Social media. Prawo do milczenia

Social media i rekrutacja
Social media i rekrutacja, fot. Adobe Stock
Masz prawo do zachowania milczenia we wszystkich mediach społecznościowych. Jeśli jednak z niego zrezygnujesz, to wszystko, co tam zamieścisz, może być użyte przeciwko tobie. Także w sądzie. To nie żart, tylko przestroga dla wszystkich tych, którzy chcieliby opisać na Facebooku czy Twitterze firmę, w której pracują.

W 1966 r. policjanci w Phoenix zatrzymali podejrzanego o porwanie, gwałt i napad z bronią w ręku niejakiego Ernesto Mirandę. Sprawa była prosta i ewidentna. Po dwugodzinnym przesłuchaniu, wcześniej nie informując go o możliwości zachowania milczenia, policja dostała to, co chciała – przyznanie się do winy, nazywane „królową dowodów”. Sprawą jednak później trafiła do Sądu Najwyższego, który uchylił wyrok skazujący. Od tamtego czasu amerykańscy policjanci musieli wykuć na pamięć krótką formułkę, którą znamy z filmów kryminalnych: „Masz prawo do zachowania milczenia. Jeśli rezygnujesz z tego prawa, wszystko, co od tej pory powiesz, może zostać użyte w sądzie przeciwko tobie. (…) Czy rozumiesz swoje prawa, które ci przedstawiłem?”. Identyczna zasada obowiązuje na Twitterze, Facebooku czy Instagramie.   

Prywatne konta pracowników w social mediach – teoretycznie, co do zasady – nie podlegają kontroli pracodawcy. Jednak praktyka – także ta prawna – jest zupełnie inna. Trzeba przyjąć naczelną zasadę, że wszelkie treści zamieszczane na Facebooku i podobnych portalach mają charakter publiczny. Argumentacja, że wpisy są udostępnione dla zamkniętej grupy, a więc krąg odbiorców jest ograniczony, nie stanowi skutecznego wytłumaczenia. Są one widoczne dla pewnego grona osób, mogą być kopiowane, a także przekazywane dalej za pośrednictwem „znajomych” funkcjonujących w różnych grupach. 

Przekonał się dotkliwie o tym przed laty pracownik Banku Spółdzielczego w Suszu, który poszedł z kolegami na grilla, pił piwo, a znajomy zrobił mu fotkę. Potem trafiła ona na profil w nieistniejącym już portalu „Nasza Klasa”. Jeden z klientów banku zobaczył „wstrząsającą” fotografię i stwierdził, że w tym momencie stracił zaufanie do banku w Suszu, który przecież zarządzał jego ciężko zarobionymi pieniędzmi. Dyrektor nie zastanawiał się długo – od razu dyscyplinarnie zwolnił pracownika. Sprawa trafiła do sądu pracy, który uznał, że wypowiedzenie było zasadne. 

Dość typowe są poważne kłopoty osób, które na Facebooku pokazały zdjęcia z wakacji w czasie, gdy oficjalnie przebywały na zwolnieniu lekarskim. I miały potem problem nie tylko z pracodawcą, ale także z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Chęć pochwalenia się wyjazdem często jest większa niż elementarna ostrożność. 

Urzędnik na cenzurowanym

Niedawno zwolniono pracownika Ministerstwa Spraw Zagranicznych w randze radcy. Powód – umieszczenie na Facebooku krytycznego posta dotyczącego podpisania przez Polskę deklaracji blokującej uznanie prawa do aborcji za prawo człowieka. Pracownik odwołał się do sądu pracy, który przyznał mu rację i zasądził odszkodowanie. Podzielono bowiem argumentację skarżącego, że publikowane przez niego treści wcale nie wskazywały, że utożsamia się on z określoną opcją polityczną, ale stanowiły komentarz do kwestii światopoglądowych – były przedmiotem publicznej debaty. Tym samym – zdaniem sądu – nie można mu było zarzucić nieuprawnionego kontestowania polityki prowadzonej przez ministerstwo. 

Podobna argumentacja pojawiła się w innej sprawie rozpatrywanej przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. „Pracownik ma prawo wyrażać opinie w ważnych społecznie i politycznie kwestiach. Zwolnienie z pracy za »polubienia« określonych treści jest sprzeczne z Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności”. Taka zasada została wyraźnie wyrażona w uzasadnieniu sprawy dotyczącej sprzątaczki zatrudnionej od 20 lat w tureckim ministerstwie edukacji. Zarzut pracodawcy dotyczył tego, że polubienia – wyrażane pod postami o represyjnych działaniach władz tureckich – podsycały protesty. Sprzątaczka straciła pracę w trybie natychmiastowym. Rozpoznający tę sprawę międzynarodowy trybunał (sprawy przed sądami tureckimi zostały przegrane) podkreślił, że była ona tylko szeregowym pracownikiem „technicznym”, a więc nie mogła być kojarzona z ministerstwem, w którym pracowała. 

Inaczej jest w przypadku urzędnika, na którym spoczywa szczególny obowiązek lojalności w stosunku do państwa jako pracodawcy, czego wymaga się od korpusu służby cywilnej. Konkluzja była jednak następująca: „Nie można wyprowadzać zakazu aktywności w mediach społecznościowych, a wszelkie tego rodzaju naciski wywierane przez pracodawcę na pracownika będą naruszały wolność wyrażania opinii wyrażoną w art. 10 EKPC”. Zasada odnosi się oczywiście do wszystkich pracowników, a nie tylko urzędników.

„Szlachta nie pracuje”, ale...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 11/2021 (74)

Więcej możesz przeczytać w 11/2021 (74) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ