Mój punkt widzenia na problem frankowiczów

Mój punkt widzenia na problem frankowiczów
4
Kredyty udzielone we frankach: temat niby znany, ale w pełni rozumiany przez nielicznych. Bo medal ma tu aż trzy społeczne strony: tych, którzy pożyczali we frankach; tych, którzy pożyczali w złotówkach i tych, którzy w tym czasie nie pożyczali, a przynajmniej nie brali kredytów hipotecznych.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2016 (5)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Najpierw jednak krótki historyczny wykład z ekonomii politycznej, dotyczący pożyczania w obcych walutach. Problem po prostu w tym, że ci, którzy dysponują płynnym kapitałem, chcą zarabiać, i to jak najwięcej, a ci, którzy go nie mają i potrzebują, są na tyle zdesperowani, naiwnie nieświadomi albo chciwi (bo w obcej walucie taniej), że gotowi są zaryzykować spłatę w długim i nieprzewidywalnym (z punktu widzenia sytuacji na rynku walutowym) okresie. Ten proceder praktykowany jest prawie od zawsze, a lista ofiar owej, powiedzmy sobie szczerze, walutowej formy kolonializmu jest długa i dobrze znana. 

Zasada jest taka: „Chętnie sfinansuję twój rozwój i w ten sposób na tobie zarobię, ale nie chcę brać na siebie dodatkowo ryzyka związanego z twoją walutą, więc to ty musisz to ryzyko wziąć na siebie. Jeżeli więc zależy ci na dalszym lub przyspieszonym rozwoju albo już dziś pragniesz czegoś, na co cię jeszcze nie stać, i nie ma na to w twoim kraju wystarczająco dużo lokalnego kapitału, to skorzystaj, proszę, z moich zagranicznych wolnych środków, ale wyłącznie na warunkach eliminujących  po mojej stronie jakiekolwiek ryzyko walutowe”. 

Tak było, kiedy Polska budowała Hutę Katowice, kiedy Argentyny nie stać było na jej populistyczny styl życia, kiedy azjatyckie tygrysy budowały swoje proeksportowe moce produkcyjne i kiedy Rosja zaczęła finansować swoją mocarstwowość. Należy przy tym jednak odróżnić od siebie dwie potencjalnie bardzo bolesne sytuacje. Pierwsza: oferujący kredyt, mając do tego prawo, nagle żąda bezpośredniego zwrotu swoich środków lub ogranicza albo wręcz likwiduje swoje zaangażowanie na rynku publicznym (na większą skalę prowadzi to zwykle do poważnych kryzysów ekonomicznych). I druga: pożyczający nie jest z czasem w stanie obsługiwać swoich zagranicznych zobowiązań ze względu na zbyt daleko idące zmiany w kursie walutowym. 

Historia ekonomii od dawna wie, czym to się mo­że skończyć. A skoro tak, to ci, którzy na to pozwolili (wszak naiwność konsumentów nie ma granic!), powinni być przywołani do tablicy i publicznie przypomniani. Powinni wziąć na siebie społeczną odpowiedzialność i wycofać się z życia publicznego. Nie odrobili bowiem w odpowiednim czasie narodowej pracy domowej. 

Wróćmy do obecnego wielkiego problemu. Jeżeli pomożemy frankowiczom, zapłacą za to – jako podatnicy – wszyscy Polacy, w tym frankowicze, ale ich koszt będzie ograniczony i rozłożony w czasie. Wynagrodzimy jednak w ten sposób ich pazerność i współudział w wykreowaniu bańki cenowej na rynku nieruchomości lub – co najmniej – ze wszech miar naganną naiwność. Ukażemy też jednocześnie „złotówkowiczów” za ich strach lub rozsądek, a już na pewno za pogodzenie się z pewnymi indywidualnymi ograniczeniami. 

Co w tej sytuacji? Po pierwsze, potraktujmy niepożyczających (jakże rzadko dostrzeganą grupę) jako neutralny punkt wyjścia dalszych kalkulacji. Po drugie, oszacujmy względną wartość strat poniesionych przez złotówkowiczów w okresie, w którym frankowicze zaoszczędzili na swoich kredytach. Następnie policzmy relatywne straty frankowiczów poniesione przez nich w stosunku do kredytów hipotecznych zaciąganych w tym samym momencie w złotówkach. 

I co teraz? Owszem, pomóżmy frankowiczom w pokryciu ich strat! Ale wypłaćmy też bonus złotówkowiczom, będący równowartością ich rat „nadpłaconych” w stosunku do kredytów we frankach. I nie zapomnijmy o wszystkich podatnikach niepożyczających w tym okresie, którym dzisiaj przyjdzie za to wszystko zapłacić. Może jakaś rozłożona w czasie ulga podatkowa? 

Drogo? Oczywiście, zwłaszcza w obecnej sytuacji budżetowej. Trudno? Tak, bo wymaga to wielu czasochłonnych i kosztownych przygotowań. Sprawiedliwe? Bardziej! I o to powinno teraz również chodzić. 

My Company Polska wydanie 2/2016 (5)

Więcej możesz przeczytać w 2/2016 (5) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ