Laboratorium, a nie pole
Twórcy Sie.JemyBliżej wam do rolnictwa czy nowych technologii?
Michał Goławski: Technologie upraw wertykalnych to obszar na tyle słabo rozwinięty, że wszystkie systemy, jakie stosujemy u siebie, są systemami autorskimi. Zdecydowanie bliżej nam do firmy technologicznej, bo choć współpracujemy z rolnikami, nie zobaczysz u nas traktorów ani tradycyjnych maszyn. Laboratorium, a nie pole.
Kuba Szlachtowski: Jednocześnie nie zapominajmy, że zamawiamy nasiona, wysiewamy je, pracujemy z żywą rośliną, więc niektóre procesy są, powiedziałbym, zdecydowanie tradycyjne.
Michał: Co prawda urban farmerzy tworzą w zasadzie zupełnie nową branżę, jednak myślę, że – zwłaszcza w Polsce – wciąż daleko nam do globalnej rewolucji w rolnictwie. Musi nastąpić jeszcze wiele zmian.
Jakich?
Michał: W Sie.jemy produkujemy roślinę w totalnie czystych warunkach: brak ziemi, używanie wyłącznie wody, kontrolowane warunki świetlne, filtrowane powietrze. Wyobraź sobie, że nie możemy dostać certyfikacji, że jesteśmy bio, gdyż w rozumieniu polskiego rządu bio to rośliny rosnące w ziemi, pod słońcem. Nie spełniamy żadnego z tych warunków. (śmiech)
Kuba: Współcześnie ziemia jest ogromnie zanieczyszczona, a klimat ciągle się zmienia. O rządowe dofinansowania o wiele łatwiej starać się rolnikom z KRUS. My nie mamy hektara pola – mimo że wytwarzamy roślin jak z kilku hektarów – więc się przecież nie nadajemy. To, co robi Sie.jemy, jest na tyle niszowe, że osoby zajmujące się rolnictwem w naszym kraju od strony legislacyjnej po prostu za nami nie nadążają. Podatkowo rozliczamy się jak normalni przedsiębiorcy, a nie jak KRUS-owcy, co byłoby dla nas znacznie lepsze.
Mamy jednak nadzieję, że to się szybko zmieni, gdyż nawet sami „tradycyjni” rolnicy dostrzegają korzyści, jakie płyną z takiej działalności jak nasza. Chcemy brać aktywny udział w nadchodzącej bardzo powoli rewolucji.
Michał: Sie.jemy zaczynało w czasach, kiedy nikt nie miał żadnego pojęcia, czym właściwie się zajmujemy. Ludzie drapali się po głowach: „jak to tak, uprawa piętrowa roślin w zamkniętej hali?!”. Od tamtego czasu powstało w Polsce sporo inicjatyw, które kopiują nasze rozwiązania. Mało kto zdaje sobie sprawę, że za nami stoją lata eksperymentów i błędów, a nie bezrefleksyjnego naśladownictwa.
Czy na międzynarodowych rynkach wasza technologia wywołuje równie duże zainteresowanie?
Kuba: Jeśli chodzi o konkurencję, to podobnych firm jest co prawda bardzo mało, ale to gigantyczni gracze. Niedawno jednak uczestniczyliśmy w targach technologicznych w Berlinie i wniosek mam jeden – dobrze nam idzie, absolutnie nie ma obciachu! Jakość naszych produktów to przede wszystkim zasługa upraw hydroponicznych, a więc opierających się na bezglebowych podkładach. Rośliny często pobierają z ziemi szkodliwe substancje, my to ryzyko niwelujemy do zera.
Michał: Dwa miesiące temu byłem na spotkaniu z przedstawicielami podobnej farmy w Barcelonie. Jak wiadomo, Hiszpania mocno stoi wszystkimi świeżymi produktami zielnymi dojrzewającymi w pełnym słońcu. Kiedy oni zobaczyli naszą ofertę pod kątem jadalnych kwiatów i mikroliści, to wręcz zaniemówili.
Chwalicie się, że jesteście w stanie odwzorować warunki do uprawy z dowolnego miejsca na świecie. Na przykład – uprawiacie w Polsce dokładnie taką samą bazylię, jaką można znaleźć w Toskanii. Po pierwsze, zastanawiam się, czy to rzeczywiście w stu procentach możliwe, a po drugie... Powiem szczerze, że w życiu nie odróżniłbym bazylii z Toskanii od jakiejś innej.
Michał: Pół żartem, pół serio odpowiem...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 6/2022 (81) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.