Zamiast węgla popiół, piach i siarka - co importuje Polska?

węgiel
Fot. shutterstock.
Do polskich portów dociera węgiel niskiej jakości. Czy samorządy mają rozdysponować surowiec, którego nikt by nie chciał?

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jak oceniają eksperci, na których powołuje się portal Money.pl, węgiel sprowadzany obecnie do Polski nie jest najlepszej jakości. Do naszych portów wpływa surowiec z Indonezji, Brazylii czy Australii. Ten ostatni zawiera 20 proc. popiołu, co w skrajnych przypadkach może doprowadzić do zniszczenia pieca (popiół może zapchać instalację). Dla porównania polski węgiel kamienny ma około 8-10 proc. popiołu.

Siarka skróci życie pieców

Z certyfikatu dołączonego do węgiel z Indonezji dowiadujemy się, że zawiera 1,4 proc. siarki. Rzeczoznawcy zaznaczają, że to za dużo dla domowych instalacji grzewczych nowszej generacji.  Jak zaznaczają media tego surowca nie kupiły nawet niektóre ciepłownie.

Serwisant producenta pieców węglowych Tekla ostrzega, że tak zasiarczony węgiel skróci życie podzespołom i kotłom. W Polsce za wysoki stan zasiarczenia uznaje się węgiel liczący 1 proc. tego pierwiastka. Zazwyczaj taki węgiel nie jest wykorzystywany w energetyce.

Węgiel, czyli piach i błoto

Warto więc zwracać uwagę na to jaki węgiel kupujemy. Domagać się okazania certyfikatu dołączonego do surowca.

Portal Money.pl powołuje się na oceny osób z branży węglowej, które po zapoznaniu się ze składem paliwa ściąganego przez rząd do Polski, określają surowiec mianem „piachu” lub „błota”.

Parametry sprowadzanego węgla są na tyle kontrowersyjne, że nie kupują go przedsiębiorcy zajmujący się hanglem węglem. Obawiają się bowiem procesów, jakie mogliby wytyczyć im użytkownicy, których piece uległyby zniszczeniu w wyniku stosowania paliwa o tak kiepskim składzie. 

Samorządy oszukane?

W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że do portów wpłynęło już około 4 mln ton węgla. Rząd za sprawą zobowiązania samorządów do rozdysponowania węgla wśród mieszkańców najwyraźniej pozbył się problemu, jakim jest fakt dużych zapasów węgla niskiej jakości. 

Wszystko wynika z tego, że rząd musi w jakiś sposób pozbyć się węgla, który zakupiono za zbyt wysoką cenę. Kiedy premier Mateusz Morawiecki ogłosił publicznie, że będziemy sprowadzać miliony ton węgla skąd tylko się da, postawił Polskę w bardzo niekorzystnej sytuacji.

– Nakręcił koniunkturę i wywindował ceny. Wyszliśmy na depseratów i płaciliśmy za węgiel drogo – mówi anonimowo analityk rynku, rozmówca portalu Money.pl. Dlatego pewne rzeczy powinno się załatwiać w ciszy - o tym jednak zapominają populiści.

Zakupy w górce cenowej

Kiedy rząd kupował węgiel, jego ceny w kluczowych portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) wynosiły 381 dol. za tonę. Obecnie to już o 100 dolarów mniej. Gdybyśmy kupili węgiel w dobrym momencie tona tego surowca kosztowałaby teraz około 500 zł mniej.

Po deklaracjach premiera, że węgiel będzie można kupić w gminach za 2 tys. złotych, ustało zainteresowanie kupnem węgla u przedsiębiorców zajmujących się sprzedażą surowca. Mamy więc do czynienia nie tylko z kryzysem ale i chaosem energetycznym, który rząd funduje obywatelom na wielu poziomach.

ZOBACZ RÓWNIEŻ