Piekło jest tylko polityczne
Piekło jest tylko polityczne / Fot. ShutterstockW ubiegłym miesiącu pisałem też, że ktoś się bardzo myli – albo rynek akcji, albo ropy i obligacji. Stawiałem na rynek akcji i że w pierwszym kwartale 2024 r. doświadczymy większej korekty.
I koniec grudnia był już nieco mniej optymistyczny, a początek roku był dla wielu aktywów najgorszy od wielu lat (dla akcji od 20 lat). Inwestorzy nagle zmienili zdanie i zaczęli się obawiać, że amerykański Federalny Komitet ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC) przez dłuższy czas pozostawi stopy na wysokim poziomie, co w końcu zacznie spowalniać gospodarkę i ograniczać zyski spółek.
Podobnie potem zaczął mówić Europejski Bank Centralny. Na swojej, zdecydowanie nieortodoksyjnej pozycji zatrzymał się Bank Japonii (BoJ). Stopy referencyjne pozostawił na poziomie minus 0,1 proc., a w swoim komunikacie nie zająknął się nawet na temat podwyżki stóp. Powodem był niższy od oczekiwań wzrost płac i trzęsienie ziemi, które zniszczyło część wybrzeży.
Dolar szkodzi złotemu
To wszystko wspierało dolara – jego indeks (dolar do głównych walut światowych) pokonał górne ograniczenie kanału trendu spadkowego, co uznawane jest przez analizę techniczną za sygnał kupna dolara. Podobnie zachowywał się kurs EUR/USD – on pokonał dolne ograniczenie kanału. Jego przełamanie też zmieniało trend z osłabienia na umocnienie dolara (spadek kursu EUR/USD). Zmiana nastawienia inwestorów mocno podziałała też na rynek obligacji. W USA rentowność obligacji 10-letnich wzrosła z poziomu 3,80 proc. do ponad 4,10 proc.
Globalne umocnienie dolara szkodziło wyraźnie złotemu, ale chyba już nie tylko to. Rynki finansowe przez dość długi czas nie reagowały na zawirowania polityczne, ale ten olimpijski spokój zaczął zanikać. Złoty tracił mocniej, niż wskazywałaby skala spadku kursu EUR/USD, GPW była słabsza niż inne giełdy europejskie, a rentowność obligacji rosła dwa razy szybciej niż na przykład obligacji czeskich.
W miarę narastania napięć politycznych i pojawiania się wielu komentarzy o „podwójnym państwie” awersja do polskich aktywów może narastać. Chodzi mi szczególnie o komentarze w zagranicznych agencjach informacyjnych. Taki komentarz był na przykład w agencji Bloomberg: że zamieszanie w Polsce może uderzyć w zaufanie inwestorów. Uważam, że autor niepotrzebnie wzbudza niepokój, a przede wszystkim nie ma racji. Nie widzę żadnego mechanizmu, który na skutek zawirowań politycznych miałby zatrzymać napływ środków z KPO. Poza tym budżet jest niezagrożony, a wcześniejszych wyborów nie będzie.
Pojawiły się też enuncjacje medialne mówiące o tym, że NBP mógłby zacząć wyprzedawać skupione podczas pandemii obligacje (145 mld zł) po to, żeby zaszkodzić rządowi. Ja jednak byłbym daleki od formułowania tez, że byłoby to działanie wycelowane w rząd. W normalnym państwie takie mechanizmy są stosowane, jest to ściąganie pieniędzy z rynku, ograniczanie inflacji bez podnoszenia stóp procentowych lub towarzyszące takim...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 2/2024 (101) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.