Pora zmądrzeć przed szkodą
© Marek Szczepańskiz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2016 (10)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Makroekonomia od zawsze cierpiała na deficyt powtarzalnych próbek, dzięki którym można by rzeczywiście statystycznie udowodnić jakąkolwiek teorię-receptę na dynamiczny wzrost pojedynczej krajowej gospodarki. I to z bardzo prostego powodu: każde państwo ma jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny potencjał, uzależniony od jego położenia geograficznego, strefy klimatycznej, zasobów naturalnych, historycznych doświadczeń i wypracowanej w przeszłości infrastruktury, a także od – nie tylko aktualnej – formy sprawowania władzy politycznej.
Śledząc ostatnio pewne wydarzenia, uświadomiłem sobie, że są w dzisiejszym świecie dwa regiony gospodarcze, które stanowią wyjątkowy materiał porównawczy i okazję do daleko idących wniosków. Także dla nas, Polaków, borykających się z wyzwaniem, jakim jest znalezienie już teraz nowej drogi do jeszcze szybszego wzrostu gospodarczego w bardziej odległej przyszłości. Tej, w której zabraknie nam stosunkowo łatwych do skonsumowania pierwszych owoców ekonomicznej transformacji i bez wątpienia korzystnych dla wszystkich, bez względu na skalę kapitałowego marnotrawstwa, środków europejskich.
Te wydarzenia to:
1. decyzja Arabii Saudyjskiej (dopiero teraz!) o utworzeniu największego na świecie państwowego funduszu majątkowego (o początkowej wartości rzędu 2 bln dol. pochodzących z pierwszej w historii sprzedaży akcji państwowego koncernu naftowego Aramco, który niebawem wejdzie na giełdę), podjęta tuż po ogłoszeniu otwarcia pierwszej od 25 lat linii kredytowej dla tego kraju wartej 10 mld dol.;
2. proces masowego mordercy w Norwegii przywracający mu znacznie więcej praw człowieka w okresie odsiadywania dożywotniego wyroku;
3. informacja, że Emaar Properties, flagowy deweloper w Dubaju, wybuduje tam kolejny rekordowo wysoki budynek.
W tej historii mamy Norwegię, jeden z zamożniejszych krajów świata, oraz Bliski Wschód. Dwa regiony żyjące – przede wszystkim ze swoich złóż ropy, których eksploatację rozpoczęto w tym samym stuleciu, a także mające ponadprzeciętnie trudne warunki klimatyczne. I w obu przypadkach bogactwo płynące przez dziesięciolecia z roponośnego kranu zdecydowanie przekraczało bieżące potrzeby konsumpcyjne lokalnej społeczności.
Tylko że w Norwegii nikt nie budował parków rozrywki na sztucznej pustyni, nie ściągał do pracy ludzi z całego świata, płacąc im za nią dwa razy więcej, niż zarobiliby w Nowym Jorku, i nikt nawet nie pomyślał o postawieniu najwyższego w dziejach wysokościowca. Zamiast tego już dawno powstał tam największy do tej pory, w pełni transparentny i bardzo dobrze zarządzany narodowy fundusz kapitałowy. Norwegowie mogą teraz z dużym „międzypokoleniowym spokojem” obserwować kolejny atak cykliczności (na rynkach surowców) na największe źródło swego narodowego bogactwa. Byli na to przygotowani, z rentierskim portfelem pełnym zagranicznych (także bardziej słonecznych!) aktywów i inwestycji w konkurencyjne rozwiązania technologiczne, również te alternatywne dla ropy i gazu. I chociaż czasem myślę, że skandynawska demokracja niepotrzebnie podnosi sobie poprzeczkę aż tak wysoko, to jednak wolę ich racjonalne i przedsiębiorcze planowanie w interesie obecnych i przyszłych pokoleń, wsparte wręcz fanatyczną troską o każdego człowieka i jego prawa.
Nas, Polaków, rozdartych między wiarą w siebie (bo przecież potrafimy!) a brakiem wiary w naszą narodową mądrość, która pojawia się podobno dopiero po szkodzie, czekają teraz wielkie gospodarcze wybory. Nie powtórzymy jednak sukcesu Norwegii ani błędów Bliskiego Wschodu, bo z naszego kurka nie płynie ropa, a węgiel okazuje się surowcem coraz mniej płynnym. Dlatego tym bardziej musimy wypracować własną miarę na skali gospodarczej przedsiębiorczości i narodowej zapobiegliwości. Najlepiej bez problemów zastępczych i sporów o rzeczy nieistotne.
Więcej możesz przeczytać w 7/2016 (10) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.