Wielka układanka - co czeka polską energetykę

Odnawialne źródła energii
Odnawialne źródła energii, fot. Shutterstock
Ubiegły rok był dla energetyki czasem turbulencji i dużej niepewności. Ale po wielkiej burzy nadchodzi czas nowego rozdania. Sprawdzamy, jakie zmiany czekają polską energetykę w 2023 r.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2023 (91)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W południe 12 marca polskie instalacje słoneczne oraz farmy wiatrowe wyprodukowały łącznie 11 GWh energii. Stanowiło to niemal 63 proc. całego zapotrzebowania energetycznego na tę godzinę! Absolutny rekord, tym bardziej imponujący, że osiągnięty w zimie. Ta symboliczna sytuacja powinna nas zachęcić do dalszych działań na rzecz rozwoju OZE. Zwłaszcza że ostatnie miesiące dały się nam we znaki z powodu gwałtownych wzrostów cen energii. Z tego powodu zarówno konsumenci prywatni, jak też mali, średni i duzi przedsiębiorcy szukają możliwości ograniczenia kosztów funkcjonowania i wpisania się w zieloną transformację. Korzystanie z zielonej energii staje się po prostu koniecznością.

Czy małe i średnie przedsiębiorstwa to rozumieją? Postanowiły to sprawdzić firma Schneider Electric Polska razem z fundacją Digital Poland. Przygotowały one raport „Elektryczość 4.0”, w którym zbadano podejście polskich przedstawicieli MSP do transformacji energetycznej, a także ukazano szanse i zagrożenia, jakie w tym kontekście dostrzegają przedsiębiorcy.

Co wynika z badań? Większość firm z sektora MŚP dotknęły w ciągu ostatniego roku podwyżki cen energii. Niemal połowa (49 proc.) ankietowanych przedsiębiorców przyznała, że były one dla ich firm dotkliwe lub bardzo dotkliwe. Tylko dla 11 proc. MSP wzrost cen energii był mało dotkliwy.

Mimo wszystko jednak wyniki są zachęcające: aż 80 proc. przedstawicieli małych i średnich przedsiębiorstw twierdzi, iż inteligentna transformacja energetyczna oparta na OZE jest nieuchronna. - Polscy przedsiębiorcy nie tylko zaczynają zdawać sobie sprawę z korzyści związanych z wdrożeniem inteligentnej elektryfikacji, ale też coraz częściej planują konkretne działania – mówi Jacek Łukaszewski, prezes Schneider Electric na klaster Europy Środkowo-Wschodniej. Jego zdaniem konkurencyjność firm działających w Polsce zależy od tego, jak szybko i skutecznie przeprowadzimy transformację energetyczną oraz czy poradzimy sobie z problemami nie gorzej niż inne kraje.

Warto się więc przyjrzeć energetycznej układance, którą Polska właśnie komponuje sobie na nowo.

Ropa i gaz. Wreszcie niezależność od Rosji!

W tej chwili ani jeden procent ropy i gazu nie trafia do Polski z Rosji. To efekt prowadzonej od lat polityki dywersyfikacji i budowy suwerenności energetycznej Polski. Działania te, rzecz jasna, przyspieszyły wskutek europejskiego kryzysu energetycznego wywołanego napaścią Rosji na Ukrainę. 2023 symbolicznie będzie pierwszym pełnym rokiem bez importu gazu z Rosji. Zastąpią go dostawy uruchomionym pod koniec 2022 r. gazociągiem Baltic Pipe oraz gaz skroplony pochodzący z długoterminowych kontraktów z firmami z USA.

Z kolei rosyjską ropę zastępuje nam surowiec z Arabii Saudyjskiej. Dostawy od Saudi Aramco mają w 2023 r. odpowiadać za 45 proc. portfolio Grupy Orlen w Polsce, Czechach i Litwie. Polacy sprowadzą poza tym ropę z Norwegii, Kazachstanu, Wielkiej Brytanii i USA.

Warto dodać, że po sfinalizowaniu ubiegłorocznych przejęć Lotosu i PGNiG Orlen stał się też gigantycznym graczem na rynku poszukiwań i wydobycia ropy i gazu w naszym regionie Europy. Według ogłoszonej pod koniec lutego nowej strategii PKN Orlen spółka do 2030 r. planuje wydać aż 320 mld zł na inwestycje, w tym aż 70 mld zł przypadnie na segment wydobycia i obrotu gazem, a 60 mld zł – na segment rafineryjny. Koncern chce też zwiększyć wydobycie tych surowców, tylko w tym roku zainwestuje w to aż 6,4 mld zł. W przypadku gazu dotyczyć to będzie głównie złóż norweskich, ale i rodzimych. To ważne, bo z racji na polską specyfikę transformacja energetyki i ciepłownictwa węglowego będzie w znacznej mierze oparta właśnie na źródłach gazowych.

Pod tym względem ostatnie miesiące przyniosły dobre wiadomości. W ubiegłym roku PGNiG odkryło bowiem dwa złoża gazu ziemnego w Wielkopolsce (w powiatach średzkim i kościańskim). Łączny wolumen to ok. 600 mln m sześc. Eksploatacja tych złóż ruszy zapewne za dwa, trzy lata. Ale to nie wszystko - w lutym tego roku odkryto 500 mln m sześc. gazu ziemnego w złożu Jastrzębiec w okolicach Biłgoraja na Lubelszczyźnie. Nie są to może ogromne zasoby, ale każde odkryte złoża na terenie kraju to dla Polski dodatkowa gwarancja zabezpieczenia potrzeb energetycznych. Zdaniem prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka połączenie Orlenu z PGNiG i kolejne odkrycia złóż pozwolą utrzymać w najbliższych latach własną produkcję gazu na poziomie jednej piątej rocznego zapotrzebowania Polski. Odkrycie i eksploatacja gazu z kolejnych złóż to także dobrodziejstwo dla samorządów, których kondycja finansowa niewątpliwie się poprawi. Spółki prowadzące wydobycie węglowodorów muszą bowiem płacić gminom tzw. opłatę eksploatacyjną. - Każdy metr sześcienny gazu ziemnego z własnego wydobycia to dodatkowa gwarancja bezpieczeństwa. Dlatego Orlen w dalszym ciągu będzie inwestować w poszukiwania i wydobycie węglowodorów – podkreślał Daniel Obajtek, prezentując nową strategię spółki.

Morskie farmy wiatrowe. Polska może być liderem

- W perspektywie najbliższych 10-15 lat Polska może być jednym z liderów morskiej energetyki wiatrowej w Europie - ocenił przed kilkoma tygodniami wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska. To bardzo ważna prognoza, bo offshore bardzo ostatnio zyskuje na znaczeniu w całej Unii Europejskiej. W ocenie Komisji Europejskiej ma się on stać kluczowym elementem miksu energetycznego i w 2050 r. zaspokoić nawet 30 proc. popytu na energię elektryczną na naszym kontynencie.

Obecnie aż 77 proc. mocy uzyskiwanej z morskich farm pozyskuje się z obiektów położonych na Morzu Północnym. Bałtyk to zaledwie 10 proc. Jednak potencjał energetyczny naszego morza jest nawet kilkadziesiąt razy wyższy niż obecnie. W dodatku aż 30 proc. tej wartości przypada na polską część akwenu! Nic dziwnego, że budową wiatraków na Bałtyku zainteresowanych jest wiele dużych polskich firm, takich jak Orlen, PGE, Polenergia i innych. Inwestować na polskim Bałtyku chcą też firmy zagraniczne.

Niedawno Ministerstwo Środowiska i Klimatu ogłosiło, że pierwsze morskie farmy wiatrowe zostaną przyłączone do krajowego systemu energetycznego już pod koniec 2025 r. Według resortu zaczną one generować prąd w 2026 r., a w 2028 r. będą już działały pełną parą. Pierwsza faza rozwoju branży już zresztą trwa. W tym roku PGE otrzymała już pozwolenia na dwie lokalizacje farm. Wnioskuje jeszcze o cztery. Kolejne decyzje o sześciu nowych koncesjach mają zapaść w kwietniu i maju. Nieoficjalnie mówi się, że tym razem faworytem są spółki z grupy PKN Orlen.

Plany rozwoju morskiej energetyki wiatrowej mocno wspierają władze. Rządowy projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii przewiduje wzrost mocy morskich farm wybudowanych w najbliższych latach z 5 do 12 GW. - Bałtyk ma jedne z najlepszych warunków wietrznych nie tylko w Europie, ale i na świecie, ponieważ cechuje się stabilnością. Pozwala osiągać sprawność turbin wiatrowych na poziomie od 45 do być może nawet 50 proc. To naprawdę bardzo dużo – uważa wiceminister Zyska.

Władze chcą, by jak najwięcej podzespołów dla morskich farm wiatrowych było produkowanych w Polsce. Na razie problemem jest brak doświadczenia i technologii, który skazuje nas na firmy globalne. Ale, według planów resortu środowiska, w latach 30. pałeczkę przejmą polskie firmy. Będą one wręcz prowadzić ekspansję w tym zakresie w innych krajach.

Farmy wiatrowe to nie tylko szansa na poprawę polskiego miksu energetycznego, ale także na wzrost gospodarczy. Według wyliczeń firmy konsultingowej McKinsey cały sektor związany farmami wiatrowymi może do 2030 r. zwiększyć polskie PKB o 60 mld zł, przyczynić się do powstania 77 tys. nowych miejsc pracy i zasilić budżet państwa oraz samorządów kwotą 15 mld zł. Gra jest więc warta świeczki.

Energia atomowa. Wreszcie idziemy do przodu

Rok 2023 będzie też przełomowy dla polskiej energetyki jądrowej. Choć zielone światło dla atomu w Polsce rząd dał już w ubiegłym roku, to obecnie przyszedł czas na konkretne decyzje. W marcu Sejm niemal jednogłośnie przyjął specustawę atomową. Zakłada ona przyspieszenie inwestycji w energię atomową w Polsce m.in. przez skrócenie niektórych postępowań administracyjnych.

Działania władz wpisują się w politykę Unii Europejskiej. Przez lata energia atomowa była w UE na cenzurowanym. Jednak w obliczu wojny w Ukrainie znów uznano, że może ona zapewnić bezpieczeństwo i niezależność od Rosji. Energię jądrową włączono też do unijnej taksonomii. To wielka szansa dla Polski, która swój miks energetyczny ciągle opiera na węglu, co – mówiąc delikatnie - nie ułatwia nam osiągnięcia neutralności klimatycznej.

Konflikt zbrojny na wschodzie przyniósł jeszcze jedną ważną zmianę – przekonał do atomu Polaków. Obecnie aż 88 proc. ankietowanych popiera budowę elektrowni jądrowych w naszym kraju. Wynika to z badania przeprowadzonego na zakończenie kampanii informacyjno-edukacyjnej „Poznaj Atomickich”, o którym poinformował resort klimatu i środowiska. Program polskiej energetyki jądrowej zakłada budowę pierwszej elektrowni do 2043 r., przy czym pierwszy reaktor ruszy już w 2032 r. Powstanie ona na Pomorzu w miejscowości Lubiatowo-Kopalino. Partnerem technologicznym Polskich Elektrowni Jądrowych będzie amerykański Westinghouse.

Pod koniec lutego podpisano kolejną ważną umowę z Amerykanami dotyczącą podjęcia prac przedprojektowych. – To kamień milowy, który nadaje realny bieg realizacji projektu. Z fazy koncepcyjnej wchodzimy w fazę przygotowawczą, a jeszcze w tym roku podpiszemy pierwszą umowę na projektowanie elektrowni – zapewnia prezes PEJ Tomasz Stępień. Budowa obiektu prawdopodobnie ruszy w 2026 r.

Projekt budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej z Amerykanami ma charakter nie tylko biznesowy, ale i polityczny. O wybór partnera z USA zabiegał w czasie ubiegłorocznej wizyty w Polsce prezydent Joe Biden. - Dzięki projektowi strategiczne relacje polsko-amerykańskie mogły pójść naprzód – ocenia Mark Brzeziński, ambasador USA w Warszawie.

Ale to niejedyna elektrownia atomowa, którą chce postawić rząd. 7 marca firmy Polska Grupa Energetyczna i ZE PAK podpisały porozumienie w sprawie wspólnej budowy elektrowni jądrowej w wielkopolskim Pątnowie. Obiekt ma zacząć produkować energię od 2035 r. Partnerem technologicznym będzie koreański koncern KHNP. Elektrownia w Pątnowie ma pełne wsparcie rządu, chociaż jest projektem komercyjnym. Co ciekawe własne małe reaktory atomowe SMR chce stawiać Grupa Orlen razem z Synthosem. W połowie marca spółki podpisały porozumienie z NFOŚiGW, które ma wesprzeć projekt finansowo. Ta technologia może sprawić, że uda nam się zbudować dość rozproszony system elektrowni atomowych, który będzie stabilizował OZE.

Jedno jest pewne: od atomu nie ma odwrotu. Do 2050 r. aż jedna piąta udziału w miksie energetycznym Polski ma stanowić właśnie energetyka jądrowa.

Wiatraki na lądzie. Postęp tak, rewolucja nie

W czasie gdy przygotowywaliśmy kwietniowe wydanie „My Company Polska”, prezydent Andrzej Duda podpisał długo oczekiwaną ustawę, która ma odblokować w naszym kraju budowę wiatraków naziemnych. Co oznacza nowelizacja? Postęp? Z całą pewnością tak. Wielki przełom? Niestety nie.

Dotychczasowe przepisy ustawy o elektrowniach wiatrowych przewidywały tzw. zasadę 10H. Zakładała ona, że odległość elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkaniowej powinna być równa lub większa od 10-krotności wysokości elektrowni wiatrowej, wliczając w to wirnik wraz z łopatami. Przepis ten skutecznie blokował rozwój lądowych wiatraków w Polsce. W praktyce oznaczał bowiem, że aby wybudować nową instalację, należało ją umieścić w odległości nie mniejszej niż 2 km od jakiegokolwiek budynku lub obiektu przyrodniczego. Tymczasem wymogi takie spełnia zaledwie 0,3 proc. powierzchni Polski! W rezultacie instalacje byli w stanie wybudować głównie ci, którzy uzyskali pozwolenie przed 2016 r., kiedy ustawa odległościowa jeszcze nie obowiązywała. Reszta potencjalnych inwestorów została na lodzie.

Posłowie obniżyli ten wymóg do 700 m. Ostatecznie nie zaakceptowali zaproponowanej przez Senat odległości 500 m. Jednak nowe przepisy i tak oznaczają wyraźną liberalizację reguł budowy instalacji wiatrowych. Niewątpliwie wpłyną na rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce.

Biogazownie. Jest światełko w tunelu

Polska ma też ogromny potencjał rozwoju rynku biogazu. Możliwości rocznej produkcji rodzimego biogazu szacowane są na kilkanaście miliardów metrów sześciennych. To wielkość porównywalna z możliwościami Niemiec. Tymczasem u naszych zachodnich sąsiadów działa już około 10 tys. biogazowni, a w Polsce zaledwie kilkaset. Nie mamy wciąż choćby jednej biometanowni (są one o wiele bardziej efektywne w porównaniu do zwykłej biogazowni). Dlaczego tak się dzieje?

Wyzwaniem dla inwestorów są głównie bariery administracyjne i finansowe, które znacząco hamują rozwój tych technologii. Jednym z kluczowych problemów są niejasne regulacje związane z przyłączeniem instalacji produkujących prąd do sieci. Pozyskanie odpowiedniego finansowania – szczególnie w dobie wysokiej inflacji i „drogiego” pieniądza – jest trudne. Koszty inwestycji są niebagatelne. Biogazownia o mocy 0,5 MW wymaga ponad 10 mln zł kapitału. Dla porównania instalacja fotowoltaiczna o mocy 1 MW to inwestycja rzędu 5 mln zł. Czy biogazownie mają w tej sytuacji w ogóle rację bytu? Za rozwojem tego rynku przemawiają przede wszystkim dwa czynniki. Pierwszym jest imponująca lista surowców, z których można produkować biogaz. To m.in. odpady organiczne z przemysłu spożywczego, odchody zwierzęce, osad biologiczny ze ścieków, odpady z ubojni, odpady piekarnicze, przeterminowana żywność, jak również biomasa pochodzenia roślinnego, na przykład słoma, siano, poplony, a także zepsute warzywa i owoce. Drugim czynnikiem jest stabilność produkcji – w porównaniu do OZE wytwarzanego z wiatru i słońca.

Do listy czynników wspierających szybki rozwój biogazowni w Polsce możemy ostatnio dopisać trzeci – wsparcie rządu. Wreszcie! W styczniu resort rolnictwa oświadczył, że polskim biogazem powinna zostać zastąpiona jak największa część importowanego gazu ziemnego. Słowa te są zapowiedzią specustawy regulującej przepisy dotyczące powstawania i funkcjonowania biogazowni. Ministerstwo planuje też wprowadzenie ułatwień w realizacji inwestycji biogazowni rolniczych dla rolników indywidualnych, którzy mają hodowlę trzody chlewnej i krów mlecznych.

Oddzielnie rynek biogazu i biometanu rozwijać będzie Grupa Orlen (poprzez dedykowane spółki) na podstawie różnych formuł właścicielskich - projekty własne, w partnerstwie i na zasadzie franczyzy. Obecnie powstaje biometanownia w Głębowie w województwie warmińsko-mazurskim. Dodatkowo zakupiono trzy działające już biogazownie, które - podobnie jak obiekt w Głąbowie - mają zostać docelowo przekształcone w biometanownie.

Cały proces budowy tego rynku jeszcze potrwa. Dlatego prawdopodobnie w 2023 r. nie zobaczymy jeszcze wielkiego wzrostu liczby biogazowni, a ich udział w wytwarzaniu energii w ramach OZE będzie wciąż kształtował się w granicach kilku procent. Zapowiadana przez rząd regulacja przepisów daje jednak nadzieję na radykalną zmianę sytuacji w ciągu kilku następnych lat.

Fotowoltaika. Mimo wszystko ma przyszłość

Dla polskiego rynku fotowoltaiki ubiegły rok był rekordowy. Pojawiły się również problemy wynikające ze zmiany systemu rozliczeń prosumentów, wzrostu cen i braku dostępności komponentów. Czy 2023 r. będzie rokiem wzrostów, czy stagnacji?

Pod względem liczby przyłączanych instalacji będzie skromniej niż ostatnio. W 2021 i 2022 r. przyłączano do sieci ponad 300 tys. instalacji rocznie. W tym roku prawdopodobnie będzie to nieco ponad 200 tys. instalacji. Tak istotny spadek to efekt kilku czynników – wysokiej inflacji, spadku atrakcyjności dofinansowań oraz nasycenia rynku. Decyzje zakupowe prosumentów są wynikiem ogólnego stanu gospodarki, nastrojów społecznych, a przede wszystkim możliwości finansowych inwestorów znacząco ograniczonych wysokim kosztem pieniądza.

Jednak to, co się nie uda na rynku budynków jednorodzinnych, częściowo zostanie zrekompensowane panelami na budynkach wielorodzinnych. Od 1 lutego dofinansowanie do instalacji fotowoltaicznych w spółdzielniach i wspólnotach mieszkaniowych znacząco wzrosło dzięki wprowadzeniu instytucji prosumenta lokatorskiego. Nowe przepisy umożliwią odzyskanie 100 proc. wartości energii przekazanej do systemu energetycznego oraz otrzymanie aż 50 proc. dofinansowania na instalację – w ramach grantu na OZE.

Zarządzający budynkiem wielorodzinnym może zainwestować w większą instalację, niż wymaga tego część wspólna. Autokonsumpcja będzie dotyczyć części wspólnej. Całość energii oddawanej do sieci będzie rozliczana miesięcznie ze sprzedawcą, a uzyskane pieniądze wpłyną na konto właściciela. Korzyści? Zaspokojenie potrzeb energetycznych wszystkich mieszkańców i wykorzystanie nadwyżki np. na remont budynku.

Także wielkie przedsiębiorstwa energetyczne, w ramach przestawiania swojej produkcji na zieloną energię, coraz mocniej stawiają na fotowoltaikę. Przykładem takiej inwestycji jest największa budowana farma Taurona zlokalizowana w Mysłowicach. Jej budowa jest już bardzo zaawansowana - zamontowanych zostało 73 proc. paneli fotowoltaicznych. Elektrownia powstaje na zrekultywowanym składowisku odpadów paleniskowych. Prace budowlane ruszyły w lipcu 2022 r., a pierwszy prąd popłynie stąd w drugiej połowie bieżącego roku.

W ciągu roku farma wygeneruje 39 tys. MWh zielonej energii. Oznacza to, że wyprodukowany w niej prąd zaspokoi zapotrzebowanie na energię miasta wielkości Ostrołęki.

Skazani na OZE

Jedno jest pewne: od OZE nie ma ucieczki. To nie tylko kwestia klimatu i ekonomii, ale też bezpieczeństwa. I to nie tylko Polski, ale i Europy. Zdaniem dr Małgorzaty Bonikowskiej, prezeski Centrum Stosunków Międzynarodowych, jedynym sposobem, żeby Unia uzyskała niezależność energetyczną, są właśnie źródła odnawialne. - Przy okazji zielona rewolucja może przyspieszyć zmiany technologiczne, co z kolei napędzi gospodarkę. Dlatego Europa robi skok do przodu. Zresztą ostatnie lata dały Unii do myślenia – mówiła niedawno dr Bonikowska w wywiadzie dla „My Company Polska”. Jej zdaniem wojna w Ukrainie pokazała skalę uzależnienia energetycznego Europy od Rosji. – Większa niezależność Europy jest po prostu niezbędna. Jeśli Europy nie dotyka dziś kryzys żywnościowy, to jest to w znacznej mierze zasługa niezależności w tym zakresie i spójnej polityki rolnej prowadzonej na naszym kontynencie od lat 50. – ocenia.

---

Idziemy razem z naszymi klientami

Autor komentarza: Dr Andrzej Modzelewski, prezes zarządu E.ON Polska S.A.

Jako Grupa E.ON bardzo duży nacisk kładziemy na zrównoważony rozwój. Rozumiemy go jako wykorzystywanie najnowszych technologii przy jednoczesnym poszanowaniu natury. I, zgodnie z tą ideą, nasza Grupa buduje swoją strategię tak, by dążyć do neutralności klimatycznej i zielonej transformacji energetycznej. Do 2040 r. zamierzamy całkowicie zredukować emisję dwutlenku węgla z zasobów należących do firmy i przez nią kontrolowanych. Redukcja ma być przeprowadzana stopniowo: do 2030 r. planowana jest ona na poziomie 75 proc. Do 2050 r. Grupa zamierza także znacząco zmniejszyć emisje pośrednie występujące w łańcuchu dostaw przedsiębiorstwa. Są to wartości, które mają odzwierciedlenie w poszczególnych obszarach działalności wszystkich spółek Grupy.

Jako Grupa E.ON w Polsce chcemy przejść przez obecny kryzys energetyczny razem z naszymi klientami, wspierając ich i dając im odpowiednie do tego narzędzia. Angażujemy się w działania informacyjne i prowadzimy kampanie edukacyjne, które promują sposoby oszczędzania energii i racjonalnego jej wykorzystania. Realizujemy projekty w tym zakresie także z jednostkami samorządowymi i Krajową Agencją Poszanowania Energii. Budujemy także świadomość naszych klientów, np. w zakresie tworzenia magazynów energii, efektywności energetycznej, fotowoltaiki i niskoemisyjnych źródeł produkcji ciepła. Inwestujemy również w modernizację i rozbudowę sieci elektroenergetycznej i bezpieczeństwo dostaw energii. W 2022 r. na inwestycje w tym zakresie operator sieci dystrybucyjnej należący do naszej grupy przeznaczył blisko 474 mln zł. Systematycznie rozwija także inteligentną sieć i projekty w sektorze IT.

---

Czysta energia może być stabilna

Autor komentarza: Wojciech Świątek, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w Schneider Electric

W większości przypadków energia pochodząca z odnawialnych źródeł – jak doskonale zdają sobie sprawę ci, którzy z niej korzystają – nie jest produkowana w sposób ciągły, jest uzależniona np. od warunków pogodowych. Jednak to właśnie źródła OZE wspomagane przez inteligentne systemy nadzoru i magazynowania pozwalają w kompleksowy sposób zarządzać energią zarówno ze strony popytu, jak i podaży, zapewniając stabilność dostaw i niemal do zera ograniczając ryzyko blackoutów.

Magazyny energii stosowane w różnego rodzaju obiektach pozwalają nie tylko przechowywać nadwyżki energii produkowanej przez własne OZE, ale też magazynować energię kupowaną z sieci, dostosowując zakupy do wysokości taryf i prognozowanego zapotrzebowania. Magazyn stanowi więc jedyne sensowne rozwiązanie w sytuacji, gdy przedsiębiorstwo chce w pełni czerpać z wyprodukowanej przez siebie czystej, darmowej energii, optymalizować koszt zakupu energii z sieci oraz praktycznie wyeliminować ryzyko blackoutów. Mikrosieć elektroenergetyczna, w której taki magazyn będzie stanowić integralną część całego systemu, wykorzystuje połączenia między źródłami energii, odbiorcami i wspomnianymi jednostkami magazynującymi energię, aby zapewnić maksimum wydajności. Tylko dzięki takim mikrosieciom przedsiębiorstwa mogą uzyskać realną elastyczność w postaci bezpiecznego i efektywnego kosztowo systemu energetycznego.

---

Rozwój sektora upstream

Autor komentarza: Robert Perkowski, członek zarządu PKN ORLEN ds. Wydobycia

Zaktualizowana strategia PKN ORLEN przewiduje rozwój sektora upstream. W Polsce nadrzędnym celem jest osiągnięcie i utrzymanie rocznego wydobycia na stabilnym poziomie około 4 mld m sześc. gazu i tym samym zapewnienie wysokiego udziału procentowego w ogólnym wolumenie gazu dostarczanego do odbiorców w kraju. Obecnie wynosi on ok. 20 proc. Wydobycie w kraju wiąże się nie tylko z dodatkowym zabezpieczeniem dostaw gazu, ale ma również istotny wpływ na poprawę kondycji finansowej samorządów, na terenie których znajdują się zasoby ropy i gazu. Z tytułu opłaty eksploatacyjnej od wydobycia prowadzonego tylko przez PGNiG, polskie samorządy otrzymały w 2022 r. 140,5 mln zł. Zapłacony przez spółkę podatek od nieruchomości, przeznaczonych pod infrastrukturę związaną z eksploatacją węglowodorów, zasilił budżety samorządowe w ubiegłym roku łączną kwotą 72,8 mln zł.

W zwiększaniu wolumenu gazu pochodzącego z własnych zasobów kluczowe znaczenie ma działalność na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Grupa ORLEN posiada tam 98 koncesji a na 17 złożach prowadzi wydobycie, które w ostatnich latach dynamicznie wzrasta. Dla przykładu w 2022 r. wyniosło 3,1 mld m sześc. Tym samym wzrosło o ponad 100 proc. w stosunku do 2021, r. kiedy było na poziomie 1,42 mld m sześc. W perspektywie kilku lat spółka planuje wydobycie gazu ziemnego w Norwegii na poziomie 4 mld m sześc. rocznie i zakłada dalszy wzrost produkcji w kolejnych latach.

Do wsparcia działalności poszukiwawczo-wydobywczej Grupa ORLEN wykorzystuje zaawansowane technologie cyfrowe. Nasz projekt Smart Field to kompleksowe podejście, które umożliwia bardzo dokładne analizy całego procesu produkcyjnego – od złoża po system przesyłowy. Dzięki zastosowaniu sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego oraz rozwiązań chmurowych jesteśmy w stanie przyspieszyć procesy analityczne oraz zwiększyć ilość i szczegółowość przetwarzanych danych. W efekcie poprawiamy efektywność działalności poszukiwawczo-wydobywczej zarówno pod względem operacyjnym, jak i finansowym.

My Company Polska wydanie 4/2023 (91)

Więcej możesz przeczytać w 4/2023 (91) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ