Kair. To w Egipcie

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
Miałem świadomość, że poprzeczka dołuje, ale ostatnio wydarzyło się coś, co jawnie dowodzi, że po prostu się urwała.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2023 (94)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jest taki zabawny film kukiełkowy „Team America”. Chociaż kukiełkowy, to zdecydowanie nie dla dzieci. Zapomniałem o tym powiedzieć znajomemu, któremu poleciłem dzieło i w efekcie jego potomstwo zaliczyło dwie, całkiem ostre sceny seksu. I to w towarzystwie ojca. Musiało być dość niezręcznie. Zatem tym razem bardzo wyraźnie oraz głośno ostrzegam!

To film twórców „South Park”, więc satyra wymierzona w tradycyjne wartości miesza się tam z jeszcze ostrzejszą satyrą wymierzoną w kręgi liberalne – tu głównie pod postacią gwiazd Hollywood przedstawionych jako stado wyjątkowych idiotów, którzy „mają obowiązek czytać gazety i prezentować zawarte w nich poglądy, jako własne”. Ale mnie zapadła w pamięć jedna zgoła mało brawurowa scena. Otóż w tytułowym teamie jest jeden zabijaka, który uchodzi za oddziałowego intelektualistę. Przejawia się to m.in. w momencie, gdy zespół dowiaduje się o kolejnym ataku terrorystycznym, którego ofiarą pada Kair. – Kair. To w Egipcie – odpala race swej erudycji facet, budząc niekłamany podziw przełożonych oraz kolegów z zespołu.

Owa niewinna scenka przez lata była dla mnie symbolem, jakby to nazwać, stopniowego opuszczania poprzeczki dla osób pretendujących współcześnie do miana intelektualistów. O różnych dziwnych ludziach mówiono w ten sposób, zresztą oni sami też tak o sobie mówili. Jakiś czas temu pewien gość ogłosił nawet, że „należy do intelektualnej elity tego kraju”, co było sygnałem, że zarówno z „tym krajem”, jak i „elitą intelektualną” chyba nie jest za dobrze. Kto wygłosił taką deklarację? Sęk w tym, że kompletnie nikt. Nie o nazwisko tu chodzi, a o pewną tendencję.

Miałem świadomość, że poprzeczka dołuje, ale ostatnio wydarzyło się coś, co jawnie dowodzi, że po prostu się urwała. Otóż zaproszono mnie na pewne spotkanie. Panel, dyskusja, te klimaty. I organizatorzy chcieli mnie tam przedstawić, jako „intelektualistę”. Najpierw myślałem, że sobie jaja robią, ale potem okazało się, że wcale nie. Felietonista? Proszę bardzo. Dziennikarz? Nie poczuwam się, ale jakoś trzeba ludzi klasyfikować. Ale intelektualista? Kompletna bzdura. Leszek Kołakowski to był intelektualista. Czy Zbigniew Herbert, przy okazji jeszcze wybitny poeta. No ale nie bądźmy śmieszni. Miarkujmy słowa. Zwłaszcza że ja tych trudniejszych nijak nie mogę zapamiętać. Są też takie, które znam, ale nie mam pewności, czy używam ich zgodnie z ich znaczeniem.

O dziwo, sympatyczni organizatorzy panelu przekonywali mnie, że jestem intelektualistą (oczywiście uwielbiam ich), co było nie tylko przejawem ich szacunku wobec mojej skromnej osoby, ale także miało wyznaczać rangę imprezy. Proszę państwa! Jacyż intelektualiści pojawią się na naszym panelu! Tłumaczyłem, że ja jestem intelektualistą na poziomie „Kair to w Egipcie”, czyli można się po mnie spodziewać erudycji na poziomie liceum ogólnokształcącego. Zapierali się, ale ulegli.

Zabawne, że jakiś czas później stałem z rodziną w kolejce do Rijksmuseum w Amsterdamie. Oczywiście kręciły nas coffee shopy i dzielnica czerwonych latarni, ale okazało się, że w mieście akurat odbywa się porównawcza wystawa Rembrandta i Velázqueza, więc trudno było nie skorzystać z okazji. Kiedy tak staliśmy, nagle ogłoszono coś przez głośnik. Wydawało nam się, że zakończono sprzedaż biletów na „naszą” wystawę. Zapytaliśmy zatem parę sympatycznie wyglądających Niemców stojących za nami, czy dobrze zrozumieliśmy komunikat. Sięgnęli po telefony, poszperali i potwierdzili, że faktycznie na dziś biletów już nie ma. A potem zapytali: „A ten Rembrandt i Velázquez, to jacyś znani malarze? Warto ich zobaczyć?”.

Nie bardzo wierząc, w to co słyszę, przełknąłem ślinę i potwierdziłem. W ich oczach zobaczyłem niekłamany podziw dla mojej erudycji.

My Company Polska wydanie 7/2023 (94)

Więcej możesz przeczytać w 7/2023 (94) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ