Jak zarobić na Armagedonie

fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock 33
Atak zombie? Wojna? Powódź? Huragan? Epidemia śmiertelnego szczepu wirusa? A może długotrwała awaria dostaw wody i prądu? To tylko niektóre niespodziewane zagrożenia, na które przygotowują się prepersi. A z nimi robi to biznes.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2020 (54)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Prepersi (inna forma to preppersi) to ludzie, którzy starają się przygotować siebie i swoje rodziny na niespodziewane wydarzenia zmieniające nasz spokojny, cywilizowany świat w piekło. Ruch preperingu (od angielskiego słowa prepare, czyli „przygotowywać się”) narodził się w Stanach Zjednoczonych po zamachach terrorystycznych w latach 90. XX w., a po atakach z 11 września 2001 r. rozwinął na dobre. Dziś w USA jest ponad 3 mln prepersów, a ich liczba rośnie proporcjonalnie do powiększającej się listy potencjalnych zagrożeń.  

Na takiej samej zasadzie prepersi pojawili się nad Wisłą. Zaczęło ich przybywać przed kilku laty, kiedy wybuchł konflikt zbrojny na Ukrainie. Nasze położenie geograficzne i bolesna historia, a ostatnio zagrożenia związane ze nadchodzącą katastrofą klimatyczną sprawiają, że osób, które chcą być „gotowe na wszystko” jest coraz więcej. Szacuje się, że w Polsce jest już kilkadziesiąt tysięcy prepersów, a to już pokaźna baza klientów, którzy potrzebują nie tylko specjalistycznego sprzętu i wiedzy, ale przede wszystkim zapasów żywności i wody. 

Człowiek bez wody może przeżyć kilka dni. Bez jedzenia wytrzyma trzy tygodnie. Dlatego każdy prepers ma w swoim domu oraz bezpiecznym schowku w terenie zapasy, które pozwolą przetrwać mu kryzysowy okres. Żywność z bardzo długim terminem ważności dostarcza na przykład świętokrzyska firma Marlej, która od 1989 r. zajmuje się m.in. przetwórstwem mięsa. Zakład powstał z inicjatywy dwóch braci Piotra i Zbigniewa Piwowarczyków. Firma początkowo zajmowała się tylko ubojem drobiu, bo inni członkowie rodziny parali się hodowlą kurczaków. Z czasem jednak rozwinięto ofertę m.in. o produkcję konserw. Od 2014 r. w ofercie Marlej są także konserwy dla prepersów („Wek Prepersa”, „Skrzydło Prepersa” czy „Udo Prepersa”) w różnych odsłonach smakowych. Ich receptury powstały przy udziale Pierwszego Polskiego Prepersa – Adolfa Kudlińskiego. Co ważne nie zawierają one żadnych sztucznych substancji, a mimo to są gotowe do spożycia co najmniej przez 1,5 roku od daty produkcji. 

– Pomysł produkcji konserw dla prepersów powstał w wyniku panującej kilka lat temu mody na tę tematykę. Poza tym nasze produkty wpisywały się w dogmaty szeroko pojętego preperingu. Są zdrowe, bo zawierają w składzie 100 proc. mięsa bez żadnych sztucznych substancji i konserwantów (jedynymi dodatkami są naturalne przyprawy i sól), a przy tym można długo je przechowywać, dlatego idealnie nadają się do tworzenia zapasów żywności – mówi Piotr Piwowarczyk, prezes firmy Marlej, i dodaje, że ceny konserw mięsnych oscylują od 5 do 12 zł. – Początkowo nasza produkcja opierała się na czterech rodzajach konserw. Obecnie mamy ich dziewięć. Pomysły na receptury przychodziły z czasem. W dłuższym okresie planujemy poszerzyć jeszcze naszą ofertę – dodaje. 

Liczy się jakość

Dziś w firmie Marlej pracuje 13 osób. Piwowarczyk zdradza, że jej klientami są przede wszystkim osoby szukające wysokiej jakości produktów, dbający o własne zdrowie i posiadający elementarną wiedzę o produkcji żywności. – Chodzi o wiedzę na temat powszechnie stosowanych konserwantów, barwników i innych składników o wątpliwej reputacji. To jest jedno z głównych kryteriów wyboru naszych produktów, ale oczywiście są to też tak prozaiczne powody, jak smak, zapach czy struktura naszych produktów, które różnią się znaczne od tych produkowanych przez duże firmy – wyjaśnia Piwowarczyk i zdradza, że sprzedaż produktów dla prepersów odbywa się przede wszystkim przez internet. Tam też, głównie w mediach społecznościowych i przez stronę internetową, firma je promuje. – Jednak najlepszą reklamą są opinie naszych klientów. Prepersi często wymieniają się informacjami na forach internetowych, polecając sobie nasze produkty – twierdzi. 

Piwowarczyk  uważa, że na rynku panuje duża konkurencja, ale władze Marlej się jej nie obawiają. – Nasza przewaga to przede wszystkim indywidualne podejście do klienta oraz wysoka jakość produktu, którego nie da się łatwo skopiować. Nie obawiamy się dużych zakładów, które istnieją na rynku od dłuższego czasu, gdyż nie jest to nasza kategoria wagowa – zapewnia Piotr Piwowarczyk. Mówi, że firma jest rentowna, a jej kapitał zakładowy wynosi 50 tys. zł. – Produkcja konserw to tylko jedna z gałęzi naszej działalności. W przyszłości chcemy poszerzyć portfolio naszych produktów i dotrzeć do nowych klientów. Skupiamy się też na konsolidacji, bo branża charakteryzuje się dużą niepewnością spowodowaną wzrostami m.in. cen mięsa – tłumaczy. 

Oczywiście żywność to tylko jeden z elementów stałego wyposażenia każdego szanującego się prepersa. Fundamentem jest też tzw. plecak ucieczkowy, który standardowo do pełna wypakowany jest niezbędnym sprzętem. A taki oferuje np. działający od 2015 r. internetowy Sklep Polskiego Prepersa, którego założycielem jest Patryk Górski. Przedsiębiorca ma doświadczenie w branży energetycznej i stoczniowej, a sklep ze sprzętem i żywnością dla prepersów to jego dodatkowa działalność. 

– Stworzyłem markę Sklep Polskiego Prepersa, bo interesuje się tą tematyką i w tej niszy zauważyłem rynkową okazję, aby spróbować założyć własny biznes. Obecnie prowadzimy sprzedaż internetową, a część produktów jest dostępna w partnerskich sklepach stacjonarnych na terenie Trójmiasta – informuje Patryk Górski. W ofercie jego sklepu są m.in. żywność, czyli głównie mięsne konserwy, artykuły obronne (maski przeciwgazowe, pistolety gazowe, pałki teleskopowe), przedmioty pomocne do przetrwania w terenie (kompasy, składane saperki, krzesiwa, apteczki, linki, namioty czy filtry do uzdatniania wody), a także materiały edukacyjne, czyli książki i poradniki uczące np. gotowania w terenie lub leczenia ziołami. 

Sklepowy survival

– Największym zainteresowaniem cieszą się konserwy dla prepersów, ale dobrze sprzedają się także artykuły związane z obronnością i survivalem – zdradza Patryk Górski i wyjaśnia, że asortyment jego sklepu jest krok po kroku rozbudowywany, głównie z potrzebami zgłaszanymi przez klientów. – Nasza oferta nie jest bardzo szeroka, ale skupiamy się na tym, czego faktycznie potrzebują prepersi. Nasi klienci to zarówno kobiety, jak i mężczyźni, głównie osoby po 30. roku życia, ale także osoby w średnim wieku. Łączy je to, że są świadome naszej historii i bardzo dobrze zorientowane w aktualnej sytuacji geopolitycznej, a także mają chęć przygotowania się na trudniejsze czasy – wymienia.

Patryk Górski zdradza, że nie musi reklamować Sklepu Polskiego Prepersa. Większość klientów dociera do niego przez stronę internetową oraz wyszukiwarkę. – Osoby zainteresowane tematyką preperingu oraz survivalu trafiają do nas bez kłopotu po wpisaniu kluczowych słów w wyszukiwarkę. Bardzo dobrze działają też polecenia, bo wielu prepersów jest aktywnych na internetowych forach oraz grupach tematycznych w mediach społecznościowych. Dodatkowo prowadzimy fanpage na Facebooku, gdzie staramy się pokazywać nie tylko oferowane przez nas produkty, ale także kształtować świadomość patriotyczną poprzez np. przypominanie historycznych wydarzeń. Ostatnio podjęliśmy też współpracę z youtuberami na zasadzie barteru, którzy testują dostępne u nas produkty – wylicza Patryk Górski. 

Właściciel Sklepu Polskiego Prepersa przyznaje, że na rynku istnieje konkurencja, ale ta bezpośrednia nie jest duża. – Co roku odnotowujemy wzrost klientów i obrotów o połowę, ale w porównaniu np. do Wielkiej Brytanii czy Niemiec rynek w Polsce rozwija się stosunkowo powoli. U nas więcej jest firm i miejsc, które oferują produkty militarne, mają one szeroki asortyment, ale skierowany do dużo większej grupy. Nie traktuję ich jako konkurencji, bo częściowo współpracujemy na zasadach hurtowych – mówi Patryk Górski. 

Właściciel Sklepu Polskiego Prepersa zdradza, że jego biznes jest rentowny, a nakłady poczynione na jego starcie (m.in. na uruchomienie internetowego sklepu) już się zwróciły. – Nie jest to moja główna działalność zawodowa. Przy tym nakładzie czasu i pracy wyniki finansowe są zadowalające – ujawnia Patryk Górski. W ciągu dwóch najbliższych lat planuje rozszerzenie dystrybucji o kolejne punkty sprzedaży partnerskiej w Trójmieście. – W planach na ten rok mam zatrudnienie dodatkowego personelu oraz otwarcie własnego punktu sprzedaży w Gdańsku – zapowiada Górski. 

Wojskowe lekcje

Powodzie, burze śnieżne czy długotrwałe upały nie tylko mogą wydarzyć się nad Wisłą, ale od prepersów wymagają też szerokiej palety umiejętności. Dlatego osoby chcące przygotować się do ekstremalnych sytuacji, często biorą udział w licznych szkoleniach. Kursy dla początkujących ma w swojej ofercie agencja eventowa Projekt Efektywny Events&Travel z Bielska-Białej, która od 10 lat zajmuje się organizacją wyjazdów integracyjnych oraz szkoleń z zakresu motywacji i budowania zespołów. Kamil Tomaszek, jej założyciel i współwłaściciel (drugim wspólnikiem jest Bartosz Szczur), wyjaśnia, że uczestnicy kursu biorą udział w warsztatach z przetrwania w ekstremalnych warunkach, uczą się rozpalać ogień, przygotowywać posiłki, uzdatniać wodę czy budować schronienie. Mają też zajęcia z orientacji w terenie oraz krav magi. 

– To kurs dla początkujących, który od teoretycznej i praktycznej strony pozwala zrozumieć, co to znaczy być prepersem oraz zapoznać się z ich filozofią. Szkolenie jest przeznaczone dla pracowników firm, którzy chcą poznać ten świat i sprawdzić, jak wygląda on od wewnątrz – wyjaśnia Kamil Tomaszek. 

Lekcje prowadzą byli członkowie elitarnych jednostek wojskowych oraz aktywni prepersi. – W czasie kursu jego uczestnicy z dala od biurowego komfortu, pozbawieni technologicznych nowinek zostają rzuceni na głęboką wodę i mogą liczyć tylko na siebie oraz świeżo 

nabyte umiejętności. To szkolenie uczy współpracy w grupie i służy 

budowaniu więzi międzyludzkich, 

bo wymaga wysiłku na wielu polach; od czystej fizyczności do zaawansowanych form logicznego myślenia – tłumaczy.  

W ofercie agencji Projekt Efektywny Events&Travel są też szkolenia, kursy i scenariusze zabaw niezwiązane ze światem prepersów. Kamil Tomaszek zdradza, że jednym z popularniejszych jest gra oparta na scenariuszu śledztwa „Kto zabił pokojówkę”. – To śledztwo kryminalne dla dorosłych realizowane na terenie hotelu, które może być połączone z coachingiem czy treningiem umiejętności komunikacji lub motywacji – zdradza Tomaszek. 

– Naszymi klientami są głównie duże korporacje i instytucje publiczne. Ich pracownicy, głównie na wyjazdach integracyjnych, uczą się poprzez zabawę i rozwijają umiejętności, które mogą przydać im się w prywatnym i zawodowym życiu. Zdecydowana większość nowych klientów trafia do nas z polecenia. Przez 10 lat działalności obsłużyliśmy blisko 1,5 tys. klientów i zbudowaliśmy renomę, która procentuje na tyle, że właściwie nie musimy się reklamować – twierdzi.

Trzeba ruszyć głową

Kamil Tomaszek przyznaje, że konkurencja na rynku eventowym jest bardzo duża, a rynek nie należy do łatwych, głównie przez sezonowość. – Jego szczyty przypadają w maju i czerwcu oraz wrześniu i październiku. Początkujące agencje mogą przez kilka pierwszych lat mieć problem ze sprzedażą swoich usług przez cały rok. My od kilku lat już nie odczuwamy sezonowości, ale wymagało to wielu lat pracy – zauważa Tomaszek. Jego firmie udało się przezwyciężyć sezonowość m.in. dzięki specjalizacji. – Polski rynek jest bardzo chłonny, a jednocześnie jest dużo agencji, przez co nie jest łatwo się wyróżnić. My od samego początku postawiliśmy na usługi, które nie będą dostarczały rozrywki tylko o charakterze zręcznościowo-fizycznym (paintball, quady itd.), ale będą także rozwijające. Dlatego w naszej ofercie jest mnóstwo propozycji gier edukacyjnych, scenariuszy fabularnych itd., które są nie tylko rozrywką fizyczną, ale także intelektualną, bo zmuszają do ruszenia głową – komentuje. 

Firmę Projekt Efektywny Events&Travel tworzy obecnie ponad 150 osób. Kamil Tomaszek zdradza, że spółka jest rentowna i każdego roku zwiększa przychody oraz liczbę zrealizowanych zleceń. – Zaczynaliśmy od 16 realizacji w pierwszym roku, a w ostatnich latach ich liczba przekroczyła 300 – ujawnia Kamil Tomaszek i dodaje, że nie zamierza na tym poprzestać. – Planujemy dalsze rozwijanie oferty dla firm, dzięki której pracownicy będą mogli rozerwać się i jednocześnie podnosić swoje miękkie kwalifikacje związane m.in. z pracą zespołową, komunikacją i motywacją – podsumowuje.

-

Apokalipsa de lux 

Podczas gdy zwykli śmiertelnicy przygotowują się na najczarniejsze scenariusze, chowając mięsne konserwy, mąkę i wodę w leśnych skrytkach, najbogatsi już teraz korzystają z oferty premium i wykupują np. luksusowe bunkry oraz prywatne łodzie podwodne.  

Te pierwsze oferuje np. amerykańska firma Vivos Group, która sprzedaje miejsca w podziemnych bunkrach. Nie są to jednak surowe klitki, ale prywatne apartamenty urządzone w klasycznym stylu: wyposażone w skórzane sofy i fotele, miękkie dywany, plazmowe telewizory czy sejf na broń. Ich właściciele nie będą nocować na starych, piętrowych pryczach, lecz sypialniach w stylu hoteli Ritz Carlton, a ich menu nie będzie składało się z samych konserw, tylko z ok. 60 rodzajów potraw zamrożonych i zakonserwowanych w spiżarni. W części wspólnej znajduje się zaś basen, restauracje, siłownie, piekarnia, a nawet niewielki punkt medyczny. 

Z kolei te drugie majętni prepersi mogą zamówić w firmie Migaloo Submarines. Potężne łodzie podwodne (w największym wariancie mają ponad 280 m długości) mogą pływać na głębokościach dochodzących do 300 m. Ich pokłady wyposażono m.in. w luksusowe apartamenty, kino, basen, siłownię oraz biblioteczkę. Na łodzi można też posadzić helikopter, co ułatwi podróże, ale też pozwoli pozbyć się uczucia podwodnej klaustrofobii.

My Company Polska wydanie 3/2020 (54)

Więcej możesz przeczytać w 3/2020 (54) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ