Na normalność jeszcze poczekamy

Branża motoryzacyjna wraca do normalności
Branża motoryzacyjna wraca do normalności, fot. mat. prasowe
Ceny aut u dilerów wystrzeliły, a na zamówiony samochód trzeba czekać miesiącami. Liczyliśmy, że w 2023 r. sytuacja się w końcu odmieni. Niestety, to raczej płonne nadzieje.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2023 (88)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Ceny samochodów wzrosły w ciągu roku o ok. 15 proc. Dużo, ale i tak mniej niż wynosi inflacja. Tyle że już wcześniej koszt zakupu nowego auta znacznie wzrósł w porównaniu z sytuacją sprzed 2020 r., kiedy to wszystkich nas zaskoczyła pandemia COVID-19. Eksperci branży motoryzacyjnej twierdzili co prawda, że już w 2022 r. sytuacja ulegnie poprawie, a 2023 r. będzie czasem motoryzacyjnej normalności. 

Nic z tych rzeczy. Wojna w Ukrainie to kolejne uderzenie w łańcuchy dostaw producentów samochodów. Te same, które tak bardzo ucierpiały w czasie pandemii. Zabrakło też ważnych surowców, które sprowadzano z Rosji i Ukrainy. Ponadto Chiny nadal prowadzą bardzo ostrą, bezkompromisową politykę dotyczącą walki z pandemią. Skutek? Zamykane fabryki, a nawet całe regiony. Na normalność poczekamy więc jeszcze długo.

Wzrost cen – to nie tylko pandemia

Choć można spodziewać się zmian na korzyść w kolejnych miesiącach, to 2023 r. nadal będzie trudny. Jak wynika z raportu „MotoBarometr 2022. Nastroje w automotive w Europie”, w kolejnych 12 miesiącach nowe auta mogą zdrożeć w Polsce nawet o kolejne 20 proc., czyli nawet bardziej niż w 2022 r. W przeliczeniu na konkretną sumę, może to oznaczać średni wzrost cen o ok. 25 tys. zł. Przedstawiciel firmy Exact Systems, która przygotowuje wspomniany raport, twierdzi, że ceny samochodów rosły już wcześniej, od dobrych kilku lat, ale pandemia i wojna zdecydowanie przyspieszyły ten proces.

Jak wynika z raportu koszt zakupu auta rósł wcześniej ze względu na unijne przepisy, które dotyczą nie tylko emisji spalin, lecz również bezpieczeństwa kierowców i pasażerów. W konsekwencji producenci samochodów są zmuszeni wydawać setki milionów euro na opracowanie nowych silników spalinowych, podejmują też nowe inwestycje, tym razem liczone już w miliardach euro, w modele o napędzie elektrycznym. Bez nich żadna motoryzacyjna marka nie byłaby w stanie spełnić wyśrubowanych norm emisji spalin. Kosztuje też bezpieczeństwo, bo – zgodnie z unijnymi regulacjami – w nowych samochodach musi być w standardzie coraz więcej wyrafinowanych systemów, które zapobiegają wypadkom. To oczywiście dobra wiadomość dla wszystkich uczestników ruchu, ale z drugiej strony – zdecydowanie wyższy koszt produkcji samochodów.

Polska rzeczywistość – stać nas na coraz mniej

Z badań Instytutu Samar wynika z kolei, że w drugiej połowie 2022 r. (dane z sierpnia 2022 r.) na zakup nowego samochodu trzeba było przeznaczyć średnio przynajmniej 33  miesięczne pensje. To znaczny wzrost, bo jeszcze na początku 2018 r. było to o dwie pensje mniej. Zmianę tę wyraźniej widać na konkretnych liczbach Otóż we wrześniu 2022 r. średnia cena nowego auta wyniosła już ponad 160 tys. zł i była o przeszło 17 proc. wyższa niż rok wcześniej. To oznacza wzrost o średnio 19 tys. zł! 

Zakup samochodu robi się więc nie lada wyzwaniem dla Polaków. Można nawet powiedzieć, że auto powoli staje się u nas dobre luksusowym. I to wszystko w czasach, gdy trwa zapaść komunikacyjna poza dużymi miastami i w praktyce bez auta trudno się obyć. Tym bardziej że pensje nie rosną aż tak szybko. Według danych GUS nasze wynagrodzenia r/r rosły w 2022 r. ok. 15 proc., a teraz to niespełna 4,8 tys. zł netto.

Jeśli wierzyć prognozom dotyczącym 2023 r., to za kolejne kilkanaście miesięcy średnia cena kupowanego  u nas samochodu może się zbliżyć do 200 tys. zł. A to może oznaczać, że nawet firmy – a to główny klient dilerów – zaczną oszczędzać na zakupach, a mniejsze z nich być może zdecydują się na zakup aut używanych. Drożeje zresztą również eksploatacja samochodów, a TCO, czyli całkowity koszt posiadania auta, to bardzo ważny wskaźnik dla firm.

Rosną ceny, ale i koszt finansowania

Przedsiębiorstwa zresztą nieczęsto kupują samochody za gotówkę, bo korzystają z kredytu, leasingu lub najmu długoterminowego. Tym czasem – jak podkreśla w swoim raporcie firma Carsmile – rosną też koszty finansowania. Dość powiedzieć, że WIBOR wzrósł z niedawnych 0,24 proc. do przeszło 7 proc. Sprawia to, że droższy staje się kredyt, więcej też trzeba płacić za leasing. Eksperci Carsmile twierdzą, że przez to ceny wzrosły realnie nie o 14 proc., ale o ponad 25 proc., jeżeli uwzględnić koszt drożejącego finansowania.

Jak podkreśla w swoich raportach Instytut Samar, wzrost średni cen aut w Polsce wynika również z faktu, że rośnie udział pojazdów segmentu premium, czyli drogich. We wrześniu 2022 r. średnia cena samochodów klasy premium to 281 tys. zł, a popularnych marek – 124 tys. zł. Rośnie też oczywiście cena aut w pełni elektrycznych – obecnie to już 260 tys. zł. Wprawdzie nadal stanowią one margines naszego rynku, ale oczywiście mają wpływ na średnią. Według ekspertów branży motoryzacyjnej, proces ten będzie postępował. Dlaczego? Otóż kryzys, który nastąpi w 2023 r., sprawi, że osoby mniej zamożne zrezygnują z zakupu auta. To zmniejszy sprzedaż samochodów popularnych marek. Ci, którzy mają pieniądze, będą zaś sięgać po modele klasy premium.

Według wyliczeń wspomnianej już firmy Carsmile, w 2023 r. łączny koszt zakupu nowego auta w skali całego roku może wzrosnąć nie o 20 proc., ale nawet o 35 proc. A to dlatego, że wraz ze wzrostem cen detalicznych samochodów, nieproporcjonalnie będą rosnąć koszty najmu długoterminowego lub leasingu. Powodem są zaś nie tylko rosnące stopy procentowe, ale też takie opłaty jak ubezpieczenie OC/AC, serwis, wymiana opon.

Elektryczne auta też drożeją

Podwyżki zarówno cen, jak i kosztów eksploatacji nie ominą też samochodów elektrycznych, na których sprzedaży tak  bardzo zależy teraz europejskim producentom. Ceny tych samochodów mogą wzrosnąć, bo – wbrew przewidywaniom sprzed kilku lat – niestety nie stanieją baterie. Problemem jest bowiem pozyskiwanie surowców potrzebnych do ich produkcji. 

Druga kwestia to ogromny popyt na akumulatory, któremu nie są w stanie sprostać działające obecnie fabryki. Elektryki będą więc drożeć co najmniej tak samo jak samochody spalinowe, nie ma zatem co liczyć na zrównanie cen „benzyniaków” i aut na prąd o podobnych osiągach. Te ostatnie będą stale zdecydowanie droższe, nawet z rządowymi dopłatami.

Większy też będzie koszt ich używania. Choćby dlatego, że znacznie wzrosną ceny prądu. Przykładowo, już w listopadzie firma GreenWay, jeden z najważniejszych operatorów ładowarek w Polsce, podniósł ceny o 20 proc. W praktyce, według danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, koszt przejechanie jednego kilometra, gdybyśmy ładowali auto przy użyciu prądu stałego o mocy do 100 kW to 37 gr (bez abonamentu). Najlepiej zatem ładować w domu i to wykorzystując w tym celu taryfę nocną. Wtedy faktycznie jazda autem elektrycznym będzie tańsze.

Światełko w tunelu

Słaby złoty i trwające kłopoty z dostawami podzespołów i surowców sprawiają, że branża motoryzacyjna nadal ma trudności. Niektórzy producenci powoli jednak dochodzą do siebie. Przykładowo w Toyocie już teraz można praktycznie od ręki dostać podstawowe modele tej marki, jak Aygo, Yaris czy Corolla. Na inne wprawdzie trzeba poczekać nawet ponad trzy miesiące, ale – jak zapewnia przedstawiciel tej marki – fabryki Toyoty pracują już pełną parą, a problemy z dostawami półprzewodników należą do przeszłości. W 2023 r. można zatem spodziewać się, że dostępność aut Toyoty będzie już taka jak przed pandemią. W podobnej sytuacji są zresztą inni azjatyccy producenci, jak np. Honda lub Nissan, a także ci z Korei Południowej, czyli przede wszystkim Hyundai oraz Kia.

Optymizmem napawa też raport firm EY oraz DCG Dealer Consulting. Według jego autorów w najbliższych miesiącach mogą jednak zacząć spadać ceny niektórych modeli, ponieważ doszły już do granicy, której konsumenci nie zaakceptują. Siłą rzeczy będą więc spadać ceny transakcyjne w salonach, co w części stanie się dzięki temu, że zostaną zmniejszone marże dilerów, które wywindowano w trakcie pandemii, gdy klienci byli skłonni kupować nowe samochody bez żadnych rabatów.

Według wspomnianego raportu 49 proc. ankietowanych dilerów spodziewa się właśnie takiego zjawiska w kolejnych miesiącach. Podkreślają oni, że wkrótce ważniejszym problemem może być spadek popytu, a nie ich ograniczona dostępność. Przeciwnego zdania, według raportu EY, jest tylko 27 proc. pytanych dilerów.

Przedstawiciel firmy EY twierdzi, że ceny samochodów doszły już do granicy, a finansowanie stało się rekordowo drogie. Co więcej, konsumenci są niepewni jutra, więc często rezygnują z zakupu auta. Zdaniem 43 proc. dilerów klienci, wobec pogarszającej się sytuacji finansowej, będą raczej kupować samochody używane.

Używane – coraz ich mniej, ale coraz nowsze

Ceny aut z drugiej ręki jednak również rosną. Według danych firmy AAA Auto, w ciągu 12 miesięcy samochody używane podrożały o ok. 30 proc., osiągając średnią cenę równą niemal 30 tys. zł. Istnieją przypadki, że używane auto kupione przed rokiem, teraz kosztuje tyle samo. Inna rzecz, że – jak wynika z danych AAA Auto – wzrost średniej ceny wynika też z faktu, że przybyło ofert sprzedaży młodszych aut, szczególnie 3- i 4-letnich. Z drugiej strony, ceny rosną, bo podaż nadal jest za mała, maleje również liczba pojazdów sprowadzanych przez prywatnych importerów. Dowodzą tego dane Instytutu Samar, który ocenia, że w ciągu trzech pierwszych kwartałów 2022 r. do Polski trafiło niespełna 600 tys. samochodów z drugiej ręki, czyli o 17 proc. mniej niż w 2021 r. To pokazuje, że na tym rynku popyt może przewyższyć podaż. Eksperci z portalu ogłoszeniowego Otomoto uważają jednak, że ceny aut używanych powoli się stabilizują, a w 2023 r. wzrosną o ok. 5 proc.

Czy da się zatem wydać jednoznaczną prognozę na 2023 r.? Zdaniem przedstawicieli branży motoryzacyjnej, jest to bardzo trudna sztuka. To zresztą jasno wynika z raportów firm analitycznych, z których niektóre przewidują wzrost cen o kolejne 20 proc., inne zaś ich wyhamowanie. Co realnie przyniosą najbliższe miesiące? Najpewniej jednak ceny wzrosną, choćby dlatego, że wymusi je inflacja. Jednak trzeba również pamiętać o kryzysie energetycznym oraz o tym, że drożeją niemal wszystkie podstawowe produkty. A przecież zakup nowego auta nie jest priorytetem dla większości Polaków. 

Trudno więc nie zgodzić się z tezami raportu firmy EY – spadek popytu może zatem odwrócić rynkowe trendy. Jakkolwiek jednak by było, sytuacja branży motoryzacyjnej pozostanie trudna. 

My Company Polska wydanie 1/2023 (88)

Więcej możesz przeczytać w 1/2023 (88) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ