10 wyjątkowych miejsc na narty

© Getty Images
© Getty Images 39
Pomysł, by na dwóch deskach zsuwać się po śniegu dla przyjemności, pojawił się pod koniec XIX w. W kolejnym stuleciu ruszono z urządzaniem tras i zbrojeniem ich w wyciągi. Ośrodków przybywało, zaostrzała się konkurencja. Dziś mamy mnóstwo fantastycznych miejsc, a wiele z tych, które zapisały się w dziejach narciarstwa, wciąż pozostaje w czołówce. Oto kilka z nich.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2016 (14)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Szwajcaria

Do ojczyzny Helwetów jeździmy, by zasmakować wyrafinowanych win, gorącego fondue i komfortu. Najwyżej położone w Europie tereny narciarskie otaczają tu imponujące 4-tysięczniki. Nad Zermatt piętrzy się Matterhorn, którego charakterystyczną sylwetkę zna cały świat, najdłuższy z lodowców naszego kontynentu, Aletsch, spływa w doliny 24-kilometrowym jęzorem, a w wysokogórskiej scenerii obracają się futurystyczne restauracje. Wszystkie miejsca są przy tym doskonale skomunikowane, a technika i organizacja – równie bezbłędne jak mechanizm szwajcarskiego zegarka.

  1. Sankt Moritz / www.stmoritz.ch

W tym legendarnym kurorcie, przed 152 laty, narodził się obyczaj wypoczywania zimą w górach. Johannes Badrutt, właściciel dobrze prosperującego hotelu Kulm, zaproponował kilku angielskim dżentelmenom spędzenie w Sankt Moritz zimy. Na jego koszt. Goście zaproszenie przyjęli, a spodobało im się tak, że pozostali do Wielkanocy. Potem zrobili taką reklamę hotelowi, miejscowości i całym pokrytym śniegiem Alpom, że zima w górach stała się po prostu modna. Badrutt zelektryfikował swój hotel jako pierwszy w Alpach, a żądni przygody Anglicy zainspirowali w ośrodku rozwój sportów zimowych. Z tym że wcale nie nart, ale saneczkarstwa i bobslejów, które zresztą sami wymyślili, podpatrując sanie miejscowych rolników.

Hotel Badrutt’s Palace uchodzi dziś za synonim luksusu i jest jednym z najdroższych w Szwajcarii. W kurorcie odbywają się elitarne imprezy, takie jak mecze polo czy wyścigi konne na tafli zamarzniętego jeziora. Modowe butiki przyciągają wymagających miłośników shoppingu, a hotelowe spa przywracają młodość i urodę. I tylko wieść niesie, że z narciarskiego terenu korzysta nie więcej niż 40 proc. gości kurortu. A jest on imponujący – trasy oplatające stoki Diavolezzy i Corvatscha sięgają 3303 m wysokości i tworzą sieć o łącznej długości 350 km. Nie brakuje snowparków i tras crossowych, a rozległe stoki otwierają nieograniczone możliwości przed fanami freeride’u. Całość dostępna jest też z sąsiednich miejscowości, w tym kilku zdecydowanie bardziej egalitarnych.

Włochy

Stacje narciarskie rozsiane są po północnych i środkowych Włoszech – w Alpach i Apeninach. W rankingach popularności królują należące do Alp Dolomity, których skaliste gniazda tworzą niepowtarzalną, wręcz baśniową scenerię wypoczynku. Przez 300 dni w roku świeci tu słońce, ale śniegu nie brakuje, bo nad górami ścierają się fale powietrza znad centralnych Alp i Adriatyku. Zapewne dzięki intensywnej i konsekwentnej promocji synonimem Dolomitów stały się w Polsce stacje z regionu Trentino: Val di Fiemme i Val di Sole. Stosunkowo rzadko korzystamy z tego, że trasy 12 ośrodków tworzą największy na świecie system narciarski dostępny z jednym karnetem – Dolomiti Superski (1220 km tras). Czujemy się usatysfakcjonowani pobytem tylko w jego części, bo kochamy klimat i smaki Trentino – tradycyjne potrawy, wina oraz wylansowane nie tak dawno bombardino. Odwiedzamy chętnie Madonnę di Campiglio, a na zakończenie sezonu, w połowie marca, słuchamy w Val di Fiemme koncertów podczas dorocznego festiwalu Dolomiti Ski Jazz – za dnia w schroniskach przy trasach, a wieczorami w klubach w dolinie.

  1. Cortina d’Ampezzo / www.cortina.dolomiti.org

Trudno powiedzieć, która ze stacji Dolomitów ma najpiękniejszą scenerię, ale widoki na turnie wokół Cortiny nikogo nie zawiodą. Patrząc na pionowe ściany, nie chcemy wierzyć, że w czasie I wojny światowej biegła przez nie linia frontu włosko-austriackiego i że na ich czuby wciągano działa, skały zaś drążyli minerzy, by wysadzać stanowiska nieprzyjaciela. Jako kurort Cortina rozwinęła się w okresie międzywojennym, dzięki osobistemu zaangażowaniu Mussoliniego. Po wiekach przynależności do Habsburgów powróciła do Włoch. Austriacy zaszczepili tam ducha sportów zimowych, Duce zapragnął go zitalianizować. Popłynęły strumieniem pieniądze na inwestycje, dzięki którym w 1956 r. Cortina zdystansowała konkurencję i została gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich. Pierwszych w historii transmitowanych przez telewizję. Świat ujrzał sportowe zmagania, ludzie poczuli magię narciarstwa i zapragnęli zobaczyć Dolomity na własne oczy.

  1. Sestriere / www.sestriere-online.com

W ostatnim ćwierćwieczu minionego stulecia rozkwitły funkcjonalne kompleksy sportowe z zapleczem hotelowym, gastronomicznym i handlowym, nazywane ośrodkami z probówki. Zasłynęła z nich Francja, ale to Włosi byli w tej dziedzinie prekursorami. Giovanni Alberto Agnelli, dyrektor Fiata z czasów największej prosperity koncernu, znał z dzieciństwa rozległe hale Valle del Chisone w Piemoncie. Przy użyciu maszyn ściągniętych z odległego o 100 km Turynu zmienił na zawsze oblicze tego górskiego zakątka. Wybudował hotele i założył pierwsze wyciągi. Najwięcej jednak wznoszono... garaży. Boom w branży motoryzacyjnej spowodował bowiem, że zamożni goście przyjeżdżali własnymi autami, a mniej zasobni entuzjaści narciarstwa autokarami bądź ciężarówkami. Sestriere otwarto hucznie w 1937 r. Na dzisiejszy ośrodek składają się apartamentowce i wspaniały teren narciarski, którego trasy i wyciągi łączą się z infrastrukturą francuskiego Montgenèvre, tworząc słynną Drogę Mleczną (Via Lattea) o długości 400 km.

Francja

Wachlarz możliwości wyznaczają tu tak odmienne ośrodki jak Isola 2000 i Chamonix. Pierwszy nie zachwyca architekturą, gdyż na apartamentowce przerobiono dawne budynki koszarowe. Ale po nartach można nawet w najmroźniejszy dzień wyskoczyć do pobliskiej Nicei – na spacer po plaży albo, pod koniec zimy, kąpiel w morzu. Drugi ośrodek to mekka miłośników wszelkich górskich dyscyplin sportowych, a zarazem furtka do lodowców Mont Blanc. Dla wielu osób ośrodki francuskie z dostępem do ogromnych, nietkniętych ratrakami terenów są kwintesencją narciarstwa alpejskiego, zaś na top liście ośrodków z urządzonymi trasami królują należące do Trzech Dolin Courchevel, Méribel i Val Thorens, znane z ekstremalnych tras Val d’Isère, a także Les Arcs, La Plagne, L’Alpe d’Huez oraz Les Deux Alpes.

  1. Avoriaz 1800 / www.avoriaz.com

Ośrodek z lat 60. minionego stulecia. Spełnione marzenie słynnego niegdyś alpejczyka Jeana Vuarneta i jego szwajcarskich przyjaciół. Narciarski raj, w którym można przenosić się z doliny w dolinę, nie zdejmując nart. Avoriaz łączy się wyciągami z siedmioma innymi francuskimi i sześcioma szwajcarskimi stacjami, tworząc Bramy Słońca (Les Portes du Soleil) obejmujące 650 km tras. Łatwo wśród nich odnaleźć te najlepiej dostosowane do naszych umiejętności i przenosić na trudniejsze po udoskonaleniu techniki. Samo Avoriaz jest „ośrodkiem z probówki”, ale wysmakowanym. Wszystkie budynki są obłożone sprowadzanym z Kanady czerwonym cedrem, który nadaje im ciepły, przyjazny wygląd. Miejscowość jest ośrodkiem car free – jeżdżą tutaj jedynie konne zaprzęgi i pojazdy elektryczne. Nie może być jednak inaczej, bo w Avoriaz nie ma ulic. Ciągi piesze są przedłużeniem nartostrad i podobnie jak one są wyrównywane przez ratraki. Ich szum stanowi każdego ranka charakterystyczny miejscowy akord. Funkcjonalne rozwiązania i romantyczna atmosfera tworzą tu doskonale wyważoną kompozycję.

Austria

Ojczyzna narciarstwa alpejskiego – to tu Mathias Zdarsky, mieszkaniec Górnej Austrii, przekształcił zapożyczoną od Norwegów technikę telemarku w zjazd na równolegle prowadzonych deskach. Ok. 1890 r. skonstruował wiązanie umożliwiające poruszanie się na deskach w wysokogórskim terenie. Austria żyje z gór i z narciarstwa. Nie ma lepszych specjalistów od techniki jazdy niż posiadacze państwowych uprawnień instruktorskich. Trudno też znaleźć lepiej przygotowane i rozłożone w terenie trasy. Ich kwintesencją są takie miejsca jak Obertauern czy Schladming oraz nartostrady Lech – kurortu z luksusowymi hotelami i systemem do kontrolowanej inicjacji lawin. Sądząc jednak po statystykach, Polaków najbardziej kuszą tyrolskie lodowce. Tereny na lodowcach są w pięciu ośrodkach (Hintertux, Kaunertal, Stubai, Pitztal i Sölden; od 45 min do 2,5 godz. jazdy samochodem z Innsbrucku). Położone niżej od francuskich czy szwajcarskich, są mniej narażone na kaprysy pogody i słyną ze wspaniałych widoków oraz nowoczesnej infrastruktury.

  1. Kitzbühel / www.kitzbuehel.com

Większość austriackich ośrodków narciarskich wyrosła na surowym korzeniu lub terenach wypasowych starych wiosek. Natomiast Kitzbühel jest tyrolskim miasteczkiem z bogatymi kamienicami i gotyckimi kościołami. Od 1895 r. odbywają się tu zawody narciarskie, które w połowie stycznia przyciągają uwagę całego świata. Na trasie Streif, uważanej za najtrudniejszą na świecie, zmagają się zawodnicy w biegu zjazdowym. Triumf w tej konkurencji ceniony jest wyżej niż olimpijskie złoto czy zdobycie pucharu świata. Zawodnicy, którym udało się to kilka razy, przechodzą do historii. Dla Austriaków to święto narodowe. Dla gości – festiwal o niepowtarzalnej atmosferze, pełen sportowych emocji.

Hotele w Kitz, jak potocznie mówi się o miasteczku, przeznaczone są dla zamożniejszych klientów, tańszych trzeba szukać w okolicznych miejscowościach. A warunki narciarskie? No cóż, w wielu rankingach Kitzbühel uzyskuje tytuł „najlepszego ośrodka narciarskiego na świecie”. I nic dziwnego, w latach 2000–2014 w infrastrukturę i przygotowanie 170 km tras zainwestowano 225 mln euro! Zainstalowano też rzadki system GPS ułatwiający utrzymanie optymalnej warstwy śniegu przez cały sezon, a to przynosi oszczędności i efektywniejsze wykorzystanie środków.

Słowacja

Jeździmy tam chętnie, bo krajobrazy są piękne. Poza tym jest blisko, a ceny pobytów i wyżywienia znacznie niższe niż w Alpach i konkurencyjne w porównaniu z kosztami pobytów w Polsce. Stacje narciarskie, z wyjątkiem Jasnej, są wprawdzie niewiele większe od naszych, ale zazwyczaj lepiej zorganizowane, a ich infrastruktura sukcesywnie modernizowana. W tych większych od dawna kursują skibusy. W większości obowiązuje jeden karnet, trasy są dobrze przygotowane, a wyciągi tworzą spójne systemy. Liczne kąpieliska termalne stanowią ponętną formę après-ski. W kuchni używa się znakomitych serów, podobnych do znanych nam z terenów polskiej góralszczyzny, zwłaszcza z Podtatrza. Z drugiej strony są w niej odległe echa czasów habsburskich, gdyż Słowacja, przez stulecia nazywana Górnymi Węgrami, stanowiła część Korony Świętego Stefana. Kultura Słowacji okazuje się więc bliska naszej, a to ułatwia wzajemne zrozumienie.

  1. Jasná / www.jasna.sk

Największy ośrodek narciarski Słowacji (50 km tras). Odkąd zarządza nim grupa kapitałowo-inwestycyjna Tatry Mountain Resorts, Jasná zyskała iście alpejską organizację. Trasy poszerzono, a wyciągi zmodernizowano. Zróżnicowane pod względem trudności nartostrady oplatają stoki Chopoka (2024 m), a z podszczytowego pawilonu, zwanego Rotundą, wzniesionego w kulminacyjnym punkcie systemu, roztacza się wspaniała panorama. TMR wyznacza dziś standardy rozwoju narciarstwa w naszej części Europy, zarządzając głównymi ośrodkami narciarskimi słowackich Tatr Wysokich, czeskim Szpindlerowym Młynem, a ostatnio także reorganizując polskie stacje w Szczyrku i na Pilsku. W jego gestii są także hotele i kąpieliska termalne, w tym dobrze w Polsce znana i lubiana Tatralandia. W Jasnej, przy głównym węźle kolejek prowadzących na kopułę szczytową Chopoka, rozsiadły się liczne hotele o zróżnicowanym standardzie, pensjonaty i schroniska. Są też niezłe restauracje, a wśród nich serwująca regionalne dania, stylowo urządzona Slovenská Koliba.

  1. Vratná / www.vratna.sk

Ośrodek leży w Małej Fatrze – górach, w których krajobrazie splatają się nuty tatrzańskie, beskidzkie i dolomitowe. Są to Janosikowe góry, bo we wsi Terchová, w sołtysiej rodzinie, urodził się pierwowzór legendarnego zbójnika. Jego stalowy pomnik lśni dziś w słońcu nad miejscowością, a na rozległym placu poniżej odbywają się zimą emocjonujące wyścigi góralskich sanek (ze względów komercyjnych powtarzane w sezonie 3-krotnie). Ciekawostką jest fakt, że góralską muzykę z Terchovej w 2013 r. wpisano na listę UNESCO. Nazywa się ją tutaj nebeská muzika, czyli muzyka z nieba. Zimą, w hotelu Diery, w stylowej restauracji Koliba, organizuje się koncerty niebiańskiej muzyki i serwuje tradycyjne potrawy.

Tereny narciarskie Vratnej wyznaczają dwie enklawy. Jedna, w głębi doliny, obsługiwana jest przez kolejkę gondolową. Są tam długie, strome i trudne zjazdy. Miłośników jazdy poza trasami i skitouringu sprowadzają z góry oznaczone tyczkami przepiękne szlaki wiodące bocznymi grzbietami. W drugiej enklawie, z dolną stacją krzesełek w Starym Dworze, są łatwiejsze, czerwone i niebieskie trasy. A w położonym przy nich schronisku (Chata na Grúni), serwują przepyszne šišky (rodzaj pączków).

Czechy

Jeśli po naszej stronie Sudetów brakuje śniegu, mamy szansę znaleźć go po czeskiej stronie Karkonoszy i Gór Izerskich, w należących do Karpat Jesionikach albo w nieco egzotycznych dla nas, ciągnących się ku granicy z Niemcami, Rudawach. Z tej specyficznej, uwarunkowanej ukształtowaniem terenu, cechy klimatu korzystali do niedawna mieszkańcy południowo-zachodniej i zachodniej Polski. Odkąd wygodne drogi połączyły Warszawę z Wrocławiem, coraz więcej tam turystów z centralnej części kraju. Podobnie jak na Słowacji, czeskie ośrodki przewyższają nasze poziomem organizacji, kusząc konkurencyjnymi cenami noclegów i wyżywienia. Wielkością porównywalne ze słowackimi są dla tamtych ciekawą alternatywą.

  1. Černá Hora – Pec / www.skiresort.cz

Odkąd te dwa ośrodki się połączyły, wyrosły na największy teren narciarski w Czechach. Co więcej, posiadacze tamtejszego karnetu mogą też korzystać z wyciągów trzech mniejszych stacji: Velká Úpa, Svoboda nad Úpou i Černý Důl. Wszystkie oferują łącznie 41 km tras, z czego na dwie kluczowe przypada – odpowiednio – 12,5 i 17,5 km. Dzieli je fragment grzbietu, którym trzeba było dawniej nieść narty albo w nich człapać. Wykorzystując rolby, ratraki z zamontowanymi wieloosobowymi kabinami, Czesi skomunikowali tereny narciarskie obu stacji w pomysłowy i zabawny sposób. Ze stoków Černej Hory opada najdłuższa w Czechach trasa zjazdowa, a poza przyjemną huśtawką narciarską, w Pecu jest jeszcze niezależna kolejka gondolowa. Zastąpiła po niedawnym remoncie skrzypiące już mocno, 50-letnie krzesła wywożące turystów na szczyt Śnieżki (ze względu na parkowe przepisy o ochronie przyrody, nart i snowboardów nie można nią wywozić). Na szczyt warto się wybrać, bo piękniejszych widoków niż zimowe nie ma. Powietrze jest czyste i widać dobrze nie tylko Karkonosze, ale również inne, odległe nawet sudeckie pasma. W rejonie Pecu na grzbietach jest mnóstwo starych schronisk przerobionych dziś na hotele i pensjonaty. Boudy, jak się je nazywa, prowadzą regionalne restauracje, serwując tradycyjne potrawy oraz przepyszny, grzany miód.

Bułgaria

Na naszym rynku coraz śmielej pojawiają się oferty narciarskich wyjazdów do krajów bałkańskich: do Bośni i Hercegowiny, na stoki malowniczego i skalistego Durmitoru w Czarnogórze, a przede wszystkim do Bułgarii. Szczególnie tam zimowa oferta jest zróżnicowana i bogata. Ośrodki w Rile, Pirynie i Rodopach, a nawet na peryferiach Sofii (Witosza), mają długą tradycję, sięgającą czasów komunistycznych. Podobnie zresztą jak czarnomorska riwiera, przeszły w ostatnich latach prawdziwą metamorfozę.

  1. Bansko / www.banskoski.com

Miejscowość w Pirynie, ciągnie się wzdłuż doliny potoku spływającego ze wschodnich skłonów Wichrenu (2914 m), najwyższego szczytu tych gór. Pomiędzy starymi, stylowymi domami z drewna i kamienia, w sąsiedztwie zabytkowych cerkwi, wyrosły w ciągu ostatniego ćwierćwiecza liczne pensjonaty i hotele. Po południowej stronie Banska, na północnych stokach Todorki (2746 m), znajduje się najciekawszy teren narciarski Bułgarii. Dominują w nim wprawdzie trasy czerwone i czarne, ale przepiękna widokowo i najdłuższa w całej Bułgarii, 16-kilometrowa nartostrada jest niebieska, i niemal każdy nią zjedzie, podziwiając widoki. W Bansku od dawna odbywały się prestiżowe międzynarodowe zawody narciarskie, ale zdekapitalizowana infrastruktura wymagała modernizacji. Pomogli Szwajcarzy, którzy przez dziesięć lat, na przełomie XIX i XX w., wspierali władze Parku Narodowego Pirynu w odnawianiu schronisk i szlaków turystycznych oraz unowocześnianiu metod ochrony przyrody we wpisanym na listę UNESCO obszarze. Narciarskie Bansko jest więc na wskroś nowoczesne. Z trzema mniejszymi enklawami wyciągów oferuje dziś 65 km tras. Po nartach zaprasza do tradycyjnych barów, zwanych z turecka mechanami. Aromatyczne potrawy z mięs i serów, z dużą ilością warzyw i ziół, dowodzą najlepiej, że w ciągu 500 lat tureckiego panowania rodzime tradycje i obce wpływy mocno się ze sobą posplatały.

Polska

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zarówno sukces Białki, w której współpracujący ze sobą właściciele wyciągów zaczęli świetnie prosperować, jak i dynamika zmian na Słowacji czy w Czechach nie motywują wystarczająco naszych właścicieli. Pojawienie się na polskim rynku słowackiego potentata zmieni zapewne ten stan rzeczy, bo przed reorganizacją i unowocześnieniem rodzimej infrastruktury uciec się nie da. Polskie tereny narciarskie, choć niewielkie, mogą z powodzeniem konkurować przynajmniej z podobnej skali stacjami krajów ościennych. Krajobrazem i lokalną kuchnią od razu, nad resztą trzeba popracować.

  1. Czorsztyn Ski Kluszkowce / www.czorsztyn-ski.com.pl

Wybrałem tę stację, mimo że cierpi na powszechne, acz akurat niezawinione przez właścicieli, słabości rodzimych ośrodków. Natomiast dzięki położeniu oraz dobrze przemyślanej organizacji świetnie prezentuje także ich walory. Słabością jest z pewnością fakt, że mamy tu niespełna 4,5 km tras (8 zjazdów, najdłuższy ma 1200 m długości), co pociąga za sobą nieunikniony tłok, zwłaszcza w weekendy. Po stronie minusów należałoby również postawić niewielką wysokość, z racji której sezon zimowy nie może być długi. Optymalnie jednak rozmieszczone wyciągi – na zachodnich stokach i w szczytowych partiach Wdżaru (767 m) – obsługują ciekawą narciarską huśtawkę. Masyw pochodzenia wulkanicznego należy geograficznie do Gorców, ale odsunięty nieco w bok od głównego pasma piętrzy się samotnie nad Przełęczą Snozka. Stoi tam słynna instalacja Hasiora nazywana organami. Z wierzchołka i stoków Wdżaru roztaczają się wspaniałe widoki na Tatry, Pieniny, Gorce i Podtatrze z taflą Jeziora Czorsztyńskiego. Przyjemnie jest więc posiedzieć w gospodzie na szczycie. Albo w drugiej, usytuowanej na siodełku, gdzie zbiegają się trasy niebieskie, używane najczęściej przez szkółki narciarskie. Walorem stacji jest także powiązanie jej z hotelem Pod Wulkanem w Kluszkowcach.

My Company Polska wydanie 11/2016 (14)

Więcej możesz przeczytać w 11/2016 (14) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ