Biegiem po śniegu

© Getty Images
© Getty Images 14
Slogan „sport dla każdego” promuje wiele dyscyplin. Zwykle to tylko marketingowe zaklinanie rzeczywistości. Do niewielu aktywności określenie to pasuje jednak tak dobrze jak do biegania na nartach.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2016 (15)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W krajach o większych tradycjach narciarskich, takich jak choćby Czechy, na biegówkach poruszają się niemal wszyscy. Ale i w Polsce spotkamy na nich np. osoby w podeszłym wieku, kilkuletnie dzieci, jak i wyczynowych sportowców. I to nie tylko tych specjalizujących się w „deskach” – bieganie na nartach jest też ważnym elementem zimowych treningów kolarzy czy wioślarzy. Jednocześnie biegówki są także świetną formą rekreacji dla osób bez sportowego zacięcia, głównie ze względu na ich wyjątkowe walory zdrowotne. Szacuje się, że w prawidłowo wykonywany ruch na takich nartach angażowanych jest aż 85 proc. naszych mięśni. Natomiast w niewielkim stopniu obciąża on stawy i kręgosłup, czego nie można powiedzieć np. o narciarstwie zjazdowym. A dodatkowo, co dla niektórych może być ważne, biegówki to aktywność, przy której wyjątkowo szybko spala się nadprogramowe kalorie. 

Z Sälen do Mora

Kto myśli głównie o rekreacji, może tylko spacerować na nartach i cieszyć oczy pięknymi zimowymi widokami. Wtedy technika poruszania się na biegówkach schodzi na dalszy plan: wystarczy zaśnieżona leśna lub polna droga i trochę zapału potrzebnego, żeby brnąć przez śnieg. Ten poziom wtajemniczenia można osiągnąć samodzielnie, nawet metodą prób i błędów. Ale można też pójść krok dalej i zadbać o to, by na dwóch wąskich deskach poruszać się bardziej efektywnie. Nauczyć się poprawnego odbicia i poślizgu na narcie w stylu klasycznym (to ten, gdzie narty prowadzone są równolegle; w stylu łyżwowym ustawia się je pod kątem do kierunku jazdy). Wtedy warto już zainwestować w lekcję z instruktorem. Te umiejętności dobrze jest ćwiczyć w miejscu z maszynowo przygotowanym śladem. Dzięki wyciętym w śniegu rowkom wąskie narty nie będą uciekały na boki, a to pozwoli skupić się na doskonaleniu techniki. W takich warunkach stosunkowo szybko można osiągnąć poziom pozwalający na start w amatorskich zawodach. 

Chętnych do sprawdzania się w takiej rywalizacji nie brakuje. 83 sekundy – dokładnie tyle trwały w 2016 r. internetowe zapisy na główny dystans rozgrywanego w Szwecji Biegu Wazów. Niecałe półtorej minuty wystarczyło, by zapełnić 15,8 tys. miejsc na liście startowej nazwiskami biegaczy z całego świata.  Nie odstraszyło ich nawet bardzo wysokie wpisowe sięgające prawie 1,7 tys. szwedzkich koron. Czyli, w przeliczeniu na polską walutę, ponad 700 zł. Jednak Vasaloppet to bieg-instytucja z niemal 100-letnią historią. Najstarszy, najdłuższy i największy na świecie. Przebiegnięcie 90 km z Sälen do Mora to marzenie każdego narciarza-amatora. Magii tego wydarzenia ulegają nawet zawodowcy. 

– Od dawna marzyłam o tym starcie – zdradziła w 2015 r. Justyna Kowalczyk, gdy po raz pierwszy, i dotąd jedyny, przyszło jej się zmierzyć z trasą szwedzkiego maratonu. Zawodników znanych z Pucharu Świata uczestniczy w Biegu Wazów więcej, jednak na starcie przeważają osoby kompletnie nieznane kibicom, o bardzo różnym poziomie wytrenowania. Najlepszym zawodowcom pokonanie tego dystansu zajmuje niewiele ponad cztery godziny. Najwolniejsi amatorzy docierają do mety po ponad 12 godz. zmagań z trasą i własnymi słabościami. Prędkości uzyskiwane przez mistrzów są dla nich nieosiągalne, ale chyba też bardziej niż profesjonaliści potrafią czerpać przyjemność z tej formy ruchu. 

Pokonanie 90 km bez szkody dla zdrowia wymaga niezwykle solidnych przygotowań. Ale szwedzcy organizatorzy mają też coś dla osób, które nie są jeszcze gotowe na aż tak ekstremalny wysiłek. Bieg Wazów zaczyna się ponad tydzień przed głównym startem od „krótkiego” biegu na 30 km. W programie są też zawody tylko dla kobiet, bieg nocny, sztafetowy, bieg rozgrywany na połowie głównego dystansu, a także rywalizacja dzieci i młodzieży. Łącznie w ciągu 10 dni przez trasy przewija się ok. 75 tys. narciarzy.

W Jakuszycach

Bieg Wazów jest częścią Worldloppet, czyli cyklu najbardziej prestiżowych narciarskich biegów masowych. Od 2009 r. należy do niego także polski Bieg Piastów, rozgrywany co roku na początku marca w Jakuszycach (administracyjnie należących do Szklarskiej Poręby). Jego historia jest jednak znacznie krótsza, bo sięga 1976 r. Polski bieg skalą nie może się równać ze swoim szwedzkim odpowiednikiem. Biegówki nie są w naszym kraju aż tak popularne, a dodatkowo trasy w Jakuszycach są w wielu miejscach wąskie i zwyczajnie nie pomieściłyby równocześnie kilkunastu tysięcy rywalizujących. Za to Bieg Piastów upodabnia się do Biegu Wazów pod innym względem: rozciąga się w czasie. To już nie jeden weekend, jak przed laty, lecz cały 10-dniowy festiwal narciarstwa biegowego z zawodami naprawdę dla każdego. Początkujący mogą się sprawdzić na dystansie 9 km, zaś na najbardziej wytrzymałych czeka trasa o długości 50 km. Impreza co roku przyciąga kilka tysięcy osób, a na listach startowych można znaleźć znane nazwiska. Andrus Ansip, były premier Estonii, a dziś wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej; Jacek Jaśkowiak, obecny prezydent Poznania; gen. Roman Polko; dystrybutor filmów Roman Gutek; dziennikarz i reportażysta Jacek Hugo-Bader – co ich łączy? Wszyscy w ostatnich kilku latach przynajmniej raz startowali w Jakuszycach. 

Ośrodek w Jakuszycach warto odwiedzać nie tylko na przełomie lutego i marca, z okazji tego wydarzenia. Jeśli tylko są warunki śniegowe, to przez całą zimę można  tam korzystać z kilkudziesięciu kilometrów naprawdę dobrze przygotowanych tras. Niektóre są odpowiednie  do stawiania pierwszych kroków przez początkujących,  na innych potrzebne będą podstawowe umiejętności zjazdowe. Na pewno warto spróbować: wspomniana już poprawa kondycji i zrzucenie kilku zbędnych kilogramów gwarantowane! Ale uwaga na częstą przypadłość, jaka  przydarza się narciarzom biegowym świeżo „nawróconym”  ze zjeżdżania. Gdy raz zasmakują wolności, jaką dają biegówki, potem nawet nie zbliżają się do wyciągów. 


Jak kupować sprzęt

Przyzwoity zestaw do biegania dla początkujących (a więc narty z wiązaniami, buty i kije) można skompletować za mniej niż tysiąc złotych. Na zakupy warto wybrać się do sklepu wyspecjalizowanego w biegówkach. Tam, gdzie przeważa sprzęt dla zjazdowców, wciąż zdarzają się sprzedawcy z bardziej niż skromną wiedzą o nartach biegowych. Przy wyborze trzeba pamiętać o kilku podstawowych zasadach. 

Na początek, zdecydowanie warto kupić sprzęt do stylu klasycznego. Osoby planujące poruszanie się w nieprzygotowanym terenie powinny wybrać nieco szersze narty. Te najwęższe, o szerokości 45 mm lub mniejszej, sprawdzą się tylko w mechanicznie przygotowanym śladzie. Dla początkujących wygodniejsze w użyciu będą narty z tzw. łuską, czyli nacięciami lub wytłoczeniami w środkowej części ślizgu.  Taki sprzęt znacznie łatwiej jest przygotować do jazdy, bo nie wymaga kłopotliwego i czasochłonnego smarowania na odbicie, a tylko znacznie prostszego na poślizg. 

Warto też pamiętać, że wbrew spotykanym niekiedy opiniom długość nart dobiera się przede wszystkim do wagi narciarza, a dopiero w drugiej kolejności – do jego wzrostu. 

I jeszcze uwaga skierowana głównie do tych, którzy będą kompletować sprzęt z drugiej ręki. Na rynku spotyka się różne standardy wiązań. Trzeba więc dopilnować, by kupić buty, w których zastosowano to samo rozwiązanie, co w wiązaniach. 


Gdy brakuje śniegu

Zima w Polsce trwa stanowczo zbyt krótko – powie każdy miłośnik biegania na nartach. Sezon można przedłużyć, wyjeżdżając na daleką północ albo wysoko w Alpy, ale to nie jedyna możliwość. Mało kto wie, że biegi narciarskie bywają też sportem halowym. W Europie działa już kilka tuneli narciarskich, w których można biegać, gdy pogoda na zewnątrz zupełnie nie przypomina zimowej. Najwięcej takich obiektów wybudowano w Finlandii. Ciekawą ofertę mają też łatwiej dostępne z Polski niemiecki Oberhof i słoweńska Planica.

Z tunelu otwartego w 2009 r. w niemieckim Oberhofie korzystają głównie zawodowcy przygotowujący się do sezonu, ale nie tylko. Przez kilka godzin dziennie prawie 2 km zamkniętych w nim tras udostępnia się także amatorom. Jeszcze ciekawszym miejscem jest słoweńska Planica, kojarzona w Polsce głównie z kompleksem skoczni i osiągnięciami Adama Małysza. Tam poza sezonem zimowym w trasę dla narciarzy biegowych zamieniany jest... podziemny parking, na który organizatorzy zwożą po sezonie śnieg zdjęty ze skoczni. 

Interesującą, choć wciąż mało popularną alternatywą są też nartorolki. Te o bardziej sportowej charakterystyce są przeznaczone do poruszania się po asfalcie – początkujący muszą więc przełamać lęk przed upadkiem na twarde podłoże. Poza tym niewiele jest miejsc, gdzie można tę aktywność uprawiać bez obawy o kolizję z pojazdem lub pieszym. Amatorom warto więc polecić raczej nartorolki terenowe wyposażone w wyraźnie większe, pompowane koła. Na nich można poruszać się nawet po leśnych drogach, o ile tylko są względnie równe i niezbyt piaszczyste. Tu ewentualny upadek nie będzie aż tak bolesny, jak przy kontakcie z asfaltem. 

My Company Polska wydanie 12/2016 (15)

Więcej możesz przeczytać w 12/2016 (15) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ