Czy ukraińscy pracownicy zostaną? Rynek się kurczy, a pracodawcy patrzą w stronę Azji

Polska traci pracowników szybciej, niż jest w stanie ich pozyskać. Luka, która została zapełniona w większości przez pracowników z Ukrainy, pojawi się ponownie w momencie zakończenia działań wojennych. Skąd Polska pozyska wtedy pracowników? Skomplikowane procedury utrudniają dostęp do kandydatów spoza Europy, choć kierunek Azji, Afryki i Ameryki Południowej wydaje się nieunikniony. Co więcej, wśród opinii publicznej podsycane są lęki związane z zatrudnianiem migrantów, a to dodatkowo może pogorszyć sytuację związaną z niewystarczającą siłą roboczą w kolejnych miesiącach. Najniższe dziś bezrobocie w całej Unii Europejskiej – 2,6% według Eurostatu – wpływa na rosnące problemy w uzupełnianiu braków kadrowych. Jak długo rynek pracy to wytrzyma?
Obywatele Ukrainy stanowią obecnie 75% wszystkich pracowników zagranicznych zatrudnianych przez LeasingTeam Group. W tej grupie 80% pracuje fizycznie (blue collar), a 20% zajmuje stanowiska biurowe.
52% Ukraińców planuje pozostać w Polsce, 26% rozważa powrót, a 22% wciąż się waha(dane LeasingTeam Group, n=500 pracowników). Ich decyzje zależą m.in. od warunków legalizacji pobytu i stabilności zatrudnienia.
Koszty procesu rekrutacyjnego pracowników z Ameryki Południowej mogą być nawet dziesięciokrotnie niższe niż w przypadku obywateli z Ukrainy.
Kandydaci z Kolumbii, Meksyku czy Nepalu coraz częściej wypełniają luki kadrowe tam, gdzie Ukraińcy już nie chcą pracować, czyli w najbardziej wymagających, fizycznych rolach produkcyjnych i logistycznych.
Problemem stają się procedury legalizacyjne: obowiązujące terminy ustawowe mówią o maksymalnie 30 dniach na wydanie zezwolenia na pracę – w praktyce to często 3–4 miesiące. W przypadku wiz to rok, a nawet dwa lata, bez gwarancji, że zostaną przyznane.
Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że do 2035 roku z polskiego rynku pracy ubędzie 2,1 mln osób – to 12,6% obecnego zatrudnienia.
W odpowiedzi na aktualne braki kadrowe firmy zaczynają poszukiwać pracowników z dalszych zakątków świata. Już dziś do pracy w Polsce są pozyskiwani kandydaci z Kolumbii, Meksyku, Nepalu, Indii i Filipin. Osoby te trafiają przede wszystkim do sektorów operacyjnych – produkcji, logistyki, gastronomii i retailu – które w największym stopniu odczuwają braki kadrowe, jak wynika z analiz LeasingTeam Group, zajmującej się kompleksowymi rozwiązaniami HR dla firm.
- W jednej z firm, w której wdrażaliśmy pracowników z Kolumbii, po roku zrezygnowały tylko 2 osoby na 50. Retencja jest nieporównywalna. Kandydaci są też bardzo zmotywowani – już na etapie szkoleń widzieliśmy większe zaangażowanie niż u pracowników z Ukrainy czy Polski – mówi Daniel Sola, Dyrektor Działu Rekrutacji i Legalizacji Obcokrajowców w LeasingTeam Group.
Coraz wyraźniej widać też, że obywatele Ukrainy – po kilku latach pracy w Polsce – mają dziś wyższe oczekiwania wobec pracodawców. Chodzi nie tylko o stawkę, ale również o warunki zakwaterowania, rodzaj wykonywanych zadań czy możliwości rozwoju.
- To naturalny proces: osoby, które związały się z polskim rynkiem na dłużej, nie chcą już wykonywać pracy, którą na początku podejmowały tymczasowo – zauważa Daniel Sola.
Co dalej z pracownikami z Ukrainy?
Z szacunków LeasingTeam Group, opartych na badaniu ponad 500 pracowników, wynika, że 52% Ukraińców planuje pozostać w Polsce, 26% rozważa powrót, a 22% wciąż się waha. Ich decyzje zależą m.in. od warunków legalizacji pobytu i stabilności zatrudnienia.
- W wyniku długotrwałego konfliktu oraz towarzyszącej mu niepewności, wzmacniają się więzi społeczne i zawodowe. Widać bardzo wyraźnie, że część pracowników z Ukrainy myśli o powrocie, ale jednocześnie coraz więcej osób chce się tu zakotwiczyć na dłużej. Dla nich Polska to już nie tylko miejsce pracy, ale także miejsce życia. Między innymi od tego, jak szybko i sprawnie zaoferujemy im stabilne warunki, będzie zależało, czy zostaną – komentuje Daniel Sola.
Ukraińcy stanowią obecnie 75% wszystkich pracowników zagranicznych zatrudnianych przez LeasingTeam Group. W tej grupie 80% pracuje fizycznie (blue collar), a 20% zajmuje stanowiska biurowe. Według danych ZUS z końca listopada 2024 roku w Polsce było ubezpieczonych 794 tys. obywateli Ukrainy – 456 tys. na etatach i 300 tys. na umowach cywilnoprawnych.
Koszty niższe, procedury dłuższe
Rekrutacja z Ameryki Południowej to dziś jedna z największych niewykorzystanych przewag polskiego rynku pracy. Koszty procesu rekrutacyjnego mogą być nawet dziesięciokrotnie niższe niż w przypadku obywateli z Ukrainy. Kandydaci są zmotywowani, ale dostęp do nich blokują czasochłonne i nieprzewidywalne procedury.
- Obserwujemy duże ograniczenia formalne w rekrutacji z krajów bardziej odległych geograficznie. Procedury bywają tak długie i skomplikowane, że trudno je uznać za realne narzędzie uzupełniania kadry – wskazuje Justyna Gosk, Dyrektor Operacyjna LeasingTeam Group.
Jednym z największych wyzwań pozostaje czasochłonność procedur i ich nieprzewidywalność. Obowiązujące terminy ustawowe mówią o maksymalnie 30 dniach na wydanie zezwolenia na pracę – w praktyce to często 3–4 miesiące. W przypadku wiz – nawet dwa lata, i to bez gwarancji, że zostaną przyznane.
- Migracja to konieczność, ale nie możemy traktować jej jako jedynego rozwiązania problemów kadrowych. Bez stabilnych i przewidywalnych ram prawnych trudno mówić o długofalowym planowaniu. Przedsiębiorcy potrafią radzić sobie z czasem i procedurami, ale nie poradzą sobie z chaosem – mówi Andżelika Majewska, Wiceprezes LeasingTeam Group.
Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że do 2035 roku z polskiego rynku pracy ubędzie 2,1 mln osób – to 12,6% obecnego zatrudnienia. Największe ubytki dotkną przemysłu, edukacji i ochrony zdrowia. Z kolei w sektorze prywatnym to produkcja, logistyka, gastronomia i retail należą do branż najmocniej uzależnionych od pracy obywateli Ukrainy. Nawet częściowe osłabienie tego zasobu może oznaczać trudności operacyjne i wzrost kosztów dla firm.
Globalna rekrutacja to nie plan B
Dywersyfikacja kierunków rekrutacyjnych to dziś nie tylko odpowiedź na bieżące problemy kadrowe, ale sposób na budowanie długofalowej odporności operacyjnej.
- Gdy jedno źródło przestaje działać, drugie pozwala utrzymać ciągłość. Dla naszych klientów to często nie wybór, a konieczność. Nie chodzi tylko o zastępowanie – to docieranie tam, gdzie dotychczasowe rozwiązania przestały działać – podkreśla Daniel Sola.
Kandydaci z Kolumbii, Meksyku czy Nepalu coraz częściej wypełniają luki kadrowe tam, gdzie Ukraińcy już nie chcą pracować, czyli w najbardziej wymagających, fizycznych rolach produkcyjnych i logistycznych.
Migracja zarobkowa z dalszych kierunków – Azji czy Ameryki Południowej – przestaje być alternatywą, a staje się potencjalnym fundamentem nowej struktury rynku pracy. Jednak bez zapewnienia spójnych i przewidywalnych procedur prawnych, Polska może nie być w stanie wykorzystać tego potencjału.
Jeśli nie zaczniemy traktować globalnej rekrutacji jako infrastruktury krytycznej dla rynku pracy – zrobią to inne kraje. Potrzebujemy systemu, który nie tylko umożliwi sprowadzenie ludzi do pracy, ale zrobi to wystarczająco szybko, by firmy mogły działać, zanim poważniej odczujemy konsekwencje zapaści demograficznej i rekordowo niskiego bezrobocia.