Czy czeka nas zmierzch polskiej kultury zap...dolu

Zofia Smełka-Leszczyńska
Zofia Smełka-Leszczyńska / Fot. materiały prasowe
Wiele osiągnięć pracowniczych, które w krajach Zachodu są już oczywistością, u nas wciąż pejoratywnie nazywa się „socjalizmem” – mówi dr Zofia Smełka-Leszczyńska, kulturoznawczyni, autorka książki „Cześć pracy. O kulturze zap…dolu”.

O kulturze zap…dolu mówi się głównie potocznie lub publicystycznie. Pani postanowiła się jej przyjrzeć w sposób naukowy.

Tak, bo naukowo zajmuję się badaniem narracji, czyli między innymi tego, jakie ideologie kryją się pod przezroczystymi, utartymi zjawiskami w języku. Gdy słyszymy i czytamy pozornie neutralne sformułowania, jak chociażby złożona w ogłoszeniu o pracę obietnica, że w firmie panuje „rodzinna atmosfera”, nie zastanawiamy się nad tym. Traktujemy to jako element gatunku literackiego, jakim jest ogłoszenie o pracę, i nie dociekamy, co się za tym kryje ani czy na pewno jest z korzyścią dla pracowników. Tymczasem obietnica „rodzinnej atmosfery” jest miła tylko z pozoru. Rodzina to po pierwsze coś, co zdrowo jest od pracy oddzielić, a po drugie – sfera altruizmu, szczodrości, miłości, czasem zaniedbywania swoich granic i potrzeb w imię wspólnego dobra. Czyli to, co pracodawcy chcieliby od pracowników uzyskać, żeby poświęcali się bardziej i pracowali z większym zaangażowaniem. Zresztą nawet sama konstrukcja słowa „pracodawca” jest elementem pewnej narracji.

Jak to?

Mówi o dawaniu, a nie o braniu pracy. Zawiera przekaz, że praca to dar, który trzeba z wdzięcznością przyjąć. Zakłamuje oczywisty fakt, że w rzeczywistości to nie prezent, lecz zwykła wymiana ekonomiczna, w której pracownik oferuje swój czas, umiejętności i wysiłek za pieniądze.

Skąd się ten fałszywy język bierze?

Głównie stąd, że ktoś inny tę pracę wykonuje i jej doświadcza, a ktoś inny o niej opowiada i narzuca narrację medialną, która służy jego interesowi. Charakterystyczne, że w mediach o rynku pracy mówią głównie przedsiębiorcy – bo to oni mają większą władzę, widoczność i dostęp do mediów. W naszej rzeczywistości pracownicy władzy mają wyjątkowo mało, więc ich narracja też jest mało słyszalna. Są słabo zsieciowani zarówno pod względem politycznym, jak i instytucjonalnym.

Pani się udało dotrzeć do tej bardziej autentycznej narracji?

Owszem. Trzeba jej jednak szukać poza mediami głównego nurtu. Z „Forbesa” dowiemy się dużo o sukcesie w korporacji, ale niewiele o realiach pracy w ubojni drobiu lub przy taśmie fabrycznej. A to taką pracę wykonuje więcej ludzi w Polsce. Dopóki jednak w takiej pracy nie zatrudnią się reporterzy i nie opiszą tych doświadczeń, nie będziemy wiedzieć o niej wiele. Odtrutki na obowiązkowe narracje o kochaniu pracy i zwiększaniu w nieskończoność swojej produktywności szukałam też w polskiej prozie, ale także memach i piosenkach. Tam o pracy mówi się bez cenzury. W piosence „Robota to głupota” Castet śpiewa: „nienawidzę pracy, to gorsze od kaca!/ praca mnie zniewala, mózg mi rozp…dala!”. W najnowszej powieści Doroty Masłowskiej, „Magicznej ranie”, bohaterowie mówią wprost, że nienawidzą swojej pracy – „jej banału, otaczających i zakażających mnie swoją nudą ludzi”.

Dlaczego ten alternatywny głos jest u nas tak mało słyszalny?

To się stało trochę na nasze własne życzenie. Przed transformacją o pracy mówiło się głównie jako o zadaniu świadczonym na...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 9/2024 (108)

Więcej możesz przeczytać w 9/2024 (108) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ