Auto na miarę

materiały prasowe
materiały prasowe 22
Bezpieczeństwo, komfort oraz niskie koszty – to przede wszystkim te cechy doceniają flotowi użytkownicy samochodów. Nic dziwnego zatem, że właśnie na nie kładą nacisk producenci kierujący swą ofertę do przedsiębiorców.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2016 (15)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Owszem, miło jest mieć na pokładzie nowoczesną nawigację oraz dobrej klasy zestaw audio wraz z głośnikami gwarantującymi najwyższą jakość dźwięku. Niektórzy docenią też możliwość surfowania po stronach internetowych na ekranie nowoczesnego systemu multimedialnego. Tyle że to rozwiązania, na które zwracamy uwagę, kupując raczej rodzinne auto, kiedy to kierują nami emocje. W firmowej flocie wybór samochodu jest decyzją zdecydowanie bardziej pragmatyczną.

Bezpieczeństwo to podstawa

Firmowe auto ma być przede wszystkim narzędziem pracy. Co istotne, narzędziem bezpiecznym, co najlepiej widać w stosowanych rozwiązaniach właśnie z tej dziedziny. Komplet airbagów nie robi już na nikim wrażenia – poduszki z przodu i z boku to dzisiaj standard, jakim 20 lat wcześniej stał się ABS. Teraz nawet w miejskich, niedrogich samochodach znajdziemy rozmaite systemy elektroniczne, które pomagają kierowcy i w pewnym zakresie eliminują jego błędy.

Jednym z popularnych rozwiązań jest system automatycznego hamowania w ruchu miejskim i przy dużych prędkościach autostradowych. Niejednego kierowcę uchronił już on od stłuczki lub groźniejszego zderzenia, do którego może doprowadzić nawet chwila nieuwagi spowodowana np. spadkiem koncentracji (nie wspominając już o bezmyślnym pisaniu lub czytaniu SMS-ów podczas kierowania samochodem). Elektronika korzystająca z danych radaru monitorującego odległość, czujników prędkości oraz pozycji pedałów gazu i hamulca stara się określić, czy istnieje prawdopodobieństwo zderzenia. Jeśli tak – auto samoczynnie hamuje. Takie systemy spotykamy już w wielu modelach Grupy VW, w tym nawet w małej, miejskiej Skodzie Citigo. W droższych samochodach, takich jak np. Volkswagen Passat, to już jeden z elementów standardowego wyposażenia.

W tym ostatnim aucie seryjnie stosowany jest też układ wykrywania zmęczenia kierowcy. W zależności od zastosowanych technologii system ten potrafi rozpoznawać symptomy rozkojarzenia, m.in. analizując ruch gałek ocznych, sposób poruszania kierownicą i dozowania gazu oraz po prostu sprawdzając czas podróży. Gdy komputer dojdzie do wniosku, że jazda trwa zbyt długo, sugeruje postój i odpoczynek. System ten powinien być standardem we wszystkich służbowych pojazdach, które przejeżdżają setki kilometrów po całej Polsce. Nierzadkim powodem wypadków, szczególnie nad ranem, jest przecież zmęczenie kierowcy.

Wśród innych ciekawych rozwiązań warto wspomnieć np. o systemach rozpoznawania znaków drogowych, wychwytujących auta znajdujące się w martwym polu bocznych lusterek czy też pomagających utrzymać tor jazdy między liniami wyznaczającymi pasy ruchu. W droższych pojazdach te ostatnie mogą nawet automatycznie korygować poczynania kierowcy, lekko skręcając przednie koła, gdy auto opuszcza drogę, lub delikatnie zmieniając tor jazdy za pomocą hamulców.

Za tego typu udogodnienia, jeśli nie ma ich w standardowym wyposażeniu, trzeba oczywiście dopłacić, i to czasem po kilka tysięcy złotych. Warto jednak pamiętać, że nowoczesne rozwiązania w ciągu kilku lat przechodzą z luksusowych limuzyn za kilkaset tysięcy złotych – w których zwykle mają premierę – do najtańszych samochodów. Dziś pewnie trudno w to uwierzyć, ale kilkadziesiąt lat temu luksusem był system ABS, a jeszcze w latach 90. – poduszki powietrzne lub ESP.

Wygoda podróżowania

Bezpieczeństwo pracowników (i własne w przypadku małych firm) jest kluczowe i ma coraz większe znaczenie dla kupujących flotowe pojazdy, ale prawda jest taka, że auta te często wykorzystywane są i do pracy, i prywatnie. W takiej sytuacji liczy się też komfort płynący z jazdy. Przy czym jego wyznacznikiem już dawno przestały być takie elementy jak klimatyzacja czy przyzwoite radio. Nawet w kompaktowych i miejskich samochodach stanowią one coraz częściej standardowe wyposażenie. Rozmaitych rozwiązań, które mogą nam uprzyjemnić godziny spędzone za kierownicą, jest jednak o wiele więcej, a przykładem mogą być choćby rozbudowane systemy multimedialne z nawigacją i mnóstwem dodatków.

Dzisiaj to już nie tylko mapa z możliwością prowadzenia do celu, ale też sprzęt audio z głośnikami firmowanymi przez znanych producentów (Bose, Harman Kardon, Dynaudio czy Bang & Olufsen) oraz łączność z internetem, dzięki której mamy bieżącą informację o korkach, cenach paliwa czy też dostępności miejsc w garażach. Nierzadko, używając samochodowego sprzętu, można przeglądać strony www albo sprawdzić prognozę pogody i najnowsze informacje. To przydatne udogodnienia, które w aucie firmowym sprawdzą się i podczas pracy, i w czasie wolnym.

Inną ciekawostką są fotele z funkcją masażu, które znajdziemy nawet w limuzynach klasy średniej, takich jak Renault Talisman, Peugeot 508 czy Citroën DS5. Nadal jednak najlepsze pod tym względem są siedzenia z masażem stosowane w luksusowych limuzynach, jak Audi A8, Lexus LS lub Mercedes klasy S, który zresztą jest prymusem w tej dziedzinie. Zapewne dobre systemy masażu za kilka lat trafią i do kompaktowych samochodów, czego pierwszym zwiastunem może być fakt, że pojawiły się już w Golfie.

Takich dodatków rodem z luksusowych limuzyn jest zresztą coraz więcej. Obok funkcji masażu są to m.in. bardzo dobre LED-owe reflektory czy systemy umożliwiające częściowo autonomiczną jazdę. Oczywiście dodanie ich do mniejszego auta powoduje windowanie jego ceny do nieprzyzwoicie wysokiego poziomu i dlatego na razie raczej nie ma co na nie liczyć w firmowych flotach.

Nie zawsze tani diesel

Zatrzymajmy się wreszcie na chwilę przy tym, co auta flotowe kryją pod maską. Dużym zainteresowaniem cieszą się wśród nich te napędzane silnikami Diesla. Palą one mniej niż silniki benzynowe, a zwykle nie kosztują tak dużo jak samochody z napędem hybrydowym, nie wspominając nawet o autach elektrycznych lub – to już całkowita abstrakcja w polskich realiach – zasilanych wodorem.

Samochody z silnikiem Diesla zdają się więc najlepszy kompromisem między niskimi kosztami paliwa a kosztem zakupu. Problem w tym, że tak naprawdę wybór między benzyną a dieslem zależy od sposobu, w jaki będzie eksploatowane dane auto. A dokładnie: czy więcej kilometrów przejedzie w mieście, czy na trasie. W mieście sens zakupu nowoczesnego diesla, szczególnie z filtrem cząstek stałych, jest niewielki, bo takie auto i tak co jakiś czas trzeba rozpędzić do autostradowej prędkości, i to na dystansie kilkudziesięciu kilometrów, by filtr się przeczyścił. Do jazdy miejskiej bierzmy więc albo samochód z małolitrażowym silnikiem na benzynę, albo hybrydę. Tych ostatnich mamy coraz więcej, choć w dobrej cenie są obecnie tylko Toyoty Yaris i Auris. Modele Volvo, Lexusa, Volkswagena, Audi, BMW czy Mercedesa są równie oszczędne, ale kosztują o wiele więcej. Opłacalność takiego zakupu jest więc właściwie zerowa.

A jeśli chodzi o auto na trasę? Weźmy np. kompaktowego Peugeota 308, którego można mieć z nowoczesnym silnikiem benzynowym 1.2 VTI o mocy 82 KM lub z dobrym, 92-konnym dieslem 1.6 HDI. Auto na olej napędowy jest szybsze i bardziej oszczędne, ale też kosztuje o ponad 10 tys. zł więcej. Różnica w zużyciu paliwa między oboma samochodami jest minimalna, ale komfort jazdy wersją z dieslem – o wiele wyższy. Tyle że wariant 1.6 HDI szybciej traci na wartości, jego ubezpieczenie jest droższe i ostatecznie – nawet w skali kilku lat eksploatacji oraz przejechanych ponad 50 tys. km – okaże się droższy niż auto z silnikiem benzynowym.

Do podobnych wniosków można dojść, gdy porówna się 150-konne warianty Volkswagena Passata – z silnikiem benzynowym z turbo 1.4 TSI oraz turbodieslem 2.0 TDI. Ten drugi wariant kosztuje ponad 10 tys. zł więcej, a jego ubezpieczenie będzie droższe, czego nie zrekompensują nieznacznie niższe koszty paliwa. Podobnie jest w przypadku Mercedesów klasy C – modeli 250 oraz 250 BlueTec. Ten drugi, z 204-konnym dieslem, nawet po kilku latach będzie droższy w eksploatacji niż ten sam model z nieznacznie mocniejszym silnikiem benzynowym.

Zakup samochodu z dieslem powinniśmy więc dzisiaj traktować raczej jako rodzaj luksusu, nie zaś pragmatyczny wybór mający na celu zmniejszenie kosztów eksploatacji.

 


Co nowego do flot

Jedną z ciekawszych premier nadchodzących tygodni będzie nowy model Skody, czyli Kodiaq. To duży SUV, w którym może się zmieścić nawet siedem osób. Czesi sądzą, że z czasem stanie się on jednym z chętniej kupowanych modeli marki (także dlatego, że pod koniec 2017 r. Skoda planuje wejść na rynek USA). Kodiaq – szczególnie z dieslem – będzie zapewne cieszył się popularnością również w naszym kraju. Za takim wnioskiem przemawia m.in. konkurencyjna cena oraz fakt, że Skoda wykorzystuje technologie Grupy VW.

Do segmentu SUV-ów należy też zapowie­dziana już Alfa Romeo Stelvio mająca rywalizować m.in. z Porsche Macanem. Włosi przekonują, że to piękne auto o wyraźnie zaznaczonym, sportowym charakterze. Można wierzyć, że Stelvio będzie bardzo dobrym SUV-em, bo zaprezentowana kilka miesięcy temu limuzyna Giulia (jej sprzedaż już się rozpoczęła) nie tylko dobrze wygląda, ale też znakomicie jeździ.

Oczywiście SUV Alfa Romeo będzie musiał stawić czoło silnej konkurencji, bo zapowiedziano też już premierę zupełnie nowego Audi Q5. Niewiele wiadomo o tym modelu (do dilerów trafi on na początku 2017 r.), oprócz tego, że został zbudowany na nowym podwoziu Grupy VW przeznaczonym dla aut z silnikiem montowanym wzdłużnie i napędem przenoszonym na cztery koła. Nowe Audi Q5 ma bardziej oszczędne silniki i waży o ok. 100 kg mniej niż poprzedni model. Wbrew pozorom to bardzo duża różnica. Nawet w aucie, które waży niemal 2 t.

Nieco mniejszym SUV-em będzie zapowiedziane niedawno BMW X2, które bazuje na komponentach zastosowanych w X1, jest więc samochodem mającym w standardzie napęd na przednie koła. To nietypowa cecha jak na samochody BMW. X2 ma mieć jednak wyraźnie zaznaczony sportowy charakter oraz nadwozie ukształtowane tak, by przywodziło na myśl auta coupé. Podobnie zresztą jak większe modele X4 oraz X6. Szefowie BMW chcieliby, żeby X2 rywalizowało m.in. z Range Roverem Evoque.

Inny interesujący SUV to kompaktowy Peugeot 3008. Jego dwie poprzednie generacje nie należały do najbardziej udanych, ale nowe auto nie dość, że świetnie wygląda, to na dodatek ma bardzo starannie zaprojektowaną kabinę – z materiałami bardzo dobrej jakości oraz najnowocześniejszymi rozwiązaniami, jak choćby elektroniczne wskaźniki. Francuzi szczycą się przy tym bogatym wyposażeniem i oszczędnymi silnikami, minusem 3008 będzie zaś brak napędu 4x4. Auto występuje tylko w wersji z napędzanymi przednimi kołami.

W gronie kompaktowych samochodów możemy spodziewać się dwóch interesujących nowości: to Honda Civic oraz Hyundai i30. Pierwszy z tych modeli to weteran segmentu. Auto, które ma nie tyle fanów, ile wręcz wyznawców. W najnowszym wydaniu znacznie urosło, co oznacza bardziej przestronne kabinę i bagażnik. Pod maską z kolei pojawią się nowe silniki z turbodoładowaniem – oszczędne, lecz mocne. Koreańskie i30 – w sprzedaży od 2017 r. – ma z kolei ambicje, by rywalizować z Golfem, niekoronowanym królem segmentu aut kompaktowych. Ci, którzy jeździli prototypowymi egzemplarzami Hyundaia, twierdzą, że choć ciągle nie dorównuje on Golfowi, to zważywszy na dobre warunki gwarancji oraz bogate wyposażenie, ma szansę skutecznie rywalizować z niemieckim kompaktem. 

My Company Polska wydanie 12/2016 (15)

Więcej możesz przeczytać w 12/2016 (15) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ