Going., czyli bilety nie "w stylu lat 90.". Wkrótce nowe innowacje w aplikacji [TYLKO U NAS]

Piotr Linka, Anna Maria Żurek i Maciej Gastoł - ws
Piotr Linka, Anna Maria Żurek i Maciej Gastoł - współzałożyciele Going., fot. materiały prasowe
Kiedy ruszaliśmy z biznesem, mieliśmy wrażenie, że pod względem technologicznym bileterie mocno odstają od podmiotów z innych sektorów. Dlaczego tak łatwo opłacić parking za pomocą aplikacji, a zakup biletu na koncert jest tak mało intuicyjny? Postanowiliśmy zerwać z tymi procesami rodem z lat 90. - mówią Anna Maria Żurek i Maciej Gastoł, współtwórcy Going.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W jakim miejscu jest obecnie branża rozrywkowa w Polsce?

Anna Maria Żurek: Branża wreszcie odbudowała się po miesiącach kryzysu i to z nawiązką. Gigantycznie wzrosły ceny produkcji wydarzeń od strony technicznej, a jednak festiwale i koncerty w naszym kraju wyglądają naprawdę spektakularnie. Trzeba zaznaczyć, że rodzimy rynek jest bardzo specyficzny, bo Polacy słuchają polskich artystów, wyprzedawane są stadiony. Takie sukcesy nie zdarzają się w Holandii czy innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Mamy wielkie gwiazdy, które nie muszą planować kariery za granicą.

Myślę, że planują, ale nie dają rady.

AMŻ: No tak, największe gwiazdy próbowały, ale nic z tego nie wyszło... Mam znajomego w Stanach Zjednoczonych, który uważa, że brak sukcesów Polaków na arenie międzynarodowej to w dużej mierze kwestia kiepskiego akcentu. To w sumie ciekawe, bo przecież gwiazdy latynoamerykańskie radzą sobie świetnie, mimo że dodają swój charakterystyczny zaśpiew. A niektóre wręcz – jak Rosalía – osiągają status megagwiazd, choć tworzą w ojczystym języku. Międzynarodowa kariera udała się chyba tylko Behemothowi.

Bilety jak świeże bułeczki, "Nie dostrzegamy kryzysu"

Mnie się wydaje, że pandemia paradoksalnie pchnęła branżę do przodu – po miesiącach zamknięcia fani jeszcze chętniej wrócili na koncerty. Obecnie wyprzedaje się po kilka koncertów w tygodniu, nie pamiętam takiej sytuacji sprzed kilku lat.

AMŻ: Nie dostrzegamy kryzysu, gdyż naszym głównym segmentem działania biletowego jest bardzo młody widz, słuchający przede wszystkim hip-hopu, a więc obecnie najpopularniejszego gatunku w Polsce. Ktoś, kto wydał jedną płytę, jest w stanie sprzedać wydarzenie na 50 tys. ludzi, a gwiazdy zdobywają serca kolejnych fanów dzięki powszechności mediów społecznościowych i smartfonów. Wielu muzyków wypłynęło w trakcie pandemii dzięki świetnej promocji w internecie, czego najlepszym przykładem jest chociażby Young Leosia.

Maciej Gastoł: Branża rozrywkowa – również ta w Polsce – to przede wszystkim dwa główne nurty: rosnąca popularność streamingu oraz zachowania związane z kolekcjonowaniem emocji, a nie dóbr naturalnych. Dzieje się pewna zmiana obyczajowo-kulturowa zakładająca, że fajniej mieć wspaniałe wspomnienia, niż jeździć luksusowym samochodem.

Prognozujecie pewien przesyt? Że tych koncertów jednak będzie za dużo i przestaniemy na nie tak chętnie uczęszczać?

MG: Na pewno łatwo przeszarżować. Wartość biznesu rozrywkowego jest zbudowana trochę na trudnej dostępności – Metallica przyjeżdża do nas z koncertem raz na kilka lat. Gdyby takie występy organizowano co pół roku, to efekt z pewnością byłby inny. Ogromnym sukcesem sprzedażowym zakończył się ostatnio Kosmiczny Koncert, czyli powrót na scenę Paktofoniki. To wydarzenie oparto o sentyment, dlatego cieszyło się takim zainteresowaniem.

A czy wkrótce nastąpi przesyt? Odpowiem tak: obserwowaliśmy niedawno trendy związane z potrzebą szybkiego odbudowania budżetów, co wiązało się ze zwiększoną liczbą koncertów. Dalsze wnioski można wyciągnąć samemu.

Dla takich podmiotów jak Going., obecna sytuacja to większym stopniu szansa czy wyzwanie?

AMŻ: Zarówno szansa, jak i wyzwanie. Z jednej strony widzimy w tej sytuacji duży potencjał, ale z drugiej wciąż musimy szukać kolejnych obszarów do rozwoju. Nie ma gwarancji, że obecne gwiazdy cały czas będą w stanie przyciągać na koncerty tak wielu fanów. Nie spoczywamy na laurach, obecność na rynku postaci pokroju Maty nie oznacza, że nie musimy już nic robić. Going. stale goni za trendami; obserwujemy, co może być na topie w przyszłości i wdrażamy nowe rozwiązania, dostarczając naszym użytkownikom kompleksowe doświadczenie.

"Going. Co to za aplikacja?"

Kim wy właściwie jesteście? Przeczytałem mnóstwo określeń: startup, bileteria, agencja multimedialna.

MG: Idea jest dość prosta – jesteśmy marketplacem łączącym ludzi chcących wyjść na koncert z organizatorami, do momentu, kiedy wejdą na koncert. Aby nasze działania były skuteczne, musimy być wyraźnie obecni w komunikacji artystów i wykorzystywać nowoczesne technologie. Going. rośnie tak dynamicznie, bo nigdy nie pozycjonowaliśmy się jako typowa bileteria – raczej jako przewodnik, aplikacja inspirująca do wyjścia z domu. Mamy nadzieję, że w przyszłości, kiedy zechcesz pójść na miasto – niekoniecznie na koncert – to w pierwszej kolejności pomyślisz o Going.

AMŻ: Nie mamy własnego kontentu. Nie jesteśmy jak Netflix Originals, choć organizujemy kilka interesujących eventów, takich jak chociażby JIMEK: Historia Polskiego Hip-Hopu, które w 2023 roku odbędzie się po raz drugi – tym razem na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Nie chcemy jednak konkurować z promotorami, którzy przecież są naszymi klientami. Pod kątem mechaniki działania funkcjonujemy raczej jako pośrednik, z tym że opowiadamy przy tym atrakcyjną historię. Wydarzenie kulturalne to nie buty, w których chodzisz później przez kilka miesięcy. To coś jednorazowego, a my musimy zakomunikować to w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie.

Nie jesteście typową bileterią, ale jednak pewnie zmagacie się z wizerunkiem, jaki mają bileterie – narzucające ogromne opłaty, nieprzyjazne dla użytkownika. Próbujecie z tym walczyć?

AMŻ: Bileterie gigantycznie oberwały przez pandemię. Pobrały pieniądze za bilety i trzymały je przez pół roku, bo taki okres zakładała rządowa tarcza antykryzysowa. Ktoś kupił bilet za 200 zł, ale w trakcie pandemii stracił pracę, więc te pieniądze mogły być dla niego zbawieniem. Going. w tym okresie bardzo postawił na wsparcie naszych klientów. Wszyscy pracownicy usiedli przed komputerami i odpisywali na maile. To były naprawdę tysiące wiadomości w tygodniu, ogromna fala, a nam udało się tak zorganizować pracę, że każdy otrzymał odpowiedź maksymalnie w 14 dni. Rzetelnie wszystko tłumaczyliśmy, nie podsyłaliśmy jedynie linków do rządowych komunikatów. Inne bileterie nie udźwignęły tej sytuacji.

MG: Skalujemy się coraz szybciej dzięki działaniom na dwóch płaszczyznach. Tym, co nas wyróżnia, jest technologia. Rozwijamy wysokiej jakości produkt związany z dostarczaniem biletów. Kiedy ruszaliśmy z biznesem, mieliśmy wrażenie, że pod względem technologicznym bileterie mocno odstają od podmiotów z innych sektorów. Dlaczego tak łatwo opłacić parking za pomocą aplikacji, a zakup wejściówki na koncert jest tak mało intuicyjne? Postanowiliśmy zerwać z tymi procesami rodem z lat 90.

Drugim ważnym aspektem jest warstwa kulturalna – dopiero kiedy w pełni weszliśmy w ten świat, zorientowaliśmy się, jak wiele jest aktywności, które może zaoferować miasto. W 2023 roku jeszcze mocniej rozwiniemy te funkcjonalności. Aplikacja będzie przypominać o koncertach twoich ulubionych artystów i polecać miejsca, które mogą przypaść ci do gustu.

AMŻ: Co do opłat – stawiamy na transparentność. Opłaty transakcyjne, które pozwalają nam pokryć koszty obsługi płatności, sprawnej pomocy użytkownikom i działania naszych serwisów, wydzielamy od ceny biletów i dbamy o to, żeby były najniższe w branży. Dodatkowo wprowadzamy nowe rozwiązania, które pomagają dodatkowo oszczędzić. Takim przykładem jest nasza współpraca z marką Visa przy programie Visa Benefit Program.

Jak ważna jest dla was kwestia bezpieczeństwa? Oszustwa na biletach zdarzają się wręcz coraz częściej.

AMŻ: Bardzo ważna, dlatego ruszyliśmy z akcją „Nie daj się zrobić w konia”, w której przestrzegamy przed zakupem biletów z nieoficjalnych źródeł. Rosnąca skala oszustw wynika naszym zdaniem ze zwiększającej się popularności artystów i coraz częstszych sold-outów. Młodzi ludzie zrobią w zasadzie wszystko, żeby nabyć wejściówkę na już wyprzedany koncert, bo przecież „Kaśka i Wojtek też mają”. Złodzieje potrafią tak podrobić bilet, że nie da się go odróżnić od oryginalnego. Powstają nawet fake’owe strony, do złudzenia przypominające te prawdziwe. Złodzieje doskonale zdają sobie sprawę z popytu, więc intensyfikują swoje działania. Powiedzmy, że naciągną kilkadziesiąt osób na 150 zł – i z tego robi spora suma. Choć najgorsze i tak jest to, że osoba oszukana nie spełni swojego marzenia i nie wejdzie na koncert. Sprawdzający bilety na bramkach opowiadają nam naprawdę najróżniejsze historie: od histerycznych płaczów po próby przekupstwa.

MG: Bezpieczne przekazywanie biletów między fanami to jedna z pierwszych funkcjonalności, które wprowadziliśmy do Going. Idealna aplikacja to taka, która daje użytkownikowi poczucie bezpieczeństwa, dlatego tę kwestię traktujemy wręcz jako kluczową.

A jednak słyszałem o przypadkach, że ktoś wchodził na bilet zakupiony przez Going. na zupełnie inne nazwisko.

MG: Niedawno we Włoszech – na koncercie popularnego zespołu – był wymóg sprawdzenia każdego ID, przez co czas wejścia wydłużył się o dwie godziny. Nikt nie lubi utknąć w korku do bramek, dlatego optymalizujemy ten proces i weryfikujemy tożsamość wybiórczo. Podczas uczestnictwa w wydarzeniu zawsze trzeba mieć dokument tożsamości. Łatwo też przekazać bilet innej osobie z poziomu naszej aplikacji i zmienić dane. Zachęcamy do tego, bo gdy nasza wyrywkowa kontrola stwierdzi rozbieżność danych – nie będziemy mogli wpuścić osoby na wydarzenie.

AMŻ: Teraz trudno o weryfikację tożsamości każdego, jednak już wkrótce – dzięki takim technologiom jak biometria – będzie to jak najbardziej możliwe!

Biometria? Na szybko mam dwa skojarzenia: większe bezpieczeństwo, ale i ingerencja w prywatność.

AMŻ: To, że dokładnie będziemy wiedzieć, kto uczestniczy w koncercie, sprawi, że będziemy w stanie lepiej zadbać o komfort uczestników. Jestem zwolenniczką bardzo głębokich kontroli, zwłaszcza imprez masowych.

MG: Współczesne metody identyfikacji biometrycznych pozwalają na szeroką anonimizację danych. Jednym z rozwiązań jest rezygnacja z biletów papierowych i skanowanie biletów bezpośrednio z aplikacji, która połączona jest z danymi użytkownika. Prywatność użytkowników to dla nas ważna kwestia, ale bezpieczeństwo w trakcie masowej imprezy to kwestia nadrzędna. Mogę tylko zdradzić, że pracujemy nad rozwiązaniami, które pozwolą na połączenie tych dwóch potrzeb.

Jakie nowe funkcjonalności zamierzacie wprowadzić w najbliższych miesiącach?

MG: Użytkownik w naszej aplikacji będzie otrzymywał na bieżąco informacje o swoich ulubionych artystach czy miejscach. Ponadto integrujemy się ze Spotify, więc nasze rekomendacje będziesz otrzymywał na podstawie tego, czego słuchasz. Mamy świetną redakcję kontentową, która układa wydarzenia w ciekawe listy, buduje wokół nich historie. Widzimy szansę na rynku związaną z szumem wokół mediów społecznościowych, dlatego szukamy nowego kanału dostarczania sprawdzonych i wyselekcjonowanych informacji ze świata kultury i rozrywki. A to dopiero początek innowacji, jakie zamierzamy wprowadzić, dlatego naprawdę warto nas śledzić i pobrać naszą aplikację.

ZOBACZ RÓWNIEŻ