Jestem technologicznym symetrystą

No ale i ja mam swoje za uszami. Nie miałem pomysłu, co tu napisać, a obiecałem przesyłać teksty na czas. A czas ma to do siebie, że płynie szybko, a w świecie prokrastynacji to nawet szybciej. Tak więc - w poszukiwaniu inspiracji - zapytałem sztucznego przyjaciela, jaki temat zainteresuje publikę felietonisty-amatora, nie za wielką, a jednocześnie nie za wierną.
I pewnie was nie zdziwi, że AI - jak to megalomańskie narzędzia mają w zwyczaju - stwierdziła, że to ona sama jest na taki felieton najciekawszym tematem.
Czyli skoro uciec nie mogę, to przynajmniej wydam niewielkie oświadczenie: jestem technologicznym symetrystą. Taką żabą w dowcipie. Po lewej stronie miały się ustawić zwierzęta mądre, a po prawej piękne, tymczasem żaba stanęła na środku, obwieszczając, że się przecież nie rozdwoi.
Więc stoję swobodnie na środku, gdzie po lewej siedzi cały skład "AI to większe osiągnięcie niż wynalezienie ognia", z kolei po prawej "sztuczna inteligencja jest wydmuszką i bańką, mojej branży nie zastąpi". I mam pełną świadomość tego, że na AI to się tylko tak trochę znam, jednak to bardziej flirt niż jakiś faktyczny związek. Dlatego z jeszcze większym entuzjazmem postawię się w roli eksperta i powiem wszystkim, co ja o tym sądzę, mianowicie - i tak i nie.
Niech was nie zwiedzie wypuszczanie kolejnych modeli, wersji i narzędzi, kolejnych bardziej przełomowych od poprzednich. Ja wiem, to ekscytujące, wszyscy mamy wtedy wrażenie życia w niesamowitych czasach, gdzie nie wiemy, jakie odkrycie przyniesie nam jutro. Tylko jakby na to nie patrzeć, największym widocznym do tej pory efektem jest zalew sztucznie wygenerowanego kontentu. Od pseudo-zdjęć, po generyczne posty, pisane tak miałko, że gdyby były przyprawą to byłyby mąką.
Ale druga strona też jest daleka od prawdy. Ja rozumiem ten śmiech, że ChatGPT zapytany w co zainwestować tysiąc złotych nie miał zbyt lotnej odpowiedzi, ale wujek Zbyszek najprawdopodobniej też nie wykazałby się poziomem Warrena Buffetta. A przynajmniej ChatGPT niektórych żartów, w przeciwieństwie do wujka Zbyszka, opowiadać nie może.
Trochę wszystko to przypomina sytuację sprzed bańki dot.comów, czyli ogromnym kryzysie spółek technologicznych w trakcie intensywnego rozwoju internetu. Cały szał inwestycyjny wynikał z błędnego przekonania, w jaki sposób internet stanie się przełomową technologią. Wyczucie związane ze zmianą było realne, jednak większość obranych ścieżek była zbyt entuzjastyczna. Już teraz widzimy, jak kosmicznie kapitałożerne są wszystkie AI-owe przedsięwzięcia. A to dopiero dwa lata z niewielkim zapasem tej technologicznej rewolucji.
I żeby była jasność. Opieram te przemyślenia wyłącznie na jednej zasadzie - ludzie są bardzo słabi w przewidywaniu przyszłości, a im bardziej skrajne scenariusze kreślą, tym częściej wypada droga środka.
I pewnie się mylę, ponieważ sam mam umiarkowane sukcesy w segmencie przewidywania. Jak bym jednak miał cokolwiek obstawiać, to to, że zobaczymy się za tydzień.