Trzeba zachrzaniać

Robienie startupu w pojedynkę wywołało u ciebie aż tak dużą traumę, że każdy kolejny biznes musiałeś robić z kimś?
Nie powiedziałbym, że to było traumatyczne przeżycie, ale z pewnością niezwykle trudne i wymagające, ponieważ posiadanie wokół siebie osób tak samo zaangażowanych w spółkę jak wy – a nie wyłącznie pracowników, nawet świetnych, jednak myślących w kategoriach praca od 8-16 – to jednak gigantyczna wartość. Macie komfort wspólnego myślenia o biznesie.
Rozwijanie firmy w pojedynkę jest o tyle trudne, że naprawdę rzadko zdarzają się na tyle utalentowani founderzy, którzy są zarówno świetni technicznie, jak i potrafią dobrze sprzedawać.
Jakie cechy trzeba mieć, żeby poradzić sobie samemu w świecie startupów?
Nie bez powodu utarło się, że najbardziej optymalną sytuacją jest, gdy organizacja ma trójkę co-founderów: technicznego, potrafiącego sprzedawać oraz odnajdującego się w działaniach stricte organizacyjnych. Ten trzeci może nie jest tak istotny w początkowej fazie rozwoju startupu, ale kiedy firma zaczyna się skalować to jego wiedza i doświadczenie są nieocenione.
Nawet jeśli masz wybitne skille techniczne, to bez kompetencji sprzedażowo-marketingowych nie pozyskasz finansowania, ani nie przekonasz klientów do produktu. W świecie startupów przebojowe osoby, potrafiące pitchować i mające charyzmę nazywa się hustlerami – więc na pewno trzeba być takim hustlerem.
Przykładem solofoundera, którego szczególnie cenię jest Sławek Pietrzyk, założyciel IS-Wireless – on ma nie tylko potężną wiedzę domenową, ale także potrafi w interesujący sposób opowiadać o opracowywanej technologii.
Mówisz o trzyosobowym zespole założycielskim, ale czy tych kompetencji nie mogą mieć po prostu osoby np. na seniorskich stanowiskach? Oni od razu muszą być co-founderami?
Początek startupu to ogromna niepewność – tak naprawdę nie wiecie, dokąd zmierzacie, bez przerwy piovotujecie. W takiej atmosferze jednak najlepiej sprawdza się układ z współzałożycielami, a nie współpracownikami, bo ci drudzy prawdopodobnie nie będą tak mocno zmotywowani jak founder. Trudno mi wyobrazić sobie wykrzesanie ogromnego poziomu zaangażowania na starcie, zwłaszcza że nie ma się wówczas środków na zatrudnienie topowych specjalistów. Marchewką mogą być oczywiście udziały, ale nie każdy ekspert się na taką marchewkę skusi.
A co z pracą dla idei? Młodzi ludzie często powtarzają, że bardziej od wysokości pensji interesują ich wartości, jakie wyznaje dana organizacja.
To frazes, który wyjątkowo źle wypada w konfrontacji z trudną startupową rzeczywistością.
Czyli solofounder z góry stoi na przegranej pozycji.
To zbyt dosadne stwierdzenie, w końcu są przykłady solofounderów, którzy osiągnęli gigantyczne sukcesy. Jeśli działacie sami, musicie być albo bardziej kompletnymi przedsiębiorcami albo mieć większy talent do przyciągania superzdolnych ludzi u progu działalności, a następnie awansowania i rozwijania ich w kierunku dołączenia do struktur jako co-founder.
Nie wiem, czy przeglądaliście aplikacje do Y Combinator, ale w tym akceleratorze jednym z kluczowych kryteriów przyjmowania jest...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 5/2025 (116) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.