie zdziwiona.

Z wnukami i prawnukami rozmawia "na widząco", przez Messengera. Jesteśmy na kilku wspólnych chatach, nie odpuści mi jak nie wyślę jej zdjęć prawnuczki, Matyldy. E-recepty, e-wizyty, przelewy online - bez problemu, ogarnięte. Przeglądanie Facebooka, oglądanie podcastów - to na co dzień, ale bez przegięcia, przecież jest też ogród, idzie wiosna, pracy jest sporo.

Jej zaangażowanie w odkrywanie cyfrowego świata jest inspirujące. Nie chce, żeby ktoś za nią coś zrobił, chce żeby jej po prostu wytłumaczyć, tak, żeby mogła sama poruszać się po wirtualnym świecie. Wirtualnym świecie tworzonym przez "młodych" dla "młodych", z pominięciem wymagań i potrzeb osób, które na żywo słyszały przemówienia Gomułki. Czasami sam gubię się w tragicznie zaprojektowanych aplikacjach, nie intuicyjnym interfejsie i ścieżkach użytkownika zaprojektowanych tak źle, że aż dostaję zgagi. Babci Alicji nie brakuje motywacji, żeby się przez to wszystko przebijać, ale nie każdy ma w sobie tyle siły.

I możemy oczywiście patrzeć z góry i wywracać oczy, kiedy nasze Mamy i Babcie zadają nam “proste” pytania. Kręcić nosem na kolejny problem z logowaniem się na Netfliksa. Wzdychać, kiedy nie potrafią zrobić przelewu online. Łatwo nam patrzeć na wykluczenie cyfrowe jako problem poboczny, a potem dziwić się, że nasi już nie tak młodzi bliscy coraz gorzej rozumieją nas i nasze życie. Bo przecież są wyłączeni z jego cyfrowej części, która chcąc czy nie chcąc, łączy się i przeplata z tą fizyczną. Zmiana takiego stanu rzeczy nie tylko pomoże naszym bliskim lepiej zrozumieć nas i nasz bardziej scyfyzowany świat, ale też dla nas samych może przynieść zaskakujące benefity.

Bo pamiętacie ten YouTubowy przepis na nowe pierogi Babci Alicji? Najlepsze, jakie jadłem w życiu!

ZOBACZ RÓWNIEŻ