O utopii
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2019 (40)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
W Ekwadorze, na pograniczu lasu amazońskiego i Andów, funkcjonuje jeden z najciekawszych parków narodowych świata – Yasuní. To nie tylko ostoja ogromnej bioróżnorodności, ale także miejsce, gdzie żyją jedne z ostatnich, w pełni odizolowane od naszej cywilizacji grupy etniczne: Taromenane i Tagaeri. Jakiś czas temu odkryto tam bogate złoża ropy naftowej. Jest oczywiste, że Ekwador, jak każdy kraj na świecie, chętnie skorzystałby z dobrodziejstwa, jakie dała mu natura. W 2007 r. ówczesny prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, zaproponował przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ tzw. inicjatywę Yasuní-ITT, której celem było zachowanie tego obszaru w stanie nienaruszonym, czyli w szczególności powstrzymanie się od eksploatacji złóż ropy naftowej. Ten dziewiczy obszar miałby przetrwać jako dziedzictwo naszego świata, ale w zamian za jego ochronę i utracone korzyści (wynikające z powstrzymania się od eksploatacji złóż ropy) społeczność międzynarodowa miałaby przekazać Ekwadorowi kwotę równą połowie wartości odkrytych złóż. Reakcja wspólnoty międzynarodowej była co najmniej powściągliwa i ostatecznie projekt upadł. Czy był to pomysł szalony?
Choć Correi zarzuca się populizm, nie potrafię odmówić mu słuszności wielu działań, w tym niekonwencjonalnego, a moim zdaniem wizjonerskiego pomysłu ocalenia tego, co nieodnawialne. Tego typu projekt powinien być potraktowany bardzo poważnie i mógłby być początkiem globalnej zmiany w podejściu do praw do korzystania z zasobów naturalnych Ziemi. Zasobów rozumianych szeroko, jako złoża, lasy, woda, powietrze. Pomyślmy trochę out of the box... Zasoby naturalne, zwłaszcza kopaliny, dostępne są w określonych miejscach naszej planety nie ze względu na zasługi zamieszkujących je narodów (wynikające z pracy lub z łaski bożej, jak pewnie niektórzy wierzą). Rozlokowane są niejako przypadkowo z punktu widzenia działalności człowieka. Zasoby „widoczne” były przyczyną wielu wojen i sporów, o te „niewidoczne” nie można było walczyć, bo w świadomości ludzkiej nie istniały lub zwyczajnie ich jeszcze nie doceniano. Wraz z rozwojem cywilizacji zaczęliśmy odkrywać, że różne zasoby są nam bardzo przydatne. Kto je znalazł na zasiedlonym wcześniej terytorium, ten wygrywał los na loterii. Czy jednak ten ktoś ma moralne prawo do wyłącznej własności tych zasobów? Jeśli na mojej łące odkryję złoża gazu, to wcale nie ja jestem ich właścicielem – to niezbywalna własność Skarbu Państwa. Dotyczy to praktycznie wszystkich kluczowych kopalin. Ale czemu to akurat państwo ma być właścicielem tego, co przypadkiem kryje się pod jego terytorium? Czy natura świadomie rozdzieliła te bogactwa poszczególnym państwom? Przecież to było dzieło przypadku lub zwyczajnej walki o terytoria.
Nieco podobnie jest z lasami, które odgrywają tak zbawienną rolę w kształtowaniu klimatu. Z tą jednak różnicą, że z lasów, np. amazońskich, wszyscy chcą korzystać za darmo i korzystają, a np. z ropy tylko ci, którzy mają ją przypadkiem pod stopami. Na dodatek społeczność międzynarodowa kwestionuje prawo lokalnych władz do swobodnego zarządzania lasami (np. częściowej wycinki lasów amazońskich), niewiele oferując w zamian za ich ochronę i powszechne korzystanie z ich dobrodziejstwa. Kraje rozwinięte głośno domagają się ochrony dżungli amazońskiej, bo jest im potrzebna do stabilizacji klimatu, ale nie chcą za to płacić. A swoje lasy dawno zamieniły na gigantyczne pola uprawne. Nie ma się co dziwić, że kraje mniej rozwinięte stosują gospodarkę, którą uznajemy za rabunkową – my też kiedyś taką stosowaliśmy i teraz mamy problem.
Jeśli nie pomożemy tym, którzy teraz, walcząc o swoje kraje, niszczą nasze wspólne środowisko, lub nie znajdziemy mądrzejszego rozwiązania, to bardzo na tym stracimy, być może stracimy nawet wszystko. Jeśli mamy się za ludzi prawdziwie mądrych, to nie możemy uprawiać na naszych polach milionów ton soi czy kukurydzy, a jednocześnie zabraniać tego samego krajom, które porasta dżungla, i na dodatek sprzedawać im tę naszą kukurydzę z niezłymi marżami. Może zatem trzeba tu myślenia kompletnie innego? Może wszystkie kluczowe zasoby naturalne powinny być traktowane jako dobro wspólne i wszyscy mieszkańcy globu, a nie tylko ci, którym dopisało szczęście, powinni mieć prawo równego z nich korzystania? Dzisiaj jest to utopia absolutna, ale w następnym felietonie puścimy wodze fantazji jeszcze dalej... Świat się zawsze zmieniał, więc czemu musimy tkwić w tym, co teraz uznawane jest za jedynie słuszne?
Więcej możesz przeczytać w 1/2019 (40) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.