Szykujemy kolosa

Mighty Koi pracuje nad grą na podstawie Thorgala
Mighty Koi pracuje nad grą na podstawie Thorgala / Fot. Mighty Koi
O planach studia Mighty Koi opowiada Marcin Grzegórski, dyrektor studia, odpowiedzialny za jego strategię.

Gdzie należy upatrywać początków Mighty Koi? Studio powstało z przekształcenia 4Gate, czyli spółki technologicznej zajmującej się rozwojem sztucznej inteligencji oraz animacji.

Jako początek mógłbym wskazać pierwszą pracę na Politechnice Warszawskiej, gdzie zajmowałem się m.in. rozwijaniem innowacji i wspieraniem startupów. Tam poznałem Karolinę Majdzińską, obecną prezes Mighty Koi. Na uczelni szybko dopadł nas marazm, stwierdziliśmy, że powinniśmy założyć coś własnego – już wtedy mieliśmy mnóstwo kontaktów i pomysłów, wiedzieliśmy, jak rozmawiać z inwestorami oraz partnerami biznesowymi. Najpierw ruszyliśmy z fundacją Akcelerator+, która od ponad ośmiu lat zajmuje się wsparciem innowacyjnych projektów technologicznych, a w tym roku zyskała status organizacji pożytku publicznego.

Później powstał 4Gate, w ramach którego wykorzystaliśmy nawiązane wcześniej kontakty, by pozyskać dwa istotne IP – „Pana Lodowego Ogrodu” oraz „Thorgala” – na bazie których moglibyśmy stworzyć coś bardzo interesującego. Padło na gry, ponieważ w pewnym momencie poznaliśmy wartościowych ludzi, zdolnych udźwignąć produkcyjnie i technologicznie zaplanowane tytuły. Mighty Koi to opowieść o tym, że warto znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.

A nie było tak, że zwyciężyła po prostu chłodna, biznesowa kalkulacja? Kiedy się przekształcaliście, dosięgaliśmy chyba apogeum boomu na spółki gamingowe – każdy chciał robić gry, licząc, że popłynie na tej fali.

Głównym powodem wejścia w gaming była wysoka kompatybilność z tym rynkiem uprzednio stworzonych przez nas narzędzi. No i przekonała nas moc pozyskanych IP. Zrobiliśmy rzetelne badania zasięgowe dotyczące rozpoznawalności „Thorgala” i „Pana Lodowego Ogrodu” – wyszło nam, że trzymamy w ręku solidny fundament do budowy czegoś niesamowitego. Jestem fanem tworzenia produktów na sprawdzonych markach, bo to po prostu szybsze i łatwiejsze. Takie IP jak „Thorgal” są w zasadzie samonapędzającą się maszyną – nieważne, z kim byśmy nie rozmawiali o współpracy, każdy znał tę historię, a przynajmniej kiedyś, choćby wzmiankowo, o niej słyszał.

Z drugiej strony poprzeczka oczekiwań jest zawieszona niezwykle wysoko. Jeśli się wyłożycie na „Thorgalu”, to wydaje mi się, że na amen.

To ryzyko biznesowe, które zdecydowaliśmy się podjąć. „Thorgal” jest o tyle wdzięcznym IP, że często porównuje się go z „Wiedźminem”, a Polacy mają ogromny apetyt na pojawienie się kolejnego CD Projekt - moim zdaniem jest na rodzimym rynku miejsce na kolejnego tak gigantycznego gracza. Obecny rynek gamingowy jest bardzo chwiejny, ale to naturalne, bo dzięki temu branża się profesjonalizuje. Małe studia bez perspektyw są zamykane, a najlepsi fachowcy znajdują zatrudnienie w firmach, w których realnie mogą się rozwijać. Jeszcze 10 lat temu studia gamingowe zakładali ludzie bez jakiegokolwiek doświadczenia biznesowego, co często kończyło się fiaskiem. Ciągłe debiuty na NewConnect wątpliwych spółek zdążyły wystarczająco popsuć rynek, więc obecne jego oczyszczanie jest wręcz pożądane. Myślę, że w perspektywie roku, może dwóch lat, branża się uspokoi, pozostaną...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 7/2024 (106)

Więcej możesz przeczytać w 7/2024 (106) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ