Rakieta

Mercedes EQE
Mercedes EQE
To jeden z najszybszych i najbardziej luksusowych elektryków na rynku. Co z nim więc jest nie tak?
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2024 (101)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Elektryczny Mercedes EQE zadebiutował na początku w wersji EQE 350 i 350+. Potem na rynek wskoczył bardzo sportowy model AMG EQE43, by na koniec pojawił się z oznaczeniem EQE500 4Matic. My jeździliśmy tym ostatnim właśnie. Po co o tym wspominam na początku? Bo pomiędzy tymi wszystkimi modelami jest ogromna różnica w zasięgu. To klucz do tego, czy pokochacie elektryki szczerą i bezwarunkową miłością, czy jednak będziecie patrzyli na nie z niechęcią.

Ale od początku. Jak to w Mercedesie jest bardzo solidnie i bardzo luksusowo. EQE jest długim sedanem (4946 mm), niewiele mniejszym od flagowej klasy EQS (to zresztą ta sama platforma). Bryła jest zaokrąglona i obła, linia dachu dość długa. Wszystko to oczywiście ma zapewnić jak najmniejszy współczynnik oporu, a tym samym i większy zasięg. W środku miejsca bardzo dużo, a na tylnej kanapie wręcz zaskakująco dużo. Odbija się to na pojemności bagażnika, który przy tej wielkości auta jest mikry – to 430 l. Biorąc pod uwagę, że może się wam zdarzyć wożenie w nim kabli do ładowania, to o zapakowaniu całej rodziny możecie zapomnieć.

Ale nawet jeśli wasze pociechy będą musiały trzymać plecaki na kolanach, emocji nie zabraknie. EQE500 jest szybki. Bardzo szybki i tylko czeka, by pokazać swoje możliwości. Dwa silniki o łącznej mocy 408 KM pozwalają rozpędzić się do 100 km/godz. w 4,7 sek. I ta moc dostępna jest w każdym zakresie, przy każdej prędkości, tu nie ma żadnych opóźnień ani załączających się silników. EQE pędzi jak rakieta.

I to jest jego największa zaleta, a jednocześnie największa wada. Zaletą jest ta ogromna moc i towarzyszący jej komfort (wspaniałe pneumatyczne zawieszenie). Wadą zaś zużycie prądu, które przy prędkości 120 km/godz. dochodzi do 27 kWh na 100 km. Co oznacza, że przy 90 kWh baterii przejdziecie jakieś 350 km. Jeśli zaś ustawicie sobie, by Mercedes pilnował wam pojemności i nie schodził poniżej 20 proc. naładowania, to pomiędzy postojami na ładowanie zrobicie jakieś 200 km. To wynik bardzo słaby czyniący z dłuższych podróży zagadkowe wyzwanie, czy kolejna ładowarka będzie działać. Polska infrastruktura ładowania nie jest winą Mercedesa, jednak te odległości, które możemy przejechać są w innych autach znacznie większe.

W Mercedesie jednak nie musicie pędzić, samochód zachęca do płynięcia z wielką gracją (oczywiście zgodnie z przepisami). Jest mnóstwo elektronicznych systemów czyniących owo doświadczenie przyjemniejszym i bezpieczniejszym. Ogromną różnicę czynią cyfrowe reflektory, które wycinają w snopie światła auta jadące przed nami jak i z naprzeciwka, czy mogą też wyświetlać komunikaty. Auto można skonfigurować z ekranem Hyperscreen bądź bez. I to drugie rozwiązanie też ma swój urok, bo deska po stronie pasażera pokryta jest drewnem przyozdobionym małymi gwiazdami. Takie detale cieszą oko. Na plus jest oczywiście skrętna tylna oś, która pozwala zawracać tym 5-metrowym krokodylem za jednym razem.

Podsumowując. Gdyby zasięg tego auta był większy (lub zużycie mniejsze), byłby to jeden z najfajniejszych sedanów dostępnych w segmencie premium. Ale nie przekreślajmy go, model EQE350+ jest nieco wolniejszy, jednak jego zasięg jest większy. 

My Company Polska wydanie 2/2024 (101)

Więcej możesz przeczytać w 2/2024 (101) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ