The End

Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe
To nie był szczególnie długi związek. Do srebrnych godów nie dotrwaliśmy. Ale w dzisiejszych czasach 12 lat to jednak niezłe osiągnięcie. Przy czym ostatnie miesiące to już była równia pochyła. No i wreszcie to się stało. Wywaliłem Facebook z telefonu.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2022 (87)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Spodziewałem się, że będzie ciężko. W końcu to jednak uzależnienie. Przeglądałem tępo tego Facebooka całymi godzinami. Kompletnie bez sensu. Co prawda bezsens dostrzegłem już dawno. Najpierw sam przestałem cokolwiek pisać, kiedy już mi przeszła gorliwość soszalmediowego neofity. Co głupszych znajomych wywaliłem, fanatyków politycznych poukrywałem, a w ich miejsce polubiłem różne profile – historyczne, geopolityczne, podróżnicze i inne takie, które dawały mi złudzenie, że obcuję z czymś wzbogacającym i rozwijającym. Ale tak naprawdę oprócz złudzenia dawało to niewiele, a im mniej dawało, tym bardziej skrolowałem w nadziei, że dojadę do tego czegoś – ważnego, zaskakującego albo chociaż zabawnego czy nieoczekiwanego. Zazwyczaj nie dojeżdżałem, za to nadchodziła druga w nocy, a książka, którą miałem czytać leżała nietknięta.

Dziwne, ale na razie odwyk nie jest bolesny. Nie wyję z tęsknoty za wystrzałami dopaminy. W świat bez Facebooka wszedłem łagodnie, jak łódka dobijająca do piaszczystej plaży. Początkowa miałem taki plan, żeby raz dziennie wieczorem wejść i zobaczyć w komputerze, co przegapiłem, co mnie ominęło. Jednak zupełnie nie miałem takiej potrzeby. Kiedy widzę ludzi lustrujących Fejsa w autobusie, nie zwija mnie z pożądania jak alkoholika obserwującego pijących. Nie przełykam śliny. Raczej się krzywię i czuję ulgę. Gdybyż każde zerwanie z nałogiem było takie proste!

Zastanawiam się, czy jestem jednostkowym przypadkiem, czy cząstką jakiegoś trendu. Wielu mądrych ludzi twierdzi, że „klasyczne” media społecznościowe stracą swój niebotyczny status, podobnie jak kiedyś renomę i użytkowników straciła Nasza Klasa. A ich miejsce mają przejąć zamknięte platformy grupujące się wokół ludzi, środowisk czy kwestii dla nas istotnych. Miałby to być triumf ludzkiej skłonności do samodoskonalenia nad ludzką skłonnością do samoogłupiania. Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę w to, żeby ludzkość przestawiła się nagle na wysłuchiwanie podcastów przygotowywanych przez doktorów habilitowanych. Jakaś guma do żucia dla naszych oczu czy umysłów zawsze będzie potrzebna. I ta guma nie ma wcale smaku habilitacji. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy byli kiedyś na TikToku.

Ale faktem jest, że w swoim mikroświecie obserwuję lekkie znużenie mediami społecznościowymi. I przerażenie wywoływane przez „cotygodniowe raporty” naszych telefonów, które informują nas bez cienia wstydu, że spędzaliśmy nad nimi cztery, pięć albo i sześć godzin dziennie. Wielu ludzi ma podobne do mojego poczucie, że coś trzeba z tym zrobić. Facebook zresztą w tym pomaga, bo ostatnio jak na nim byłem, mniej więcej co trzeci post próbował mi coś sprzedać. Nie powiem, że bezskutecznie. Ale też z nadmiaru nowych butów postanowiłem się z tym Facebookiem rozstać.

Czy oszczędzony ocean czasu wypełniłem nagle wartościowymi lekturami i spotkaniami z ludźmi, których dawno nie widziałem? Cóż, skłamałbym, twierdząc, że tak właśnie się stało. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od Facebooka, ale jeszcze nie z uzależnieniem od telefonu. Co chwila znajduję powód, żeby po niego sięgnąć, coś znaleźć, coś zgooglować, coś zabukować, coś pomajdrować. Ale spokojnie. Powróciłem do dawnego zwyczaju i zawsze mam przy sobie książkę, po którą sięgam w tramwaju czy kawiarni. Owszem, wciąż obserwuję debaty na forum dyskusyjnych Manchesteru United i jest to – przepraszam forumowiczów – kompletna strata czasu. Jednak tracę go już nieco mniej.

My Company Polska wydanie 12/2022 (87)

Więcej możesz przeczytać w 12/2022 (87) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ