O seksie
© MATERIAŁY PRASOWEz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2017 (22)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Do szczęścia dążymy wszyscy i życzymy go sobie nawzajem przy ważnych okazjach. Istnieje wiele mierników tego stanu, ale w większości raczej nieudanych, bo jak zmierzyć coś tak eterycznego, jak indywidualna świadomość szczęścia? Ciekawą próbę sprostania temu wyzwaniu podjął Carsten Grimm z University of Canterbury w Nowej Zelandii. Postanowił stworzyć hierarchię aktywności, które przyczyniają się do odczuwania szczęścia. Starał się zweryfikować, które z nich (a nie warunki zewnętrzne, jak w większości badań) sprawiają, że to odczuwanie jest najsilniejsze. Aktywności były oceniane w trzech „wymiarach szczęścia”: przyjemność (pleasure), zaangażowanie (engagement) i znaczenie (meaning). We wszystkich tych wymiarach na pierwszym miejscu znalazł się... seks. To on dawał ankietowanym najwięcej przyjemności, najbardziej ich angażował i budził w nich najgłębsze poczucie sensu. Przypuszczalnie nie jest to fenomen ostatnich lat, tylko po prostu nasza natura. Już Platon twierdził, że miłość fizyczna jest niezbędna, by dotrzeć do prawdy, dobra i piękna. Chrześcijaństwo mniej odważnie podeszło do tej sfery życia człowieka, bardziej podkreślając, przynajmniej na poziomie przekazu, duchowy wymiar miłości. Sporą rewolucję wprowadził Freud ze swoją teorią człowieka jako istoty seksualnej i stwierdzeniem, że warunkiem osiągnięcia szczęścia jest uświadomienie sobie własnej seksualności oraz związanych z nią pragnień. Dziś ponownie i bardziej otwarcie przyznajemy, że seks jest dla nas ważny (choć mam wrażenie, że zawsze był, tylko nie potrafiliśmy się do tego publicznie przyznać). Rozumiemy, że jest czymś pięknym – nie jedynie pożądaniem, ale także emocją, przeżywaniem, sięganiem poza horyzont. W tym kontekście trzeba podkreślić rolę relacji z drugim człowiekiem. Bez tego trudno mówić o seksie. Niestety, rozwój technologii, na czele z wirtualną rzeczywistością, może być tutaj zagrożeniem. Bo technologia ułatwi zapewne zaspokajanie pożądania, ale może osłabić więzi międzyludzkie.
A jak seks ma się to do owych „wymiarów szczęścia”?
1. Przyjemność. Jest to odczuwanie miłych wrażeń dostarczanych nam przez zmysły. Bez zmysłów nie mamy możliwości komunikowania się ze światem, uczenia się, poznawania. Bardzo dawno temu czytałem opowiadanie o umyśle, który został wyizolowany i istniał bez możliwości komunikacji. Nie była to historia z happy endem. Życie jest piękniejsze, kiedy nasze zmysły pracują pełną parą: mamy zdolność widzenia pięknych, wyraźnych kolorów, słuchania głośnego śpiewu ptaków czy cichego i delikatnego szumu traw na wietrze, odczuwania zapachu kwitnącego bzu, smakowania dojrzałych, słodkich truskawek, głaskania ulubionego kota czy dotykania delikatnej skóry ukochanej osoby. A są jeszcze inne zmysły – odczuwanie temperatury i bólu, zmysł równowagi i świadomość własnego ciała (propriocepcja). Jeśli któryś z nich zawodzi, tracimy część radości życia. Piękny seks pozwala naszym zmysłom pokazać, na co je stać, a przez to doprowadzać nasz umysł do prawdziwej rozkoszy.
2. Zaangażowanie. Im bardziej jesteśmy pochłonięci tym, co robimy, tym jest większe. A jak wiemy, poczucie zaangażowania to jeden z kluczowych czynników szczęścia. Seks, chyba wszyscy przyznamy, mocno angażuje partnerów.
3. Znaczenie. Czyli sens. Życie przyjemne, pełne pasji i zaangażowania nie wystarczy, byśmy czuli się szczęśliwi. Do tego potrzebujemy jeszcze jakiegoś wyższego celu, sensu naszego działania i istnienia. Dlaczego seks znalazł się w tej kategorii na najwyższym miejscu, wyprzedzając modlitwę/medytację i pomaganie innym? Pomyślcie o tym, kiedy wasze zmysły będą się relaksować po intensywnych wrażeniach, a wy będziecie się wtulać w ramiona swych ukochanych.
Więcej możesz przeczytać w 7/2017 (22) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.