Jeździliśmy nowym Mercedesem GLC [PREMIEROWA GALERIA ZDJĘĆ]

Mercedes GLC
Mercedes GLC, oto premierowy pokaz i test redakcji My Company
Poprawiając coś co jest na tyle dobre, że twoi klienci są tym zachwyceni, można delikatnie mówiąc zepsuć. Bo wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. I tak mogło być w przypadku Mercedesa GLC, który od lat jest flagowym, jeśli chodzi o sprzedaż, modelem tej marki. Nie ma lepiej sprzedającego się modelu, od 2018 r. z linii produkcyjnych zeszło 2,6 mln egzemplarzy. Ludzie kochają tego rodzinnego SUV-a występującego również w wersji coupe.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

CHCESZ ZOBACZYĆ CAŁĄ GALERIĘ? KLIKNIJ NA PIERWSZE ZDJĘCIE NA GÓRZE STRONY

No więc inżynierowie z Sindelfingen, gdzie działa dział badawczo rozwojowy mieli poważną zagwozdkę, co i jak tu zmienić, by nie rzeczywiście zepsuć. Historia motoryzacji jest cmentarzyskiem modeli, które po liftingu okazywały się porażką, i chyba każdy producent ma tu swoją szafę z trupami. W tym wypadku mam wrażenie, ze się udało. Nowy GLC jest znacznie lepszy od poprzednika. Zmiany są dyskretne, ale jest ich na tyle dużo, że Mercedes w tej klasie stanowczo odjeżdża konkurencji.

Powiew klasy S

Stylistycznie model przypomina klasę C, tu rewolucji nie ma. Jest niższy, smuklejszy, lusterka zostały przeniesione drzwi, a połączone z grillem przednie lampy dają wrażenie auta szerszego, choć takim nie jest. W stosunku do poprzednika, jest za to dłuższy o 6 cm, mierzy teraz 4716 mm. Oznacza to, że tyłu jest znacznie więcej miejsca, większy jest też bagażnik. To zmiana na dobre, bo poprzednik wydawał się nieco ciasny, zwłaszcza na tylnej kanapie. 

Strefa ciszy

GLC jest dłuższy ale od klasy S przejął skrętną tylną oś. W niskich prędkościach i na parkingu ułatwia ona manewrowanie (skręca tak, jak przednie koła), przy wyższych sprawia, że auto świetnie trzyma się w zakrętach (obie osie skręcają przeciwnie). Ale jak już ruszycie w trasę różnica pojawi się gdzie indziej. Auto jest fenomenalnie wyciszone. Nie będę dokładnie opisywał jakie wyciszenia i gdzie dołożono, ale auto jest naprawdę bardzo ciche, choć cztercylindrowe silniki potrafią czasem zawyć przy przeciążeniach. Ta zmiana robi ogromną różnicę, czujecie się jakbyście jechali autem o klasę wyższym. Poprzednik nie był autem głośnym, po prostu Mercedes poszedł o krok dalej.

Można też i w teren

Większość kierowców i właścicieli GLC jeździ nimi po mieście. Ba, stara się nawet ominąć nawet niewielkie błoto, by przypadkiem czegoś nie zepsuć. Mercedes chce to zmienić, choć pewnie zdaje sobie sprawę, że to daremna próba. W każdym razie w aucie jest dostępny pakiet off-roadowy. Był on wcześniej, ale teraz jest większy i ma zachęcać do wyjazdu w teren.

Opiera się on na pneumatycznym zawieszeniu, które może zwiększyć prześwit o 15 mm, a z pakietem Off-road Engineering nawet o 50mm. To sporo. W drugą stronę przy większych prędkościach w trybie Sport, auto się obniża. Zresztą jak już jesteśmy w terenie nie musimy się tym przejmować. Mercedes sam autoamtycznie reguluje prześwit. Pomaga nam w zjazdach z górki, a jak nie wiemy co znajduje się przed nami, pod nami i dookoła, to nam to pokazuje. Służy temu kokpit off-roadowy, który dzięki systemowi kamer może nam nawet pokazywać co znajduje się pod samochodem, jak jest kąt skrętu, no i oczywiście wszelkie inne informacje, jak kąt natarcia, kąt rampowy czy kat zejścia. Głębokość brodzenia to 410 mm, więc nie ma się co bać nawet dużych kałuż. A jak się martwicie że coś urwiecie, to Mercedes włożył pod auto stalową dolną ochroną i wzmocnione panele podwozia. Wszystko w pakiecie off-road.

Dużo świecidełek

Auto jest oczywiście napakowane elektroniką i aby zmniejszyć ból głowy przy wyborze Mercedes popakował to w pakiety, które sobie dobieracie w konfiguracji. Mamy mnóstwo asystentów od utrzymania prędkości, pasa, hamowania, omijania przeszkód (i pieszych), po asystentów martwego pola, parkowania, świateł (włączacie i świecą tam gdzie chcecie) oraz asystenta, który sprawdzi czy nie esteście zmęczeni. Ciekawa jest nowa funkcja planowania trasy kiedy jedziemy z przyczepą. Nawigacja nie pokieruje was wtedy leśną drogą. Kupując to wszystko macie pewność, że auto w zasadzie będzie jechało same do celu, waszym zadaniem jest wspieranie asystentów.

Sterujecie nimi na wielkim ekranie (znanym już z klasy C). Jest bardzo intuicyjnie, podoba mi się to, że panel klimatyzacji jest na wierzchu. Do bardziej zaawansowanych funkcji trzeba się dokopać, jednak nie ma tragedii. Jest też obsługa głosowa, która z roku na rok staje się coraz lepsza, choć cały czas bywają kłopoty. Jak nie chcecie zmieniać ręcznie oświetlenia ambiente można o to poprosić. Zawsze możecie też poprosić Mercedes, by opowiedziała wam jakiś żart. Miłośnicy czerstwych kawałów będą zachwyceni.

Tylko na 4 koła

Na koniec silniki. Wszystkie są hybrydami z napędem na 4 koła i automatyczną 9 stopnią skrzynią biegów. Diesle rozpoczynają się na jednostkach o mocy 197 koni wspomaganych silnikiem elektrycznym 9MHEV) a kończą się na 335 konnym GLC 300 de, który jest hybrydą plugin. Podobnie jeśli chodzi o jednostki benzynowe. Najmocniejszy jest GLC 400 e o mocy 381 koni.

Ceny jak to ceny. W tej klasie i w tej marce dość wysokie, ale wzrosty są na całym rynku w związku z niekończącymi się kryzysami. Zaczynają się od 240 tys za podstawowy silnik benzynowy 200 4MATIC, diesel jest droższy o 9 tys. zł. Jednak nawet w podstawowej wersji auto jest dobrze wyposażone, bo konfiguracja zaczyna się od linii Avatgarde.

Czy GLC nadal będzie bestsellerem firmy. Wiele na to wskazuje, bo ten lifting się Mercedesowi udał.

CHCESZ ZOBACZYĆ CAŁĄ GALERIĘ? KLIKNIJ NA PIERWSZE ZDJĘCIE NA GÓRZE STRONY

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ