Zrównoważony model biznesowy, który każdy zrozumie

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2025 (120)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
A ja lubię przełamywać tę ciszę. Uczę, że zrównoważony rozwój nie jest dodatkiem ani działem w raporcie. To architektura decyzji zwiększająca odporność, obniżająca ryzyko i otwierająca nowe strumienie przychodu, bo łączy logikę ekonomii z logiką świata, w którym działamy.
Zrównoważony rozwój wciąż bywa traktowany jak dodatek - punkt w prezentacji, projekt do odłożenia, gdy budżet się nie domyka. Tymczasem to fundament każdej decyzji. Cyrkularność nie jest trendem ani modnym hasłem, lecz precyzyjną matematyką bilansów, która mierzy realne ryzyko i potencjał zysku. Materiał wtórny nie jest luksusem dla ekologów - często jest tańszy, dostępniejszy i stabilniejszy niż importowany surowiec z drugiego końca świata. Marża nie rośnie, gdy uda się szczęśliwie zamknąć kwartał; rośnie, gdy każdy zwrot, odzysk i ponowny obieg stają się przewidywalnym, powtarzalnym procesem. To język, który CFO rozumie od razu - liczby, nie ideologia. Ironia jest prosta: to, co wielu uznaje za „miękką” wartość, dziś jest najtwardszą walutą bezpieczeństwa, stabilności i wzrostu. Prawdziwa odporność biznesu rodzi się w obiegu, nie w sloganie, a firmy, które to rozumieją, nie czekają na szczęście - planują przyszłość, kontrolują ryzyko i maksymalizują przewidywalny zwrot inwestycji.
Drugie spojrzenie to regeneracja. Firmy od lat uczą się minimalizować szkody. Minimalizacja nie buduje przewagi. Regeneracja podnosi wartość aktywów, które już są w rękach firmy: grunty, woda, lokalne ekosystemy, kompetencje dostawców. Widać to w rolnictwie regeneratywnym w USA czy odważnych inwestycjach miejskich w Chinach i Emiratach. Tam to nie jest „ekologia”, tylko księgowanie przyszłych strumieni przychodu.
Trzeci obszar to dobrostan pracowników. Wciąż bywa traktowany jako miękki temat, choć w praktyce jest jednym z najtwardszych wskaźników stabilności. Zmęczone zespoły spowalniają innowacje, wypaleni liderzy - całe transformacje. Kiedy praca jest dobrze zaprojektowana, cele czytelne, a ludzie czują sens i autonomię, decyzje zapadają szybciej, a wdrożenia dzieją się naprawdę. To nie benefit. To mechanizm, który bezpośrednio obniża koszty i przyspiesza tempo.
Czy to brzmi jak wielka zmiana? Może. Ale skuteczne zmiany rzadko są rewolucją. Najczęściej to ewolucja w rytmie rynku. Cyrkularność tam, gdzie zwraca się najszybciej. Regeneracja tam, gdzie obniża koszt kapitału. Dobrostan tam, gdzie od niego zależy wynik w najbliższych kwartałach. Zarząd widzi sens. Inwestor - stabilną trajektorię wartości.
Patrząc globalnie, widać, które rozwiązania działają w skali - Stany Zjednoczone, Chiny czy Emiraty nie wybaczają błędów. Tam innowacje muszą przetrwać kryzysy surowcowe, wahania rynku i ograniczenia operacyjne. To laboratoria odporności, w których testowana jest każda decyzja. Ale równie istotne są lokalne atuty: szybkość adaptacji, bliskość klienta, elastyczne sieci partnerów, pozwalające wdrożyć zmiany w tygodniach, nie miesiącach. Tylko połączenie globalnej odporności z lokalną sprawnością daje realną przewagę: zmniejsza ryzyko, przyspiesza skalowanie i stabilnie generuje przychód, zamiast polegać na strategiach, które działają tylko na papierze.
Tak rozumiem zrównoważony model biznesowy. Nie jako abstrakcyjną wizję, lecz system, który mierzy koszty i korzyści w czasie rzeczywistym. Cyrkularny w biznesie - wykorzystuje surowce ponownie i minimalizuje straty. Regeneratywny w zarządzaniu kapitałem - buduje odporność i przewidywalność finansową. Odpowiedzialny w codziennej pracy - ogranicza ryzyko prawne i wizerunkowe. I przy tym szybki, skalowalny, odporny na zakłócenia.
Dlatego pytanie nie brzmi: „Czy nas na to stać?”, tylko: „Czy możemy pozwolić sobie na brak takiego modelu?”.

Więcej możesz przeczytać w 9/2025 (120) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.