Biznes na pełnych obrotach? Menedżerowie wracają do myślenia o rozwoju
Biznes chce wrócić do normalności, fot. Adobe StockFirmy pracują na pełnych obrotach tam, gdzie to możliwe. Część pracowników z ulgą wróciła do fabryk czy biur, ale jest zmęczona i przestaje czekać na koniec pandemii. Jedni menedżerowie widzą głównie zagrożenia, minimalizują ryzyka i wstrzymują inwestycje. Inni chcą rozwoju i myślą o czasie po pandemii. Praca zdalna już nie budzi emocji, a firmy przyjęły, że przyszłość będzie hybrydowa. Z kolei frustracja związana ze sposobem sprawowania władzy politycznej odbiera poczucie bezpieczeństwa. Menedżerowie widzą światełko w tunelu i mówią: „Gorzej już było, wystarczy”.
To wnioski z piątej tury badań „Polski biznes w sytuacji pandemii” zrealizowanych przez ekspertów w dziedzinie zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego i Uniwersytetu Warszawskiego. Od kwietnia naukowcy prowadzą systematycznie serię badań, w których na bieżąco analizują, jak polskie firmy adaptują się do kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa. Piąty raport z badań mówi już nie tylko o kryteriach, relacjach i odczuciach biznesu w kryzysie. Pokazuje także szanse i zagrożenia, które pandemia stworzyła dla firm w 2020 roku. Firmy oceniają również perspektywy na najbliższą przyszłość.
Destabilizacja biznesu
Prof. Krzysztof Obłój, który prowadzi i koordynuje badania, wylicza, że obecnie dla firm liczy się przetrwanie, optymalizacja kosztów, utrzymanie klientów i pracowników, a także płynność finansowa.
– W poprzednich badaniach respondenci sygnalizowali niepewność co do inwestycji w przyszłość. Teraz inwestycje hamują, ich planowanie jest znacznie trudniejsze i obarczone większym poziomem ryzyka. Mniejsze inwestycje samorządów i biznesu oznaczają dla wszystkich zmniejszone zamówienia na przyszłość. Tzw. zieloną wyspą są głównie biznesy nowych technologii, które realizują nowe projekty i inwestują w rozwój – mówi prof. Krzysztof Obłój, specjalista zarządzania strategicznego i międzynarodowego.
Menedżerowie alarmują, że nie ma stabilizacji dla biznesu na szczeblu instytucjonalnym. – Z jednej strony nie brakuje rządowych statystyk o masowej pomocy dla przedsiębiorców, ale aż 80 procent naszych respondentów nie korzysta z żadnej pomocy rządowej. Niektórzy się do niej nie kwalifikują, inni wsparcia zwyczajnie nie chcą. Prawie w całości grupa respondentów ma negatywny stosunek do funkcjonowania rządowej administracji, choć ze względu na liczbę badanych nie jest to próba reprezentatywna – tłumaczy profesor.
Biznes zaczyna się destabilizować już nie tylko lokalnie, ale też globalnie. Drożeją surowce i koszty transportu, są problemy z łańcuchami dostaw i płynnością. Jest coraz więcej agresywnej konkurencji, kiedy to mniejsze podmioty, walcząc o przetrwanie, rozpoczynają wojny cenowe i jednocześnie ograniczają regulowanie płatności.
Jeden z respondentów napisał w ankiecie: „Mam związane ręce, bo koszt kontenera morskiego z Chin z 1200 dolarów poszybował powyżej 10 tys. dolarów, fracht kolejowy z Chin zdrożał z 5 tys. dolarów za kontener do 15 tys. dolarów. Jak mogę wyjść na swoje?”.
Badania ujawniają nowy i przykry sygnał kosztów psychicznych okresu pandemii wśród respondentów. Przedsiębiorcy, pisząc o swoich osobistych doświadczeniach w odpowiedzi na pytania otwarte, zwracają uwagę na to, że kontekst polityczny staje się dla nich dodatkowym i bardzo ważnym obciążeniem.
Automatyczny biznes?
Wiele firm przed pandemią było gotowych do pracy zdalnej, a nowe realia wymusiły cyfryzację procesów: od podpisów na firmowych dokumentach po dane przechowywane w chmurze. Jednocześnie procedury, struktury, systemy wynagrodzenia pozostały nienaruszone, bo okazały się zdaniem respondentów „odporne na pracę zdalną”. – Rynek stał się w dużym stopniu mechaniczny. W większości przypadków relacje społeczne zostały zastąpione technologią – mówi profesor Obłój. I dodaje: – Powód do swoistej radości mają menedżerowie dużych międzynarodowych firm. Pandemia spowodowała, że wiele spraw działa i jest rozwiązywanych lokalnie. To oznacza, że centrala firmy rzadziej chce ingerować w lokalne poletko działań.
Jeden z respondentów napisał w ankiecie: „Wszystkie spotkania integracyjne zostały odwołane. I to jest duża zmiana, bo od półtora roku nie widzieliśmy nikogo z zagranicy w naszej siedzibie”.
Pracownicy mają dość
W firmach dominuje normalne zmęczenie. Z jednej strony pracownicy znają swoje zadania i zakres obowiązków, z drugiej oswoili się z realiami pandemii. Respondenci mówią, że znamy „wroga”, przyzwyczailiśmy się do niego lub go oswoiliśmy. Starają się funkcjonować normalnie, zachowywać zdrowy rozsądek i procedury sanitarne, ale zmęczenie pandemią przeszło na inny poziom. Nie ma adrenaliny, nie ma strachu, nie ma już nawet czekania na koniec.
Firmy oferują swoim pracownikom konsultacje psychologów i coachów, zarówno grupowe, jak i indywidualne, gdy zachodzi taka potrzeba. Kto ma chęć i możliwość, może pracować zdalnie. Menedżerowie kładą duży nacisk na organizację pracy zdalnej, ponieważ rozumieją, że wielu pracowników nie ma warunków mieszkaniowych dostosowanych do systematycznej komunikacji cyfrowej.
Przyszłość nie może być gorsza
Część firm widzi pandemię jako ciąg społecznych i biznesowych zagrożeń, a mniej liczni dostrzegają wiele niespodziewanych szans. Ale nastroje powoli zmieniają się na pozytywne, głównie dlatego, że oczekiwany jest wzrost popytu, dobrej koniunktury i poprawy sytuacji w 2021 roku. To z powodu częściowego opanowania pandemii, otwarcia granic, generalnej poprawy nastrojów z racji szczepień, odreagowania klientów dzięki przewidywanemu otwarciu sklepów, galerii, hoteli i restauracji.