IATA: transport lotniczy odbuduje się dopiero w 2024

Choć na początku lock-downu przewidywano, że branża turystyczna nie ucierpi aż tak bardzo, teraz eksperci IATA nie mają wątpliwości - tegoroczne ożywienie będzie wolniejsze niż wcześniej prognozowano. Wciąż niewiadomo, jak będzie wyglądała branża za kilka tygodni zwłaszcza, że kolejne kraje różnie reagują na nowe zagrożenia związane z koronawirusem (np. Wielka Brytania przywróciła przymusową dwutygodniową kwarantannę dla pasażerów wracających z Hiszpanii). Ponadto segment biznesowy wciąż przystosowuje się do nowej rzeczywistości - dawniej to wyjazdy służbowe były jednym z głównych źródeł dochodu linii lotniczych, obecnie firmy zorientowały się, że mnóstwo spraw można załatwić zdalnie. Sytuację pogarsza konsumencka nieufność wobec podróżowania, którą Zrzeszenie Międzynarodowego Transportu Lotniczego wskazuje jako jedną z najważniejszych przyczyn fatalnych prognoz.
Statystyki są jednoznaczne. W czerwcu 2020 roku zanotowano wyniki gorsze o ponad 86 proc. względem analogicznego okresu w ubiegłym roku. Jak przewidują ekonomiści IATA przychody branży lotniczej spadną w tym roku nawet o połowę, a ruch pasażerski osiągnie pułap z... 2006 roku. - Pod względem finansowym to będzie najgorszy okres w historii lotnictwa - obwieszczają przedstawiciele IATA.
Co prawda eksperci przewidują, że liczba pasażerów już w przyszłym roku wzrośnie o 60 proc., to jednak wciąż będą statystyki gorsze niż w 2019. Dlatego - jak wynika z raportu IATA - kondycja branży poprawi się nie wcześniej niż za trzy lata, a najpewniej - za cztery.