Procenty w butelce

Piotr Kamecki, wino
Piotr Kamecki / Fot. materiały prasowe
Wysoka stopa zwrotu, niewielkie ryzyko i niewysokie bariery wejścia – chwali inwestycje w wino Piotr Kamecki, właściciel Wine Taste by Kamecki, sklepu z winami klasy premium i firmy doradczej zajmującej się budowaniem kolekcji i winnymi inwestycjami. Zauważa jednak, że w Polsce ten rodzaj portfela to ciągle rzadkość.

Welu ludzi zgłasza się do ciebie po poradę w sprawie inwestycji w wino?

Nawet zaskakująco wielu, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat, choć wydaje mi się, że to raczej efekt moich działań i informowania rynku, że takie rzeczy możemy przeprowadzić – w Polsce albo za granicą. Jeśli jednak spojrzeć całościowo na Polskę, bo na świecie rzecz ma się inaczej, to zainteresowanie inwestowaniem w wino jest minimalne.

Pamiętam, że rozmawialiśmy o tym niemal dekadę temu, wtedy rynek inwestycji w wino w Polsce raczkował. Co się zmieniło od tego czasu?

Wszystko się zatrzymało. Wspominamy okres, kiedy w Polsce działały dwie duże firmy (a właściwie jedna) zajmujące się tym rodzajem inwestycji. W ciągu trzech lat, dzięki ogromnej kampanii, zebrano z rynku ok. 100 mln zł, po czym w gruncie rzeczy wyrzucono te pieniądze do śmietnika. Rozczarowanie inwestorów było ogromne. Miałem z nimi do czynienia, pomagałem im zamykać portfele. Nieudane inwestycje skutecznie zamroziły rynek. Dodajmy, że w większości byli to klasyczni inwestorzy zainteresowani pomnażaniem zysku, bez żadnych sentymentów związanych z winem, często w ogóle wina niepijący. Rzeczywistość dość szybko pokazała, czy ich inwestycja była opłacalna. Po rynku rozniosło się, że nie bardzo, więc nagle wszyscy chcieli z niej uciec. Wino tymczasem jest aktywem niepłynnym (choć płynnym) – sprzedaż trwa tygodniami, nawet miesiącami, nie da się z tej inwestycji wyjść, jak np. z obligacji. Poza tym, w przeciwieństwie do butelek mocnych alkoholi, które można trzymać w garażu bez utraty wartości inwestycyjnej, wino musi mieć potwierdzone przechowywanie – gdzie, u kogo, w jakich warunkach. To bardzo ważne – dobrym przykładem jest premia rzędu 20-30 proc. dla win trafiających na aukcje bezpośrednio z piwnic producentów. Te same roczniki „z rynku” wyceniane są niżej.

Kto odpowiada za przechowywanie i jego certyfikację? Teoretycznie każdy może mieć w domu przyzwoitą lodówkę na wino…

Jeżeli mówimy o rynku polskim, działa na nim w tej chwili jedyna przechowalnia, która ma czytelny track record dawniejszych win. Prowadzi ją osoba powszechnie znana w branży, z opinią eksperta od powietrza i wentylacji. Gdyby trzymać wina w domu, nawet w najlepszych warunkach, to inwestycyjnie są one bezużyteczne. Nie można dostać na nie certyfikatu, nie wiadomo ostatecznie nic pewnego na temat warunków przechowywania itd. Oczywiście nawet w profesjonalnej przechowalni istnieje jakiś margines niewiadomej, ale bardziej ufamy instytucjom. W Europie jest ich zresztą naprawdę dużo, z czytelną historią, potwierdzonymi warunkami, parametrami bezpieczeństwa, ubezpieczeniem itd. Nawiasem mówiąc, myślę, że to także jest przyszłość w polskim biznesie winnym. Może na razie nie ma na to wielkiego rynku, jednak bardzo wiele zamożnych osób sprowadza się do Warszawy, mają duże apartamenty, ale w apartamencie można trzymać, powiedzmy, sto butelek, a co zrobić, kiedy ktoś ma tych butelek tysiąc? Albo ma pomysł na...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 1/2025 (112)

Więcej możesz przeczytać w 1/2025 (112) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ