SUV-y mają się świetnie
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2017 (17)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Gdyby przyjrzeć się wynikom sprzedaży aut w niemal dowolnym kraju na świecie, można by dojść do wniosku, że Ziemia zdominowana jest przez miłośników offroadu. Na szczęście niewiele leśnych duktów i polnych dróg jest rozjeżdżanych przez entuzjastów terenowych wypraw. Okazuje się bowiem, że nabywcy aut 4x4 wcale nie myślą o ruszaniu w trudny teren. Pozostają na utwardzonych, asfaltowych drogach, zapuszczając się co najwyżej... na autostrady. Zresztą wiele z tych, którzy kupują „terenówkę”, nawet nie decyduje się na zakup auta z napędem na cztery koła. Bo po co przepłacać? To dlatego w coraz większej liczbie SUV-ów w ogóle rezygnuje się z tego rodzaju napędu.
Jednym z przykładów takiego podejścia może być nowy Peugeot 3008, którego nie można kupić w wersji 4x4. Ale nawet mimo to, jest to bardzo ciekawy samochód, który w nowej odsłonie przeszedł ogromne zmiany w porównaniu z poprzednią generacją. Auto spod znaku lwa urosło, zmężniało, a linia jego nadwozia przywodzi na myśl bardziej samochód terenowy, mniej zaś – jak było wcześniej – przerośnięte kombi albo napompowanego hatchbacka. To zmiana na plus. Również wnętrze 3008 jest zaprojektowane o wiele ciekawiej. Peugeot zrezygnował z kokpitu niemal całkowicie pozbawionego przycisków, jak w modelu 308, na rzecz kompromisowego i bardziej poręcznego rozwiązania – z przyciskami służącymi do wyboru najważniejszych opcji oraz dotykowym ekranem, za pomocą którego obsługuje się pozostałe pokładowe systemy auta.
Peugeot w swoim SUV-ie proponuje oszczędne, lecz mocne silniki. Przykładem może być ledwie 1,2-litrowa jednostka benzynowa, która dzięki turbodoładowaniu ma jednak moc 130 KM. To wystarczy, by jeździć po mieście i od czasu do czasu ruszyć w trasę. Na dłuższe, rodzinne wyprawy lepiej jednak postawić na którąś z mocniejszych wersji: z 1,6-litrowym „benzyniakiem” o mocy 165 KM lub z 2-litrowym, 150-konnym albo nawet 180-konnym dieslem. Kłopot w tym, że o ile podstawowy model 3008 kosztuje niespełna 90 tys. zł, o tyle za jego 180-konny wariant trzeba zapłacić ponad 150 tys. zł. To sporo, ale Peugeot uzasadnia cenę bogatym wyposażeniem.
Z napędem 4x4 (albo bez)
Klasyczny napęd na cztery koła może mieć za to nowy model Audi, czyli miejskie Q2. To auto o efektownej sylwetce, która zgodnie z założeniami projektantów ma łączyć terenowy pazur ze sportowym zacięciem. Zaletą Q2 jest zwinność i wygoda poruszania się po mieście. Tę ostatnią cechę nowe Audi zawdzięcza niewielkim rozmiarom – ma niespełna 4,2 m długości, dzięki czemu łatwo znajdziemy miejsce na zatłoczonych parkingach w centrach metropolii. Tyle że, prowadząc Q2, w ogóle nie czujemy się, jakbyśmy byli wciśnięci we wnętrze małego, miejskiego samochodu. To zasługa przemyślnie zaprojektowanej i wykończonej na bardzo dobrym poziomie kabiny. Q2 nie miałoby się czego wstydzić nawet, gdyby zestawić je z dużo droższymi samochodami wyższych klas.
Oczywiście jakość musi kosztować – w konsekwencji za Audi Q2 trzeba zapłacić co najmniej 104,1 tys. zł. To cena auta z 1,4-litrowym silnikiem o mocy 150 KM i napędem na przednie koła. Jeśli koniecznie chcemy jeździć autem 4x4, musimy wybrać mocniejszą wersję z silnikiem 2.0 TDI o mocy 190 KM i automatyczną skrzynią DSG. W takim wariancie Q2 kosztuje 141,2 tys. zł. Ale tak serio: przez ile dni w roku, w mieście, przydaje się napęd na cztery koła? Przecież nawet zimą miejskie drogi zwykle są odśnieżone i posypane solą. Na trasę zaś, przynajmniej z rodziną, w Q2 raczej nie wyruszymy – to jednak nieduży samochód, z 405-litrowym bagażnikiem. Niby nie jest to mało, ale są bardziej pakowne auta.
Choćby takie jak najnowszy model Škody, czyli SUV o nazwie Kodiaq. To duży, 4,7-metrowy wóz, którym może podróżować nawet siedem osób. W podstawowej wersji kosztuje tylko 89,9 tys. zł, co jest ceną nieosiągalną dla innych modeli tej wielkości, ale też jego wyposażenie – jak na segment dużych SUV-ów – jest dość skromne (jeśli chcemy czegoś więcej, musimy wybrać wyższy model). Cóż, w tym przypadku za relatywnie nieduże pieniądze kupujemy obszerne wnętrze i potężny, przeszło 700-litrowy bagażnik.
W tej najtańszej wersji pod maską Kodiaqa pracuje 125-konny, benzynowy silnik 1.4 TSI, który jednak po załadowaniu auta może okazać się niewystarczający. Nie spodziewajmy się też napędu 4x4. Jeśli nam na nim zależy, musimy wybrać mocniejszą wersję 1.4 TSI o mocy 150 KM, płacąc 106,4 tys. zł. Najdroższy Kodiaq, z automatyczną skrzynią, 2-litrowym dieslem o mocy 190 KM i napędem 4x4, kosztuje 149,7 tys. zł.
Nawet z dopłatami za mocniejszy silnik, wyposażenie czy dodatkowe fotele Kodiaq wciąż jest jednym z tańszych SUV-ów, choć rynkowi rywale nie kosztują o wiele więcej. To choćby Kia Sorento, która w standardzie ma siedem miejsc, napęd 4x4 i mocny silnik, czy też bogato wyposażony Ford Edge, który jednak nie występuje w Europie w wariancie 7-miejscowym.
Klasyk w nowej odsłonie
Na tych kilku przykładach rynek SUV-ów oczywiście się nie kończy. Weźmy choćby samochód-ikonę, czyli Land Rovera Discovery, który niedawno został przedstawiony w najnowszej odsłonie zaprojektowanej właściwie od czystej deski kreślarskiej. Jego sylwetka nadal przywodzi na myśl charakterystyczne kształty tradycyjnego Discovery z typowym dla tego modelu podwyższonym dachem od środkowego słupka aż do pokrywy bagażnika. Tyle że to wóz na wskroś nowoczesny, stylizacją nawiązujący do prototypu New York Vision Concept z 2014 r. Widać w nim też nawiązanie do Land Rovera Discovery Sport. Tyle że solidnie nadmuchanego.
Nowy Discovery ma też wyglądać dynamiczniej niż jego „klockowaty” poprzednik. Stąd takie szczegóły jak mocno pochylona przednia szyba oraz dyskretny spoiler na pokrywie bagażnika. Najważniejsza jest jednak kuracja odchudzająca, którą przeszedł nowy model – lżejszy od poprzednika aż o 480 kg. To rezultat zastosowania takich materiałów jak aluminium, magnez czy wysoko wytrzymała stal. Dodajmy, że Discovery jest niemal 5-metrową terenówką dla siedmiu dorosłych osób, z których każda może podróżować w dobrych warunkach, a nie ciasnocie typowej dla 7-osobowych, kompaktowych minivanów. Co więcej Discovery daje do dyspozycji gigantyczny bagażnik: po złożeniu obu rzędów siedzeń ma on pojemność 2 tys. litrów, a gdy położy się tylko ostatni rząd – 1137 litrów.
Ceny Discovery zaczynają się od 236,2 tys. zł – tyle kosztuje auto z 2-litrowym dieslem o mocy 180 KM. Oczywiście nawet w tej wersji Land Rover ma napęd 4x4 (to chyba zresztą nie do pomyślenia, by akurat ten model miał kiedykolwiek wystąpić w wersji z napędem tylko na jedną oś). Inne wersje to auto z 240-konnym dieslem, 3-litrowym silnikiem na olej napędowy o mocy 258 KM oraz 340-konnym „benzyniakiem” V6. Najdroższy Discovery z tzw. First Edition, z bardzo bogatym wyposażeniem, kosztuje teraz 445,9 tys. zł. Niemało, ale na liście jego wyposażenia właściwie nie ma płatnych opcji: wszystko jest w standardzie.
O wiele skromniejsza będzie nowa Mazda CX-5, której pierwsza generacja zrobiła furorę na europejskim rynku (również w Polsce). Dzięki temu modelowi Mazda wyrasta na jednego z najważniejszych graczy na rynku SUV-ów. W nowej propozycji najważniejsze mają być komfort, przyjemność z jazdy oraz rozrywka. To dlatego we wnętrzu znajdziemy dwa ekrany: 7-calowy na centralnej konsoli i 4,6-calowy umieszczony w pobliżu wskaźników. Ich uzupełnieniem jest opcjonalny HUD (projektor pokazujący dane na szybie). Oczywiście do pokładowego systemu multimedialnego można podłączyć smartfon, dodatkowo poszerzając jego możliwości, np. poprzez dodanie aplikacji Apple CarPlay lub Android Auto.
Jeśli chodzi o silniki, to w nowym CX-5 do wyboru będą 2,2-litrowy diesel SkyActiv-D i 2-litrowy silnik benzynowy SkyActiv-G. W USA pojawi się jeszcze miły dodatek: 2,5-litrowa jednostka na benzynę. A skrzynie? Można mieć 6-biegową ręczną lub automat o tej samej liczbie przełożeń. Opcjonalny jest też system i-Active – napędu na cztery koła. Ceny nowego SUV-a Mazdy poznamy w tym roku, kiedy to odbędzie się europejska premiera tego modelu.
SUV kompaktowy
Dużo ciekawych nowych SUV-ów znajdziemy również w segmencie kompaktowych samochodów wystarczających już na rodzinne wypady, a jeszcze nazbyt dużych, by zachować wygodę poruszania się w mieście. To takie auta jak Mini Countryman, Infiniti QX30 bazujące na konstrukcji Mercedesa GLA, Opel Mokka X, Seat Ateca czy efektowna Toyota C-HR.
Ten ostatni model jest próbą spopularyzowania napędu hybrydowego w tym segmencie aut. Owszem, C-HR można mieć w wersji z tradycyjnym silnikiem na benzynę, z turbodoładowaniem, o mocy 116 KM, lecz japońska marka przede wszystkim promuje wersję spalinowo-elektryczną. Ta ostatnia ma w standardzie przekładnię, która z punktu widzenia kierowcy działa jak bezstopniowy automat, ma 122 KM i spala niewiele paliwa. Co ciekawe, z tego samego źródła napędu korzysta Toyota Prius, a podzespoły do niego wkrótce będą powstawać w polskiej fabryce Toyoty. Sprzedaż tego auta już ruszyła, a wariant hybrydowy kosztuje co najmniej 104,9 tys. zł.
Nie znamy natomiast jeszcze cen nowego Mini Countrymana. BMW, właściciel tej brytyjskiej marki, nadal reklamuje poprzedni model, bo sprzedaż nowego rozpocznie się w lutym. Druga generacja tego SUV-a firmowanego przez Mini wcale nie jest mała. Ma aż 430 cm długości, czyli o 20 cm więcej niż poprzednik. W konsekwencji mamy największe auto tej marki w jej historii, w którego kabinie mogą z powodzeniem – w komfortowych warunkach – podróżować cztery osoby. I to z całkiem sporym bagażem: do dyspozycji jest aż 450 litrów.
Do napędu Countrymana posłużą oszczędne silniki z turbodoładowaniem: dwa na benzynę i dwa na olej napędowy. W podstawowej wersji będzie to 1,5-litrowy, 3-cylindrowy silnik o mocy 136 KM, a w wersji Cooper S – 2-litrowy, 192-konny. Z kolei diesel występuje w dwóch wariantach o mocach 150 i 190 KM – oba mają 2 litry pojemności skokowej. Napęd 4x4 to jedna z wielu opcji, podobnie jak nowe, automatyczne przekładnie.
Ciekawą nowością jest również Seat Ateca, który wszystkie istotne podzespoły, m.in. oszczędne i dynamiczne silniki, dzieli z Volkswagenem Tiguanem, a także odświeżony pod koniec 2016 r. Mitsubishi ASX – najważniejszy w Polsce model tej japońskiej marki. Auto po zmianach otrzymało bardziej efektowny grill oraz nowoczesną antenę dachową w kształcie płetwy rekina. Kolejne zmiany to skuteczniej wyciszone wnętrze oraz nowe wzory tapicerki i kolory lakieru. Nabywcy ASX-a mają do wyboru trzy silniki: benzynowy 1,6 litra o mocy 117 KM oraz dwa diesle: 114-konny, 1,6-litrowy oraz 2-litrowy o mocy 150 KM.
Wybór wśród aut tej kategorii nie zamyka się oczywiście na opisanych modelach, a producenci nieustannie prezentują jakieś nowości. Trudno się jednak dziwić, skoro samochody te cieszą się niesłabnącym powodzeniem, a klienci są skłonni więcej zapłacić za SUV-a niż za podobnej wielkości „tradycyjny” samochód.
Mocna i piękna
Podczas listopadowego salonu samochodowego w Los Angeles można było obejrzeć SUV-a włoskiej marki Alfa Romeo. Stelvio wejdzie do sprzedaży w połowie 2017 r., a na razie zaprezentowano jej najmocniejszą wersję Quadrifoglio Verde, czyli z emblematem czterolistnej koniczyny zarezerwowanym dla sportowych wersji poszczególnych modeli Alfa Romeo. W tej wersji Stelvio ma mieć pod maską potężny silnik 2.9 V6 wspomagany turbodoładowaniem. Jego moc to aż 510 KM, a moment obrotowy – 600 Nm. Tak mocny SUV ma się rozpędzać do setki w zaledwie 3,9 sek., co pozwala zaliczyć go do grona najmocniejszych w segmencie. Jego największym atutem, co potwierdzają niemal wszyscy, jest jednak uroda.
Więcej możesz przeczytać w 2/2017 (17) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.