To dobry czas do inwestowania
Jerzy Nikorowski, dyrektor Biura Maklerskiego Banku BNP Paribasz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2024 (100)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Mamy nowy rząd, zmiany zostały ciepło przyjęte przez inwestorów, ale czy na dłuższą metę to wystarczy, by rynki w Polsce rosły?
Jesteśmy optymistycznie nastawieni do rynku akcji w Polsce w 2024 r. Wychodzimy z okresu spowolnienia gospodarczego wynikającego z wielu czynników, takich jak wojna w Ukrainie i związany z tym wzrost cen energii czy, mające korzenie jeszcze w okresie pandemii, załamanie łańcuchów dostaw. Nie tylko w Polsce, ale też innych krajach rosły stopy procentowe, co przydusiło gospodarkę. Dziś doszliśmy do dna, jeśli chodzi o cykl koniunkturalny PKB. Rok 2024 będzie więc okresem powolnego wychodzenia z tej sytuacji zarówno w Polsce, jak i strefie euro czy USA. Widzimy też więcej czynników wskazujących na poprawę. Pamiętajmy, że giełdy wyprzedzają to, co zostanie opublikowane przez urzędy statystyczne, o jakieś sześć do dziewięciu miesięcy. Dziś inwestorzy akumulują akcje i oczekują zmian w spółkach Skarbu Państwa. Prawdopodobnie będziemy obserwować ich bardziej aktywny powrót kapitału na warszawski parkiet. Druga rzecz to KPO. Mamy tu duże nadzieje, że będzie to odczuwalny zastrzyk inwestycyjny i motor napędowy do wzrostów w wielu branżach w Polsce.
Czy wzrosty na GPW z II połowy 2023 r. wynikały z napływu kapitału zagranicznego, który rzeczywiście zmienił nastawienie. Czy jednak to polscy inwestorzy prywatni wracają na giełdę?
Potwierdzam, że w październiku mieliśmy pospolite ruszenie na kupowanie akcji, szczególnie tych spółek, które były znacznie obciążone wynikiem politycznym. Źródła tego ruchu były rozmaite, przede wszystkim byli to jednak krajowi inwestorzy, również detaliczni, którzy jeszcze do września stawiali na rynek długu, a od października postawili na rynek akcji. Poza tym oczywiście są inwestorzy zagraniczni, którzy dziś inwestują w przecenione spółki licząc, że poprawi się jakość bilansów tych spółek.
Na jak długo to „paliwo” wystarczy do wzrostów na giełdzie?
Wpływ polityczny na nastroje inwestorów powoli wygasa. Teraz nowy rząd czekają spore wyzwania związane z porządkowaniem różnych kwestii. Tego typu sanacja nie powinna jednak uderzyć w zaufanie inwestorów zagranicznych i krajowych, poza tym będzie to proces czasochłonny. Dopiero po czasie okaże się, czy zmiana – pod względem gospodarczym – była na tyle udana. Pamiętajmy o tym, że nowy rząd będzie się mierzył z olbrzymim zadłużeniem oraz rozdmuchanymi programami socjalnymi uruchomionymi za czasów PiS, które nie pozwolą szybko tego zadłużenia ograniczyć. Jeśli chodzi o giełdy, to trzeba pamiętać, że one są napędzane bardziej „story”, czyli emocjami. Teraz mamy do czynienia z wychodzeniem z dna gospodarczego. Kolejny rok, jeśli chodzi o krajową gospodarkę, powinien być sprzyjający w inwestowaniu zarówno w akcje, jak i w obligacje. Stopy procentowe są rekordowo wysokie w ujęciu historycznym w euro i dolarach, co oznacza, że to jest dobry moment do wchodzenia na rynek obligacji. Nasza obecna prognoza jest taka, że kolejna obniżka stóp procentowych w Polsce zostanie dostarczona w IV kwartale 2024 r., co jednak może zostać zrewidowane przy pojawieniu się nowych odczytów makroekonomicznych na początku roku.
Dopiero wtedy? Czyli będziemy mieli realnie dodatnie stopy procentowe?
Tak. Dostarczone przed wyborami ostre obniżki stóp procentowych doprowadziły do tego, że sens wdrażania kolejnych obniżek przy obecnej inflacji jest niepewny. Chyba że trendy dezinflacyjne będą szybsze, wtedy scenariusz ten może się zmienić. Dane GUS o inflacji są teraz korygowane w górę.
Które branże inwestycyjne będą najbardziej atrakcyjne w 2024 r.? Skoro mówi pan o utrzymujących się wysokich stopach procentowych, to pewnie banki.
Generalnie unikamy rekomendowania konkretnych branż w ujęciu zerojedynkowym. Wewnątrz każdej z nich trzeba szukać perełek, bo nawet w ramach „atrakcyjnych” branż spółki są bardzo różne, jeśli chodzi o ich potencjał inwestycyjny, dlatego przy okazji budowy portfeli giełdowych rekomendujemy korzystanie z profesjonalnego doradztwa inwestycyjnego. Kupowanie np. wyłącznie firm technologicznych, bo w ubiegłych latach były modne, może się źle skończyć, kiedy trend się odwróci. Jeśli jednak mówimy o tym, co ma największy potencjał do wzrostu, to na pewno rynek długu. Dotyczy to nie tylko obligacji w złotym, ale także w euro i dolarach. Kolejny ciekawy temat inwestycyjny to dopasowanie się do świata wielobiegunowego, czyli większy nacisk na aktywa z krajów określanych mianem middlepower, takich jak Brazylia, Indie, Australia czy Meksyk, ale także nasz region – Europa Środkowa, która będzie mogła skorzystać z trendu re-shoringu i nearshoringu. Widzimy też spory potencjał w spółkach, które zajmują się automatyzacją czy planowaniem operacji przemysłowych, a także kwestią transformacji energetycznej, elektryfikacji czy dekarbonizacji. Nie chodzi tylko o kupowanie spółek produkujących samochody elektryczne. Przykładowo, transformacja energetyczna pozwala na większą efektywność w branży budownictwa, produkcyjnej, ale także magazynowania energii czy zarządzanie powierzchnią biurową. Pozytywnie oceniamy również perspektywy branży ochrony zdrowia. Społeczeństwo globalne się starzeje w ujęciu średniej wieku. Wydłużenie się życia, m.in. dzięki wynalezieniu leków na otyłość, jest faktem dokonanym, co będzie miało duży wpływ zarówno na inne decyzje konsumpcyjne społeczeństwa, jak i potrzeby w opiece nad starszą częścią społeczeństwa.
Z drugiej strony polityka klimatyczna Unii Europejskiej uderzy w biznesy energochłonne, np. problemy pewnie będą miały spółki z branży naftowej.
Dokładnie. Z jednej strony transformacja prowadzi do niższego zapotrzebowania na surowce z krajów takich jak Rosja, ale wcześniej trzeba w nią zainwestować i doprowadzić do niższego zużycia surowców. Trzeba budować sieci przesyłowe, tworzyć wydajne energetycznie budynki czy magazyny energii. To są mocno połączone ze sobą kwestie, ale w długim horyzoncie wiele firm z branż tradycyjnych z nich skorzysta.
Od lat w Polsce jest tak, że jak mówi się potocznie o inwestowaniu, to większość osób myśli o kupowaniu mieszkań. Czy w końcu może się to zmienić?
W Polsce wiedza na temat tego, co można zrobić za pośrednictwem giełdy, nie istnieje. Jestem od kilku dekad w branży i kiedy mówię, że pracuję w biurze maklerskim, to ludzie widzą to przez pryzmat filmów typu „Wilk z Wall Street”. Nie myśli się o giełdzie przez pryzmat inwestowania, ale oszustw i nieklarownych biznesów. Prawda jest taka, że giełda służy także do bardzo konserwatywnego inwestowania pieniędzy. W ostatnich latach stopy zwrotu z obligacji rynkowych były większe niż rentowność z wynajmu mieszkań i to przy znacznie niższym ryzyku! Przecież kupno mieszkania wiąże się z ogromnymi kosztami, a polski system prawny nie chroni właściciela nieruchomości, nie mówiąc już o trudnościach ze sprzedażą czy wynajmem. Inaczej jest w przypadku instrumentów notowanych na rynku, które mogą być de facto przy obligacjach zmiennokuponowych SP odpowiednikiem lokaty, która samodzielnie się rotuje, dając zysk na poziomie aktualnego WIBOR-u. To pozwala na przyzwoite zarabianie przy niskim ryzyku. Stwierdzam niestety z ubolewaniem, że wiedzy na ten temat wśród Polaków po prostu nie ma.
W jaki sposób na rynki wpłynie rozwój sztucznej inteligencji i innych, nowych technologii?
Przede wszystkim wpłynie to na dalszy wzrost efektywności spółek. Jednocześnie bardzo ostrożnie podchodzimy do rozróżnienia tematu AI i hossy na spółkach technologicznych z Nasdaq. Wielomiesięczne wzrosty na gigantach technologicznych koncentrują również w tym wąskim segmencie spory potencjał do korekty czy realizacji zysków, co może skończyć się czymś już w rodzaju bańki, przypominającej trochę bańkę dot-comową czy zjawisko nifty-fifty z lat 70. XX w. Na pewno jednak AI pozwoli na olbrzymie usprawnienie procesów w wielu branżach i spółkach, co przyczyni się do wzrostów przychodów spółek mądrze korzystających z tych rozwiązań, a w konsekwencji może być doceniane przez rynek poprzez wzrost kursu na giełdach.
Czy także jeśli chodzi o wsparcie procesu decyzyjnego inwestorów? Nie boicie się, że takie narzędzia sprawią, że usługi doradcze biur maklerskich przestaną być potrzebne?
To ciekawe pytanie, ale trzeba pamiętać, że narzędzia pozwalające na generowanie automatycznych sygnałów do kupna i sprzedaży są od dawna na rynku, mają je od lat wyspecjalizowane fundusze, ale one nie dają większych zwrotów niż bardziej tradycyjne podmioty. Nieraz generują wyższe ryzyko i koszty transakcyjne. To pokazuje, że czynnik ludzki w analizie rynku jest nadal bardzo potrzebny, nie wystarczy tylko prowadzić analiz technicznych. Wciąż narzędzia nie są na tyle zaawansowane, by zastąpić człowieka, choć z drugiej strony AI może pomagać w pracy analitykom, można szybciej pozyskiwać i analizować informacje. Dlatego moim zdaniem to nie zagrożenie, ale okazja, która poprawi jakość świadczonych usług. Ponadto, w kontaktach z klientami niezwykle istotny jest czynnik interakcji między ludźmi, relacyjności oraz możliwości „na żywo” wytłumaczyć poszczególną rekomendację czy omówić wynik portfela klienta. Sądzę, że tego elementu długo nie zastąpi narzędzie informatyczne.
Więcej możesz przeczytać w 1/2024 (100) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.