Polski Nogales
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2025 (112)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Gospodarka znacznie lepiej rozwija się tam, gdzie istnieje poszanowanie prawa własności, swoboda prowadzenia działalności gospodarczej, stabilne prawo oraz bezstronne i szybkie sądownictwo, a także przyjazna oraz sprawna administracja.
Ilustracją dla naukowych wywodów Darona Acemoğlu, Simona Johnsona i Jamesa A. Robinsona były dwa miasta o identycznej nazwie – Nogales. Pierwsze z nich leży w amerykańskim stanie Arizona, drugie nieopodal, ale już w Meksyku. W pierwszym mieście ludzie zarabiają trzy, albo i pięć razy więcej niż w tym drugim. Co ciekawe w amerykańskim Nogales aż 94 proc. mieszkańców stanowią Latynosi. Mieszkańcy obu miejscowości mają zatem tych samych przodków, jedzą i piją to samo, mają podobne zainteresowania, słuchają podobnej muzyki – a więc są niezwykle do siebie podobni. Żyją jednak w dwóch różnych światach przedzieleni murem.
Tak samo przez wiele lat było z Republiką Federalną Niemiec oraz wschodnimi Niemcami. Dla przypomnienia nazywały się one w oryginale DDR. W dowcipie o wieloletnim przywódcy radzieckim Leonidzie Breżniewie skrót PRL rozwijano jako „Prywatne Ranczo Leonida”, a nazwę naszego zachodniego socjalistycznego sąsiada jako „Dodatek Do Rancza”. Niemcy z RFN jeździli Mercedesami, Audi i Volkswagenami, a ich kuzyni po drugiej stronie żelaznej kurtyny, a więc według ówczesnej propagandy „dobrzy Niemcy”, cieszyli się, gdy dostali talon na plastikowego Trabanta z silnikiem dwusuwowym lub Wartburga. Ten ostatni był produkowany w dawnej fabryce BMW koło Eisenach. Nazwa pochodziła od położonego nieopodal zamku Wartburg, w którym mieszkali Marcin Luter i Johann Wolfgang von Goethe. I na tym kończyła się ich wątpliwa sława.
W momencie zjednoczenia porównano siłę nabywczą pracy w obu państwach. Wypadło dramatycznie. Na kilogram masła „zły Niemiec” pracował zaledwie 28 min – a „dobry” aż 5 godz. i 48 min. Na lodówkę – odpowiednio – 30 godz. oraz 215 godz., a na kolorowy telewizor 84 oraz 739 godz. Przepaść i dramat. W DDR łatwiej i szybciej (aż dwukrotnie) można było zarobić tylko na chleb i na znaczek pocztowy. To drugie było spowodowane zachęcaniem do wysyłania listów, które przecież w DDR były kontrolowane przez tajną policję Stasi. Warto przypomnieć, że państwo to posiadało największą – w stosunku do liczby mieszkańców – liczbę funkcjonariuszy i tajnych współpracowników spośród krajów bloku wschodniego.
Te wszystkie spostrzeżenia potwierdzają tezę noblistów, że podobni ludzie, w zależności od warunków, w których działają, mogą się bogacić lub żyć bardzo skromnie, walcząc o przetrwanie. My Polacy, co oczywiste, także wpisujemy się w te porównania. W PRL obowiązywała zasada „czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy”, a w tym samym okresie na Zachodzie nasi rodacy wypruwali sobie żyły, żeby zarabiać tam dziesięć razy więcej niż w kraju. Czy dzisiaj mamy też jakiś swój własny Nogales? Tak jest. Nie chodzi tutaj jednak o lampę wiszącą o takiej właśnie nazwie w cenie 225 zł, lecz o najprawdziwszą wrocławską spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
Nogales sp. z o.o. zajmuje się głównie reklamą zewnętrzną i badaniem rynku. W 2023 r. – zgodnie z danymi ujawnionymi w KRS – miał dochód w wysokości 79,7 tys. zł. Nie za wiele, ale zawsze coś. Ważne, że nie było straty. Pytanie fundamentalne, jakie możemy sobie teraz postawić, brzmi: Gdzie „będzie leżał” ten nasz symboliczny polski Nogales? Czy raczej w Arizonie czy też w meksykańskim stanie Sonora? To – zgodnie z teorią nagrodzoną Noblem – będzie zależało od tego, czy będziemy budowali dobre instytucje „włączające”, czy też „wyzyskujące”, a więc złe. Te pierwsze pozwalają na uczestniczenie przez jak największą liczbę osób w życiu gospodarczym, te drugie taką możliwość dają tylko wąskim elitom, które mogą przez to osiągać wielkie zyski i wszechstronne korzyści kosztem innych.
Więcej możesz przeczytać w 1/2025 (112) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.