Reklama

Startup NanoSci realizuje projekt za 17 mln zł i szuka inwestorów do przełomowych technologii

Radek Miszczak,
Radek Miszczak, co-founder NanoSci, z Jupitairem. / fot. mat. pras.
Startup NanoSci znalazł się w elitarnym gronie firm, które otrzymały prestiżowy grant EIC Pathfinder. Wraz z ostatnim dofinansowaniem od Akces NCBR daje to już ok. 17 mln zł na rozwój technologii, które mają rozwiązywać globalne problemy – od smogu, przez marnowanie żywności, po produkcję zielonej energii. Spółka poinformowała także, że zbiera obecnie rundę inwestycyjną. O tym, jak komercjalizować twardą naukę w Polsce i na świecie, opowiada Radek Miszczak, co-founder NanoSci.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Reklama

Rozmawiamy o kilku różnych projektach, więc warto zapoznać się najpierw z ich krótką charakterystyką:

NanoSci

NanoSci to startup deep-techowy, który rozwija i komercjalizuje opatentowaną technologię fotokatalizy. Wykorzystując nanomateriały aktywowane światłem, firma tworzy rozwiązania dla trzech globalnych wyzwań: czystości powietrza (AirChanger), bezpieczeństwa żywności (Jupitair) oraz produkcji zielonej energii (SOLEAS/​​H₂Light).

Jupitair

Jupitair to przemysłowe urządzenie do oczyszczania powietrza, zaprojektowane, by walczyć z marnotrawstwem żywności w łańcuchu dostaw. Dzięki technologii fotokatalitycznej, Jupitair neutralizuje z powietrza zarodniki pleśni, bakterie oraz etylen – gaz przyspieszający psucie się owoców i warzyw. W efekcie wydłuża świeżość produktów, redukuje straty nawet o 40% i działa bez wymiennych filtrów HEPA, co obniża koszty operacyjne w chłodniach, magazynach i kontenerach transportowych.

Jupitair.

AirChanger

AirChanger to inteligentny system wentylacji decentralnej z odzyskiem ciepła (rekuperacją). Jego zadaniem jest jednoczesne dostarczanie do mieszkań czystego, wolnego od smogu i alergenów powietrza oraz obniżenie rachunków za ogrzewanie nawet o 30%. W odróżnieniu od standardowych rozwiązań, AirChanger nie używa wymiennych filtrów HEPA – zanieczyszczenia są niszczone na poziomie molekularnym przez fotokatalityczny wymiennik ciepła. Produkt jest skierowany głównie do deweloperów i właścicieli domów, którzy szukają energooszczędnych i prozdrowotnych rozwiązań dla nowoczesnego budownictwa.

AirChanger.

SOLEAS

SOLEAS to projekt, który ma na celu stworzenie reaktorów produkujących zieloną energię i surowce chemiczne bezpośrednio ze światła słonecznego. Dzięki zaawansowanej fotokatalizie, urządzenie będzie przekształcać powszechnie dostępne związki, takie jak woda, dwutlenek węgla i azot, w cenne substancje, np. amoniak (kluczowy do produkcji nawozów) i etylen. Projekt ma potencjał zrewolucjonizować przemysł chemiczny i energetyczny, oferując drogę do dekarbonizacji i niezależności surowcowej.

—---------------------

Otrzymaliście wraz z konsorcjantami prestiżowy grant EIC Pathfinder w wysokości 3,8 mln euro dla projektu SOLEAS. Co w nim uznano za tak przełomowe, że pokonaliście konkurencję i znaleźliście się w zaledwie 2% wyłonionych startupów?

Radek Miszczak: W konkursie odpowiedzieliśmy na ogłoszone wyzwanie na opracowanie projektu, który zaowocuje postępem w dziedzinie paliw syntetycznych i technologii chemicznych w jednym urządzeniu, zasilanym wyłącznie i bezpośrednio energią słoneczną. Uważamy, że zdefiniowanie wyzwania wynika z ogromnego potencjał społeczny tej technologii. Cała Unia Europejska zmaga się z problemami z dostępem do energii, podczas gdy mamy nad głowami wielką, gorącą kulę ognia, która dostarcza jej za darmo w każdym zakątku świata. Uważam, że wszystkie technologie oparte na darmowej energii płynącej ze Słońca, które pozwolą nam tworzyć optymalnie kosztowo surowce niezbędne do funkcjonowania cywilizacji, będą tylko zyskiwać na znaczeniu. W ramach projektu SOLEAS, w którym bezpośrednio do NanoSci trafi 644 tys. euro equity-free, nasze reaktory będą m.in. dostarczać rolnikom amoniak, z którego tworzy się nawóz. Idea jest taka, aby rolnik mógł kupić tego typu reaktor i mieć nieograniczony dostęp do kluczowego surowca w swoich uprawach.

A odnośnie naszego zwycięstwa – wierzymy, że doceniono siłę naszego międzynarodowego konsorcjum z komplementarnymi kompetencjami w zakresie konstrukcji fotoreaktorów, procesów fotoelektrochemicznych oraz wytwarzania warstw fotokatalitycznych. Współpracujemy z naszymi konsorcjantamii z Austrii, Włoch, Niemiec i uzupełniamy się na wielu płaszczyznach. To udowadnia, że w programach europejskich synergia i wymiana doświadczeń między wybitnymi naukowcami wykracza poza granice państw.

W dziedzinie fotokatalizy stoimy w NanoSci bardzo mocno. Nasza CTO i co-founder, profesor dr hab inż Adriana Zaleska-Medynska, jest regularnie wymieniana w publikowanym przez Uniwersytet Stanforda rankingu 2% najczęściej cytowanych naukowców na świecie - ”World's Top 2% Scientists”. W swojej dziedzinie to absolutna czołówka. Cała idea powstania NanoSci polega na wykorzystywaniu technologii fotokatalizy do rozwiązywania globalnych problemów. Zaczęliśmy od oczyszczania powietrza, ponieważ tam była ona najbardziej dojrzała i dostępna. Naszą ambicją jest jednak „zarzucanie wędki” na deep-techowe, wieloletnie projekty, takie jak SOLEAS czy fotokatalityczny wodór, które mogą wywołać gigantyczną zmianę na świecie.

Grant od Pathfindera to jedyne dofinansowanie, jakie w ostatnim czasie otrzymaliście, czy było coś jeszcze?

Radek Miszczak: W programie akceleracyjnym Akces NCBR, dostaliśmy 300 000 zł na rozwój oraz 100 000 zł na mentoring. To też jest spory sukces – wybrano tylko 10 firm z ponad 400 zgłoszonych projektów.

W sierpniu zakończyliśmy – jako pierwsza w historii polska firma – udział w topowym tajskim akceleratorze foodtech Space F. W ramach otrzymanego od Tajów grantu uruchomiliśmy naszą ekspozycję na azjatyckim rynku, kluczowym dla linii naszych oczyszczaczy dla branży spożywczej Jupitair. W Europie naszą bramą jest Cajamar Innova Foodtech w Almerii. Akcelerator, uznany przez hiszpańskie Ministerstwo Finansów i Administracji Publicznej za najlepszy projekt finansowany ze środków UE w kraju, zapewnia nam m.in. dostęp do laboratoriów żywności i mikrobiologii, pilotażowych linii testowych oraz globalnej sieci inwestorów i klientów.

Złożyliśmy również projekt na prawie 4 mln zł w konkursie NCBR Neon, realizowanym wspólnie z Orlenem. Dotyczy on fotokatalitycznego generatora wodoru H₂Light. To dalszy etap rozwoju technologii, którą pokazywaliśmy już na kilku konferencjach. Problem polegał na tym, że choć inwestorzy chcieli w nią inwestować, jej poziom gotowości technologicznej (TRL) był za niski. Ten konkurs ma właśnie na celu podniesienie technologii o wysokim potencjale z niskich poziomów TRL na wyższe. Jesteśmy optymistycznie nastawieni do realizacji tego przedsięwzięcia.

Użyłeś magicznego słowa „fotokataliza”. Jak w prosty sposób wyjaśnić, na czym polega ten mechanizm, który pozwala światłu niszczyć zanieczyszczenia?

Radek Miszczak: Większość dostępnych na rynku technologii do oczyszczania powietrza bazuje na filtrach, takich jak HEPA czy węglowe. Wyłapują one zanieczyszczenia, ale po jakimś czasie się zatykają lub zabrudzają i trzeba je wymieniać. Nasza technologia działa zupełnie inaczej.

Zanieczyszczenia obecne w powietrzu – wirusy, bakterie, zarodniki grzybów, lotne związki organiczne czy nieprzyjemne zapachy – w kontakcie z powierzchnią naszego specjalnego, opatentowanego nanomateriału są rozkładane. Ten materiał jest aktywowany światłem, na przykład z diody LED. Pod jego wpływem na powierzchni zachodzi reakcja chemiczna, czyli właśnie fotokataliza. W jej wyniku zanieczyszczenia są utleniane, niszczone i degradowane, a ich struktura chemiczna zmienia się w związki, które nie są już dla nas groźne, jak dwutlenek węgla czy woda.

Innymi słowy, nasz nanomateriał, który jest naszym „magicznym sosem”, nie zapycha się jak filtr. Może działać nieprzerwanie, bez konieczności wymiany, ponieważ na bieżąco niszczy zanieczyszczenia, a nie tylko je magazynuje.

AirChanger, Jupitair i SOLEAS – który z tych trzech obszarów jest dziś Waszym priorytetem i ma największy potencjał komercyjny?

Radek Miszczak: Obecnie naszym największym priorytetem jest Jupitair, ponieważ to produkt najbardziej zaawansowany pod względem gotowości do sprzedaży. Mamy już klientów z kilku państw, m.in. z Filipin, Singapuru, Republiki Południowej Afryki i Niemiec. Aktualnie mamy więcej chętnych, niż jesteśmy w stanie wyprodukować, więc można powiedzieć, że przeżywamy „mini klęskę urodzaju”. Skupiamy się na uruchomieniu i usprawnieniu produkcji, obniżeniu kosztów oraz zabezpieczeniu rynku.

Jednak jeśli chodzi o długoterminowe perspektywy, czujemy, że AirChanger może przebić Jupitaira. Jego model biznesowy zakłada powtarzalne zakupy. Kierujemy ten produkt do deweloperów, którzy budują nowe mieszkania i osiedla. Naszym celem jest, aby ten system stał się integralną częścią wyposażenia nowoczesnych, energooszczędnych mieszkań. Gdy pozyskamy dewelopera, będzie on wracał z zamówieniami przy każdej nowej inwestycji. To daje znacznie większy potencjał skalowania. Airchanger rozwijamy wspólnie z developerem Skanska Residential Development Poland, dzięki czemu jesteśmy bardzo blisko potrzeb mieszkańców nowoczesnych budynków.

Oba produkty odpowiadają na globalne megatrendy. Jupitair wpisuje się w walkę z marnotrawstwem żywności. Jedna trzecia globalnie produkowanej żywności trafia obecnie do śmietnika, podczas gdy co dziewiąta osoba na świecie głoduje. Duża część strat powstaje na etapie transportu z farmy do klienta – w krajach azjatyckich straty owoców, takich jak mango czy ananasy, sięgają nawet 50% zanim dotrą “na stół”. Technologie, które wydłużają czas przydatności do spożycia, mają więc ogromny potencjał.

Z kolei AirChanger odpowiada na trend well-beingu, czyli dbałości o zdrowie. Mieszkańcy dużych miast od lat borykają się ze smogiem. Dostarczanie rozwiązań, dzięki którym ludzie będą oddychać czystym powietrzem, bezpośrednio wpływa na jakość i długość ich życia. Drugi trend to oszczędność energii. Nasze rozwiązanie, będące częścią tzw. rekuperacji decentralnej, pozwala obniżyć rachunki za ogrzewanie nawet o 30%, co w Polsce oznacza oszczędność rzędu 800 zł rocznie. To korzyść i dla mieszkańca, i dla dewelopera, który podnosi standard energetyczny budynku.

Jupitair w praktyce – przeciwdziała marnowaniu żywności zachowując dłużej jej świeżość.


Co jest obecnie największą barierą w skalowaniu masowej produkcji urządzeń AirChanger i Jupitair? Technologia, logistyka czy może certyfikacja?

Radek Miszczak: W przypadku Jupitaira największym wyzwaniem jest fakt, że na ten moment produkujemy wszystko w Polsce. Koszty produkcji i logistyki do kluczowych rynków w Afryce czy Azji są bardzo wysokie, a siła nabywcza lokalnych podmiotów jest mniejsza. Naszym celem jest optymalizacja kosztów, co będzie się wiązało z przeniesieniem części produkcji do regionów, gdzie mamy najwięcej klientów. Mamy już uruchomiony projekt na uruchomienie produkcji w Filipinach.

Jeśli chodzi o AirChangera, problemem może okazać się przestarzałe prawo budowlane w Polsce, które utrudnia instalację rekuperacji decentralnej w budynkach wielorodzinnych. Znaleźliśmy jednak na to legalny sposób, co daje nam przewagę „first comera”, podobnie jak miały to startupy takie jak Uber czy Spotify, wchodzące na skostniałe rynki. Działamy więc tymczasowo trochę w szarym polu, ale wiemy, że prawo w Polsce w końcu się zmieni, bo już jest zmienione w niemal całej Unii Europejskiej. Nie czekamy na to – jednocześnie uruchamiamy sprzedaż do domów jednorodzinnych i bliźniaków.

NanoSci wygrywa kolejne konkursy.


To teraz przeskoczmy do NanoSci. Co jest waszą unikalną, trudną do skopiowania przewagą w branży cleantech?

Radek Miszczak: Technologia fotokatalizy ma ponad 50 lat, my jej nie wynaleźliśmy. Doprowadziliśmy jednak jej wykorzystanie do ekstremalnie wysokich poziomów efektywności. Nasze nanomateriały opracowujemy w oparciu o unikalną wiedzę i prawie 30-letnie doświadczenie profesor Zaleskiej-Medynskiej. Korzystamy z jej patentów na zasadzie licencji, ale jednocześnie rozwijamy własne, doskonaląc tę technologię już w ramach spółki. Mamy podstawy twierdzić, że tworzymy najbardziej efektywne materiały do oczyszczania powietrza na świecie pod względem stosunku ceny do jakości. Analizowaliśmy produkty konkurencji i okazywały się one kilkukrotnie mniej skuteczne.

Uważamy w zespole, że fotokataliza nie stała się standardem, bo ludzie nie byli przekonani co do jej skuteczności. To, co my zrobiliśmy, jest przełomem i będzie trudne do powtórzenia, bo opiera się na twardej wiedzy chemicznej, a nie czymś, co wymyśli ChatGPT. Naszą gigantyczną przewagą jest dostęp do wybitnych polskich chemików oraz przewaga kosztowa. Przypomina to sytuację programistów sprzed 10-15 lat – genialni specjaliści za ułamek ceny konkurencji z Doliny Krzemowej. Dziś naszym narodowym złotem są chemicy.

Dodatkowo, jako pierwsi wymyśliliśmy i zgłosiliśmy do międzynarodowej ochrony patentowej połączenie rekuperacji decentralnej z oczyszczaniem fotokatalitycznym. To prawdziwy game changer, dzięki któremu ludzie w centrum miasta będą mogli oddychać powietrzem czystym jak w lesie.

Jakie są wady i zalety prowadzenia badań i rozwoju w sektorze deep tech w Polsce w porównaniu do hubów technologicznych w USA czy Niemczech?

Radek Miszczak: Dużą zaletą jest dostęp do wielu programów grantowych, które finansują badania na bardzo wczesnym etapie, kiedy fundusze inwestycyjne są jeszcze niechętne. Mamy też bardzo zdolnych naukowców i wciąż możemy tworzyć zaawansowane technologie za ułamek kosztów w porównaniu do Zachodu.

Wadą jest biurokracja. Procedury administracyjne i czas oczekiwania na obsługę grantów potrafią zabić naprawdę dobre projekty. Czasem po prostu „odjeżdża pociąg”, bo ktoś na świecie zrobi to szybciej. Kolejny problem to niskie wyceny inwestycyjne na lokalnym rynku. Rundy, które zbieramy w Polsce, na międzynarodowych konferencjach budzą zdziwienie – inwestorzy przecierają oczy ze zdumienia, że mówimy o kwotach w złotówkach, a nie w euro.

Paradoksalnie, talentem Polaków jest to, że potrafimy fenomenalnie zarządzać kapitałem i tworzyć świetne rozwiązania za niewielkie pieniądze. Z drugiej strony ten miecz jest obosieczny – trudno dynamicznie rozwijać firmę, gdy dostęp do kapitału jest tak ograniczony i trzeba na niego długo czekać. My więc od początku zarządzamy firmą w sposób, który wymaga możliwie minimalnych nakładów inwestycyjnych na CAPEX, a przypomnę, że tworzymy w końcu hardware’owe rozwiązania z silnymi komponentami IoT / software’owymi. To jest możliwe, aczkolwiek wymaga sporej akrobatyki.

Gdybyś miał doradzić komuś, kto startuje z projektem deeptechowym i szuka finansowania, to czy powinien zostać w Polsce, czy szukać szczęścia za granicą?

Radek Miszczak: To trudne pytanie. Moja patriotyczna część, której zależy, by polskie talenty rozwijały naszą gospodarkę, powiedziałaby: „zagryźcie zęby i róbcie to tutaj”. Dbajcie, by patenty zostawały w Polsce.

Ale druga część mnie, ukształtowana przez lata pracy w hardcorowych startupach, widzi, ile to wymaga cierpliwości i walki z systemem. Ta część mówi: „może szybciej i łatwiej będzie zrealizować to marzenie w ośrodkach, gdzie wszystko idzie sprawniej”. Tempo działania jest dziś kluczowe. Jeśli proces pozyskania grantu od złożenia wniosku do decyzji trwa ponad rok, projekt trafia „do lodówki”, a konkurencja z Korei czy USA już dawno jest na rynku.

Dlatego radziłbym szukać rozwiązań, które pozwolą szybko zwalidować projekt i pozyskać finansowanie. Zasada jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Jeśli polski ekosystem na to pozwoli – świetnie. Jeśli będzie narzucał zbyt długie terminy, szukałbym wsparcia gdzie indziej.

Co najbardziej zaskoczyło Cię w procesie komercjalizacji tej “twardej nauki”?

Radek Miszczak: Najbardziej zaskoczyła nas ogromna inercja dużych firm. Zakładaliśmy, że skoro mamy świetną, tanią i skuteczną technologię, będziemy po prostu dostarczać komponenty producentom z różnych branż: sprzętu AGD, wentylacji, sterylizatorów medycznych. Odbijaliśmy się jednak od ściany. Okazało się, że w branży wentylacyjnej użytkownik końcowy jest najmniej ważny. Liczą się normy, a nie to, czy komuś wieje, śmierdzi, czy jest mu zimno. Argument, że ludzie będą mniej chorować, nie przekonywał klientów do inwestycji.

Rozmowy z dużymi graczami, nawet tymi z działami innowacji, trwały w nieskończoność. „Fajna technologia, potestujemy za darmo, wrócimy po wakacjach”. Zrozumieliśmy, że przy takim tempie możemy nie dotrwać do sukcesu. Dlatego podjęliśmy decyzję o stworzeniu własnych produktów. Chcieliśmy pokazać naszą sprawczość biznesową, wypromować technologię i wrócić do tych samych firm z argumentem: „Patrzcie, to działa”. To była kluczowa decyzja.

Jak na przestrzeni ostatnich lat, Twoim zdaniem, zmieniło się postrzeganie polskiego deep techu przez globalnych inwestorów?

Radek Miszczak: Myślę, że jest jeszcze za wcześnie na jednoznaczną ocenę. Deep tech potrzebuje wielu lat, żeby dojrzeć i pokazać sukcesy. To nie jest aplikacja, którą można napisać w weekend. Na pewno nie pomagają nam afery, jak ta z Saule, które psują wizerunek branży.

Kluczowym problemem w Polsce jest brak umiejętności transferu technologii z uczelni do biznesu. Naukowcy i biznesmeni mówią różnymi językami, mają inne wartości. To często blokuje rozwój świetnych projektów. Nam udało się to przeskoczyć, bo mamy w zespole założycielskim wybitnych naukowców, którzy są pragmatyczni i chcą widzieć owoce swojej pracy w realnych zastosowaniach. Ta umiejętność komunikacji między światem nauki, inżynierii i biznesu to jedna z naszych największych przewag.

Czy jest coś ważnego, co chciałbyś dodać na koniec?

Radek Miszczak: Chciałbym podkreślić, że ogromną szansę dla obu naszych grup produktowych upatrujemy na rynku azjatyckim. Region ASEAN ma stać się jedną z największych gospodarek świata. Mieszkają tam miliony ludzi, którzy coraz więcej zarabiają i stają się świadomi potrzeb, które my na Zachodzie mamy od dawna – chcą oddychać czystym powietrzem i jeść świeżą, bezpieczną żywność. Tamtejsze problemy są też znacznie większe. W miastach jak Bangkok czy Delhi wprowadza się lockdowny z powodu smogu, a łańcuchy dostaw żywności są dramatycznie nieszczelne.

Dlatego mocno stawiamy na ten rynek. Właśnie rozpoczynamy przełomowy projekt na Filipinach wspólnie z tamtejszym Departamentem Reformy Rolnej (DAR): podpisaliśmy umowę, która zakłada wdrożenie naszych urządzeń Jupitair w ponad 2 200 społecznościach rolnych w całym kraju. Nasza technologia stanie się elementem narodowego programu modernizacji rolnictwa, zapewniając rolnikom dostęp do nowoczesnych magazynów chłodniczych, ograniczając straty żywności i podnosząc bezpieczeństwo żywieniowe ok. 35 milionów ludzi.

Co więcej, pełny zakres współpracy obejmuje również uruchomienie linii montażowej Jupitair w strefie ekonomicznej Clark na północ od Manili, która stanie się naszym centrum przemysłowym na rynki ASEAN. To oznacza, że polska technologia fotokatalityczna będzie nie tylko eksportowana, ale także produkowana lokalnie na potrzeby Azji Południowo-Wschodniej.

Jupitair będzie działać na Filipinach.


To przedsięwzięcie jest dla nas czymś znacznie większym niż kolejny kontrakt – to dowód, że startup z Polski może realnie wpływać na globalne wyzwania: poprawiać jakość życia, wspierać zieloną transformację i zmniejszać marnotrawstwo żywności na ogromną skalę. Zarówno inwestorzy, jak i akceleratory, z którymi współpracujemy, bardzo nas w tym kierunku wspierają. Właśnie tam – w Azji – widzimy dziś największe pole do popisu dla Jupitaira i chcemy tę szansę maksymalnie wykorzystać.

Reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Reklama
Reklama