Filozofia Wyjebongo
Maciej Łuczak / fot. materiały prasoweWybitny XX-wieczny filozof Emmanuel Levinas twierdził nawet, że poprzez spotkanie z drugim człowiekiem doświadczamy obcowania z Bogiem! A więc warto sprawdzić co jest po drugiej stronie. Zwłaszcza, gdy jest się agnostykiem.
Wypożyczamy zatem człowieka tak, jak bierzemy książkę z bibliotecznej półki. Sięgamy po pierwszą z brzegu. Piękna kolorowa i świecąca okładka. I co za traf, mamy Janusza Palikota. Wow! Każdy chciał przez godzinę – obowiązują bowiem ścisłe limity czasowe – spotkać się ekscentrycznym biznesmenem-filozofem, a także wydawcą, politykiem, kucharzem, kiperem i skandalistą.
Ale wszystko w jego wypadku zaczęło się nie od wadowickich kremówek, ale właśnie od filozofii. Palikot na Uniwersytecie Warszawskim obronił bowiem pracę magisterską dotyczącą fundamentalnego dzieła Immanuela Kanta „Krytyka czystego rozumu”. Później był pracownikiem naukowym Instytutu Filozofii Polskiej Akademii Nauk. Wielokrotnie zabierał się do pisania doktoratu, który miał być poświęcony fenomenologii Edmunda Husserla, jednak takie dzieło nigdy nie powstało. Natomiast młody naukowiec podobno wówczas stale nosił ze sobą w teczce prace swojego mistrza: „Filozofia, logika formalna i logika transcendentalna. Próba krytyki rozumu logicznego”, „Medytacje kartezjańskie” oraz „Kryzys europejskiego człowieczeństwa a filozofia”. Tytuł tego ostatniego traktatu jest wymowny i symboliczny. Stanowi bowiem wielką metaforę, nie tylko odnoszącą się do przypadku Janusza Palikota, ale także naszego życia sui generis. W czasach młodości „Sztukmistrz z Biłgoraja” – obok dzieł Husserla – nie rozstawał się z butelką najszlachetniejszego szampana Dom Pérignon. Tu uwaga, warto pamiętać o regule Jamesa Bonda, że ten szlachetny trunek należy pić wyłącznie w temperaturze 38 stopni Fahrenheita, a więc 3,333 stopnia Celsjusza.
Porzucając naukową pasję do filozofii i przechodząc do biznesu Palikot zmienił również swój paradygmat dotyczący alkoholi. Zabrał się bowiem za produkcję podłego „białego, słodkiego wina o uroku szampana urzekającego świeżością i delikatnie musującymi bąbelkami”, a więc Dorato. Brrrrr… Przy nim alkoholizowana włoska lemoniada, czyli proseco, pozycjonuje się niczym zacna flaszka Bollingera albo Kruga. Potem pojawiły się inne wynalazki. Wódki i piwa spod marki BUH – z charakterystyczną marihuanową końcówką, ale bez żadnej marihuany. No i wreszcie dostrzegło wykrzywioną twarz naszego świata słynne Czyste Wyjebongo, a więc 40-procentowa „filozofia w płynie”. Wystarczyło wypić setkę, aby upodobnić się do niesamowitych postaci uwidocznionych na szalonych fotografiach Witkacego! No, ale o to właśnie chodziło.
Hasło reklamowe mówiło wszystko: „Wyjebongo to skrótowy zapis filozofii życia opartej o luz i dystans, także do siebie”. Janusz Palikot jako przedsiębiorca zaczął jednak dramatycznie odchodzić od fenomenologii Husserla i niebezpiecznie dryfować – ze względu na przyjmowane modele biznesowe – w kierunku Kanta,...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 12/2024 (111) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.