Z fajką w zębach

© Shutterstock
© Shutterstock 22
Fajka nie jest dla każdego, ale gdy już ktoś po nią sięgnie, łatwo się od niej nie uwolni. I nie dlatego, że palenie wciąga.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2016 (8)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Na początku fajka kręciła mnie jako przedmiot – mówi Piotr Niewiński, współzałożyciel sklepu Fajkowo.pl. – Lubiłem dotykać, oglądać, podziwiać kształty i wzory.

Dla młodego chłopaka fajka była czymś niezwykłym, magicznym, a fajczarz – mitycznym stworem, którego otacza słodki aromat tytoniu. Tego rodzaju fascynacja nieraz łączy się z postacią takiego czy innego mistrza. Michał Stonawski, początkujący pisarz, radiowiec i promotor literatury grozy, wspomina, że jego przygoda z fajką zaczęła się od zainteresowania Tolkienem, który na zdjęciu, bez cybucha w zębach, wyglądałby co najmniej jak bez nosa.

Jest zresztą coś w fajczarstwie, co pociąga twórców. Może chodzi o wyciszenie. Fajka skłania do tego, żeby się zatrzymać, popatrzeć na sprawy spokojnie, z dystansem. „Lulki palą” np. Rafał Kosik, założyciel wydawnictwa Powergraph i autor bestsellerowej serii książek dla młodzieży „Felix, Net i Nika”, czy Emil Strzeszewski, który zadebiutował głośną w środowisku miłośników fantastyki „Ektenią”.

Wśród sław i mistrzów znajdziemy wielu amatorów fajki: literatów, wojskowych, naukowców. Palili ją Hemingway, C.S. Lewis, Virginia Woolf, a Salinger dał się ongi sfotografować przy pracy nad „Buszującym w zbożu” z fajką jako jedynym elementem przyodziewku. Inni najsłynniejsi to choćby Albert Einstein, Roald Amundsen czy Buzz Aldrin, który wraz z Neilem Armstrongiem postawił nogę na Księżycu.

– Jedną z rzeczy, jakich się nauczyłem, obcując z miłośnikami fajki, jest to, że palą ją bardzo różni ludzie – mówi Wojtek Pastuch, fajkarz, czyli wytwórca fajek. – Poznałem profesorów, stolarzy, nurków, nauczycieli, taksówkarzy. Na portalach społecznościowych z fajką widuję brodatych dziadków, hipsterów i schludnych biznesmenów.

On też kiedyś spotkał „mistrza”, będąc nastolatkiem. Aromatyczna aura i kolekcja fajek, jaką ten posiadał, tak go zafrapowały, że postanowił sam zakosztować tajemnicy cybucha, choć, jak to z młodymi bywa, popełnił głupstwo. Kupił byle jaką fajkę i byle jaki tytoń. A to najlepszy sposób, żeby się zniechęcić. Bo, niestety, fajczarstwo jest drogim hobby.

Zupełnie inne bajki

Wielu żyje w przeświadczeniu, że palenie fajki niewiele się różni od palenia papierosów. Tu tytoń i tam tytoń, tylko oprawa w jednym przypadku ładniejsza. Nic bardziej mylnego.

Emil Strzeszewski po raz pierwszy spróbował fajki jako alternatywy dla papierosów. – Skończyło się standardowo, bo na paleniu jednego i drugiego – opowiada. – To dwie zupełnie inne przyjemności.

Różnic jest wiele, ale większość wywodzi się stąd, że papierosy pali się na szybko, a fajkę na spokojnie. Stonawski trafnie porównuje papierosa do kieliszka wódki, a fajkę do bardziej szlachetnych trunków, jak wino, koniak czy brandy. – Palenie fajki może dostarczać bardzo różnorodnych doznań smakowych – tłumaczy z kolei Pastuch.

Pokutuje również przekonanie, że fajka jest zdrowsza od papierosów. Nie jest. Nikotyna zawsze będzie uzależniać, a dym tytoniowy będzie rakotwórczy. Ktoś mógłby powiedzieć: zaraz, ale przecież fajką się nie zaciąga, dym smakuje się na języku. Okej, lecz oprócz raka płuc jest jeszcze ten gardła albo podniebienia. Niemniej jedna rzecz przemawia na korzyść fajki: odmienna kultura palenia. To się wszystko celebruje. Tytoń trzeba najpierw rozdrobnić, nieraz nieco podsuszyć. Potem zaczyna się rytuał nabijania, rozpalania, puszczania kółek, jeśli ktoś lubi takie rozrywki. Wypaliwszy tytoń, fajkę należy wyczyścić i najlepiej odłożyć na dzień lub dwa, żeby porządnie przeschła. Osobiście wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi, o ile korzysta się z tego rozsądnie. Natura fajczarstwa sprzyja takiemu podejściu.

Więcej niż hobby

Według Strzeszewskiego nie jest też to hobby dla każdego. Bo palenie lulki to czynność, której trzeba się uczyć, pewne tajniki zgłębia się miesiącami, jeśli nie latami. Wbrew pozorom, już samo jej nabijanie jest sztuką. Nie wystarczy byle jak napchać tytoniu do „komina”. Powinno się to robić na trzy raty. Pierwszą warstwę ubić lekko, drugą trochę bardziej zdecydowanie, a trzecią mocno, lecz z wyczuciem. Albo taka kontrola oddechu. Wielu żółtodziobów przysysa się do fajki jak pijawka, przez co nie dość, że skracają sobie przyjemność, to jeszcze przegrzewają cybuch. Że już o smakowaniu dymu i rozpoznawaniu walorów różnych gatunków tytoniu nie wspomnę.

Jednak, jeśli już ktoś się w fajczarstwo zaangażuje, to na dobre. Bo to nie hobby czy nałóg, ale pasja. Strzeszewski np. na paleniu nie poprzestał. Przez kilka lat prowadził też portal Fajka.net, który dziś stanowi jedno z najbogatszych źródeł wiedzy dla fajczarzy. A Piotr Niwiński wspomina: –15 lat temu pracowałem w firmie, która miała w swojej ofercie fajki. Przy każdej dostawie biegłem do magazynu, aby zobaczyć, co ciekawego się tym razem trafiło. A gdy w 2007 r. postanowiłem założyć własny biznes, długo się nie zastanawiałem. Zacząłem od fajek i tytoni do nich.

W przypadku Pastucha fajczarstwo ewoluowało. Najpierw było palenie, potem kolekcjonowanie perełek wyszukiwanych na targach staroci i na eBayu, aż w końcu postanowił sam zacząć robić fajki. – Dorastając, marzyłem o jakimś zawodzie artystyczno-manualnym takim jak jubilerstwo czy zegarmistrzostwo – opowiada. – Jednak gdy, zgłębiając wiedzę o fajkach, dowiedziałem się, jak wygląda proces ich wykonania, wiedziałem, że to jest to.

Wtedy przyszła pora na znalezienie kolejnego mistrza. Został nim Domenico „Mimmo” Romeo, znakomity włoski fajkarz, a także właściciel tartaku, w którym bulwy wrzośca (najlepszego drewna fajkowego) są cięte na bloczki poddawane potem gotowaniu i suszeniu. – Poprosiłem go o nauczenie mnie podstaw i od pierwszej wizyty u niego zaczęła się moja przygoda – uśmiecha się Pastuch.

Nie była to przygoda łatwa. Robienie dobrych fajek dzień po dniu wymaga sporo samozaparcia. Drewno niczego nie wybacza. Popełnisz błąd, omsknie ci się ręka – i już trzeba zaczynać od nowa. Poza tym dłubanie i szlifowanie męczy. Dłonie sztywnieją, a przecież nie można sobie pozwolić na niedokładność.

Pastuch musiał też walczyć o miejsce na małym, niszowym ryneczku. Żeby przyciągnąć uwagę, potrzebne były oryginalne projekty. Do dziś każda jego fajka jest inna, niezwykła. Cybuchy robi głównie z wrzośca, ale eksperymentuje z ustnikami, sięgając po materiały tak oryginalne jak kieł guźca. Nie ogranicza się też do klientów z Polski. Jego strona i e-sklep mają wersje anglojęzyczne, co ułatwia mu dotarcie do obcokrajowców. Bo fajczarzy jest niewielu, choć może się to jeszcze zmieni.

– Mam taką nadzieję – mówi Niewiński. – Ludzie szukają chwili wytchnienia w tej pogoni dnia codziennego, a fajka pozwala oderwać się od rutyny, zrelaksować i oddać rozmyślaniom...

 


Garść wskazówek na początek

Przed pierwszym paleniem fajkę należy opalić. Polega to na tym, że 10 razy pod rząd wypala się 1/3 objętości „komina”, następnie 10 razy 2/3, a dopiero potem jego pełną objętość. 

Po każdym paleniu czyść fajkę i wymieniaj filtr. 

Pamiętaj: jeden rodzaj tytoniu do jednej fajki. 

Nie pal tej samej fajki więcej niż raz dziennie. 

Nie spiesz się. Smakuj. Odpoczywaj. 

 


Przybornik fajczarza

Poza fajką i tytoniem porządny fajczarz powinien koniecznie zaopatrzyć się w:

1. Niezbędnik – trzyczęściowe narzędzie, na które składają się łyżka (do czyszczenia komina, czyli wnętrza cybucha), przepychacz (do czyszczenia ustnika) i ubijak (do ubijania tytoniu w kominie). 

2. Wyciory – zasadniczo są to kawałki drutu z wystającymi bawełnianymi nitkami. Niezbędne do zachowania czystości fajki. 

3. Filtry – pochłaniają wilgoć, substancje smoliste i schładzają dym. Tu mamy spory wybór, od drewnianych po zawierające aktywny węgiel. Filtry mają różne średnice, więc przed zakupem warto się upewnić, jaki będzie pasował do danej fajki. 

Opcjonalnie można też sobie sprawić:

4. Nawilżacz – nasącza się go wodą i umieszcza w saszetce z tytoniem, oddzielając go od liści kawałkiem  folii. Zapobiega przesuszeniu tytoniu, który dzięki temu nie wypala się za szybko. 

5. Płyny do czyszczenia – istnieje  spora gama preparatów, z których część pomaga oczyścić ustnik  z nikotynowego nalotu, a część służy do konserwacji drewna. 

6. Stojaki, sakiewki, słoiki na tytoń – słowem wszystko, co służy do przechowywania czy prezentowania fajkowej kolekcji. 

 


Historia fajki

W swej wielowiekowej historii fajki spełniały różne funkcje: od liturgicznej przez rozrywkową po leczniczą. Według niektórych badaczy wśród rdzennych plemion obu Ameryk tradycje ich palenia sięgają 7 tys. lat wstecz. Indianie sięgali po nie podczas rytuałów szamanistycznych, a także towarzysko. Wspólne raczenie się fajką często symbolizowało przypieczętowanie jakiejś umowy – stąd dobrze znany, choć nieco wykoślawiony, obrazek wojowników palących fajkę pokoju. 

Fajczarstwo od tysiącleci jest też praktykowane na wschodzie. Fajka jest m.in. atrybutem Śiwy, jednego z głównych bóstw hinduizmu, który pali w niej marihuanę, czyli, z hinduska, „gandzię”. Na Bliskim Wschodzie fajek używano do palenia haszyszu już jakieś 2 tys. lat p.n.e. 

W Europie fajki pojawiły się w XI w. w Skandynawii. Wikingowie rzeźbili je, choć nie wiadomo do końca, co w nich palili. Zdaniem niektórych – haszysz, choć bardziej popularna jest teoria, że sięgali po kłącze dzięgielu (rośliny podobnej do selera). W pozostałej części Europy fajki zyskały popularność dopiero w XVI w., po odkryciu Ameryki. Wielkim adwokatem palenia tytoniu był wówczas Jean Nicot (stąd słowo „nikotyna”), który twierdził, że inhalacje takie są dobre dla zdrowia. Pogląd ten podzielali niektórzy lekarze w latach 20. i 30. XX w. Utrzymywali np., że palenie pomaga rozluźnić struny głosowe. 

My Company Polska wydanie 5/2016 (8)

Więcej możesz przeczytać w 5/2016 (8) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ