Uber Eats. Wielkie budżety i świetny marketing, a ciągle na stracie
Uber EatsTravis Kalanick, który jeszcze w 2014 r. był szefem Ubera, twierdził wtedy, że Uber Eats to przede wszystkim eksperyment. Chciał wykorzystać platformę współdzielenia przejazdów, aby przetestować inne sektory transportu.
Inspiracje: Scarlett Johansson
Początkowo Uber Eats dostarczał posiłki w małym obszarze w Santa Monica w Kalifornii. Później usługa była dostępna w Beverly Hills i Hollywood, a także zaprosiła do swojej sieci więcej restauracji. W ciągu roku startup działał już w Barcelonie, Nowym Jorku i Chicago.
Obecnie Uber Eats zajmuje pierwsze miejsce w wielu krajach w dostawach żywności, choć w ostatnich latach jego udziały nieco się zmniejszyły ze względu na większą konkurencję. Na swoim rodzimym rynku rywalizuje z DoorDash, natomiast od lipca 2020 znacznie umocnił pozycję, bo przejął Postmates za 2,65 mld dol.
Pomimo tego, że Uber pobiera od 20 do 30% prowizji ze wszystkich zamówień, a także ma opłaty za dostawę i nawet funkcję przydzielania dodatkowych napiwków dla poszczególnych dostawców, firma nie osiągnęła jeszcze zysku.
Uber Eats – był eksperyment, jest lider rynku. Ale ciągle na minusie
Firma przekonuje, że usługa Uber Eats będzie w końcu rentowna, gdy wystarczająco rozwinie się rynek i więcej użytkowników pozna oraz przekona się do takich usług. Inwestorzy często jednak obawiają się, że do takich czasów nie dojdzie, bo nawet w czasie pandemii, kiedy Uber Eats potroił liczbę zamówień, nadal nie udało się generować zysku. Dobrą wiadomością jest natomiast to, że firma odnotowała niższe straty rok do roku, więc potencjalnie, gdy rynek się konsoliduje, może osiągnąć punkt rentowności.
Eksperyment pod hasłem Uber Eats już w 2020 r. stał się kluczowy dla całej firmy, bo główna platforma Ubera dla kierowców przyniosła o 50% mniejsze przychody. Eats natomiast wygenerował wyraźnie większe przychody niż cały segment Mobility firmy, i to już od drugiego kwartału 2020 r.
Inspiracje: INTJ
Przychody Uber Eats za 2020 r. wynosiły 4,8 mld dol. To wzrost o 152% w porównaniu do 2019. Jest to również najpopularniejsza usługa tego typu na świecie, mając 66 mln użytkowników i kontrolując 29% światowego rynku dostaw żywności. Obecnie znajdziemy usługę w 6000 miast, z liczbą ok. 600 tys. obsługiwanych restauracji. W Polsce działa przede wszystkim w dużych miastach.
Jednocześnie od samego początku firma nastawiona była na "budowanie skali" i zdobywanie tak dostawców, jak i restauracji (partnerów). Do tego trzeba wydawać spore środki na marketing, aby zainteresować aplikacją samych konsumentów. Wszystkie te koszty, wraz z utrzymaniem aplikacji i odpowiednich pracowników, są bardzo wysokie i firma ciągle nie jest w stanie generować zysków.
Dalsze zwiększanie cen może okazać się niekorzystne, bo restauracje nie będą chciały godzić się na wyższe prowizje, a klienci nie będą dopłacać jeszcze więcej do zamówień - już teraz wiele zamówień z Ubera zwyczajnie przestało się opłacać i np. zamówienie na 25 zł często wydaje się mało rozsądne, skoro dostawa i tzw. "wykonanie usługi" wynosi ok. 15 zł. Wiele restauracji celowo też zwiększa ceny w aplikacji, przerzucając niektóre koszty na konsumenta.